Ma przestawić płot o… centymetr. Kuriozalny spór sąsiadów
Rodziny Dziurów i Książków od 7 lat toczą sądowy spór o ogrodzenie dzielące ich działki. Dziurowie twierdzą, że sąsiedzi stawiając je, zabrali im 1 cm ziemi na długości 90 m płotu. Sporny grunt wyceniany jest na 245 zł, ale obie strony są już tak skonfliktowane, że o odkupieniu go nie ma mowy.
Gorajec Stara Wieś na Lubelszczyźnie. Tam od ćwierć wieku, w oparach absurdu toczy się sąsiedzka walka o… płot. I choć dzieląca działki budowla stoi tu od ponad pięćdziesięciu lat, to nadal wzbudza spore emocje.
- Mówiłem mu dziesiątki razy, że zajmuje część naszych działek. A sąsiad mało tego, że zajmował te działki, to kilka lat temu pobudował na nich płot – uważa Andrzej Dziura.
Właścicielem ogrodzenia jest Marek Książek, który od lat próbuje przekonać sąsiada do swojej racji. Bezskutecznie. Z roku na rok sąsiedzki spór nabiera tempa.
- Tu były w pewnych latach trzy ogrodzenia. To był wstyd na całą wieś. Ale tak trzeba było zrobić. Teraz płot stoi dobrze. Tak jak scalenie nadało, tak to jest. A właściwie nie nadało, bo to od wieków tędy granica szła. I z powrotem ją uznali podczas scalenia – przekonuje Marek Książek.
- Pan Książek zaczął niejako stawiać trwałe ogrodzenie. Uważaliśmy, że skoro tak się dzieje, to niech ono już będzie tak, jak trzeba. No i zaczęły się kłótnie, przepychanki, jak to między ludźmi – opowiada sąsiadka Krystyna Dziura.
Andrzej Dziura twierdzi, że pan Marek okradł go z części działki stawiając płot w niewłaściwym miejscu. Tym sposobem na długości blisko 90 metrów miał zabrać mu po jednym centymetrze terenu. W sporze chodzi także o pieniądze. Biegły wycenił sporny grunt na 245 zł. Rozebranie płotu będzie kosztowało blisko 9 tys. zł.
Na przestrzeni lat konflikt przybierał różne formy…
- Przezywał dzieci, że są bękarty, no, wszystko jest źle. Człowiek stara się, żeby robić coś koło domu, to jemu wszystko przeszkadza – mówi o sąsiedzie Iwona Książek, żona pana Marka.
- Wyszedł do mnie normalnie ze sztachetą. Powiedziałem mu jasno i wyraźnie: uderz tak, żebym padł, bo jak uderzysz, że nie padnę, to cię uduszę – opowiada Andrzej Dziura.
Wzajemne obelgi i brak możliwości kompromisu doprowadziły obu gospodarzy przed sąd. Ten przez siedem lat wydawał orzeczenia w sprawie konfliktu obu rodzin.
- Do tej pory zapadło kilkanaście, być może już nawet kilkadziesiąt wyroków i postanowień sądu. Gdzie zawsze, ale to zawsze, wygrywaliśmy. Wygrywałem ja i moja żona – przekonuje Andrzej Dziura.
- Sąd dokonał rozgraniczenia i ustalił, że część ogrodzenia jest położona na działce państwa Dziura. Marek Książek musi rozebrać tę cześć ogrodzenia – informuje Antoni Batko z Sądu Rejonowego w Zamościu.
Wyrok nie przekonuje Zbigniewa Książka, ojca pana Marka. Twierdzi on, że sąsiad wygrał spór przez znajomości.
- On ma tam takich swoich kolegów, koleżanki w sądzie. W geodezji, wszędzie. Nie będziemy się wygadywać, bo to nic nam nie da – mówi pan Zbigniew.
- Nie idzie się z nim dogadać. W sądzie chciałem to wykupić. Jest artykuł o wykup, tylko nasze sądy w Zamościu działają, jak działają. Chciałem to wykupić, pięciokrotnie chciałem dać. W żadnym wypadku. To ma być rozebrane – dodaje Marek Książek.
I w pracy zamojskiego sądu Marek Książek znalazł błędy. Mimo że jego sąsiad ma prawomocny i korzystny dla siebie wyrok, to pan Marek nie zamierza rozbierać swojego płotu.
- Ja wiem, że ogrodzenie stoi dobrze. Granica od tamtych lat była w linii prostej. A teraz geodeta, biegły sądowy krzywi mi tę granice. Ja nie mogę na to pozwolić. Prawomocny wyrok sądu oparł się na fałszywej opinii biegłego. Została powiadomiona prokuratura. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Ja tej sprawy nie odpuszczę – twierdzi Książek.
- Sąsiad zawsze uważał, że to, co on powie, to jest rzecz święta. No, niestety prawnie wyszło inaczej – komentuje Krystyna Dziura.
Końca konfliktu nie widać. Tym razem sprawa trafiła do prokuratury. Pan Marek liczy, że ta wykaże błędy biegłego geodety, który zdaniem gospodarza popełnił przestępstwo. Wtedy sprawa mogłaby ponownie wrócić do sądu.
- On powinien się cieszyć, że ogrodzony jest. Tu kupę pieniędzy wlazło, zdrowia, wszystkiego. I powinien się cieszyć, a nie dokuczać, bo to jest bardzo nieładnie – uważa Zbigniew Książek, ojciec pana Marka.
- Wydaje mi się, że tak jak w znanym filmie: sąd sądem, a sprawiedliwość musi być… w tym wypadku po sąsiada stronie – mówi Krystyna Dziura.*
* skrót materiału
Reporter: Paweł Gregorowicz
pgregorowicz@polsat.com.pl