Nie chce siostrzeńca w rodzinnym grobie. Walczy o ekshumację
Maria Kaim z Cieszyna od ponad roku walczy, by z grobu jej rodziców ekshumować siostrzeńca Zbigniewa Bojdę. Kobieta uważa, że był on złym człowiekiem, który wpędził w alkoholizm i sprowadził na złą drogę jej siostrę, a swoją matkę Bogusławę. Choć to pani Maria płaciła i opiekowała się grobem rodziców, urzędnicy chowający bezdomnego Zbigniewa, nie wysłuchali jej sprzeciwu.
Od czasu pogrzebu siostrzeńca, 66-letnia Maria Kaim nie chodzi na grób, gdzie spoczywają także jej rodzice i siostra - Bogusława Bojda.
- Alkohol lał się strumieniami. On nie zasługuje na to, żeby nazwać go człowiekiem.
Nie będę palić świeczek, dopóki ona tam jest. Ani jemu, ani moim rodzicom nie mogę zapalić, którym paliłam przez 29 lat – mówi Maria Kaim.
Kiedy dwa lata po śmierci pani Bogusławy, w kwietniu 2016 roku umarł jej syn Zbigniew, pani Maria nie zgodziła się na jego pochówek w rodzinnym grobie. Kobieta uważa, że nie jest on godny, by spoczywać z rodziną, bo - najkrócej mówiąc - był złym człowiekiem.
- Od małego był rozpuszczony przez matkę. Co chciał, to robił, rządził matką. Rentę jej zabierał, potem emeryturę. No i wódka, wódka, wódka – opowiada Krystyna Piekarczyk, kuzynka pani Marii.
- Trudno się było do niego przyznać, bo to był tzw. lump, menel. On do nas też się zbytnio nie przyznawał - dodaje Barbara Stupak, córka pani Marii.
Kiedy mieszkanie Zbigniewa Bojdy i jego matki spłonęło, zostali przeniesieni do pokoju zastępczego, ale i ten spalili. Później wylądowali na ulicy.
- W krzakach leżeli, poniewierali się strasznie. Naprawdę, bardzo lubiłam Boguśkę i strasznie było mi jej żal. Zmarnowane życie miała przez niego – ocenia Krystyna Piekarczyk, kuzynka pani Marii.
- Było zdarzenie, które wstrząsnęło Cieszynem. Mieszkańcy poprosili o interwencję, ponieważ od kilku dni czuli dziwny zapach z sąsiedniego mieszkania. Okazało się, że to były rozkładające się zwłoki psa. Widać było, że konał w męczarniach. Na jego sierści znajdowały się ślady po przypaleniach. Wyglądało na to, że ktoś gasił na nim papierosa – opowiada Dorota Krehut-Raszyk, dziennikarka Głosu Ziemi Cieszyńskiej.
Pani Maria, jako dysponentka grobu, nie dawała zgody na pochówek Zbigniewa Bojdy w rodzinnym grobie. Popierała ją rodzina. Jednak innego zdania były siostry zmarłego. Uznały one, że powinien on leżeć z matką i dziadkami.
- Siostra zawsze miała prośbę, żeby nie leżeć z katem po śmierci. Ten kat to jej syn – twierdzi pani Maria.
Inaczej sprawę przedstawia pani Dorota, siostra pochowanego Zbigniewa Bojdy.
- Ale co ona do tego grobu ma! – mówi o pani Marii. - To była ich córka i wnuk. A co ją interesuje, że Zbyszek i mama leżą tam, na dziadkach. Czy ktoś mojej mamie pomógł, jak matka była na ulicy? Żaden. I teraz się mszczą! - dodaje pani Dorota.
- Nigdy nie płaciły za grób. To chodziło o to, żeby ciocie zajęły się postawieniem pomnika, dbaniem o grób, a one by tylko sobie przyszły od czasu do czasu, kiedy miałyby kaprys – uważa Maria Kaim.
Pani Maria ma żal do kierowniczki cmentarza, że ta nie uszanowała jej woli i, powołując się na przepisy, dała zgodę na pochowanie Zbigniewa Bojdy w rodzinnym grobie. Spór trwa.
- Nie było żadnych przeciwwskazań i żadnych możliwości, aby nie dokonać pochówku. Osoby, które były organizatorami pogrzebu, były spokrewnione zarówno z osobami pochowanymi w tym grobie, jak i z osobą, która miała zostać pochowana – twierdzi Karina Żyłka, kierownik cmentarza komunalnego w Cieszynie.
Maria Kaim: Ale nie ma w Polsce prawa, które nakazuje, żeby wszyscy leżeli w jednym grobie.
Kierownik: Nie znam takich podstaw prawnych, które miałyby regulować kwestie wyłączności kręgu osób, które miałyby docelowo spocząć w grobie. Jeżeli takowe są, to ja poproszę o wskazanie.
- Żaden artykuł nie nakazuje, by cała rodzina patologiczna musiała leżeć w jednym grobie – podsumowuje pani Maria.*
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Pietkiewicz
mpietkiewicz@polsat.com.pl