Częstował cukierkami, dawał pieniądze. Pedofil recydywista z Warmii

Skazany za krzywdzenie dzieci pedofil po 8 latach wyszedł z więzienia i zaczął molestować młodsze rodzeństwo swoich wcześniejszych ofiar! Ta mroczna historia miała miejsce w Pawłach, niewielkiej miejscowości na Warmii. Teodor K. zdobywał zaufanie dzieci częstując je słodyczami i dając pieniądze. Trafił do aresztu.

W Pawłach mieszka zaledwie kilka rodzin. Przed dwudziestoma laty sprowadziła się tam wielodzietna rodzina pani Zofii. Już od pierwszego dnia chętnie jej pomagał Teodor K. - samotny rolnik mieszkający ze starszą matką po sąsiedzku.

- Był taką dobrą duszą. Czy drzewa nie mieliśmy, czy pole trzeba było zaorać, to tylko do niego żeśmy się zwracali – opowiada pani Zofia.

- Nawet dla Sebastiana dawał tyle pieniędzy, że on mógł sobie kupić nowe buty, marki Nike. Takie buty kosztują ze 400 zł – mówi Marta, siostra ofiar pedofila.

Dzieci tłumaczyły pani Zofii, że pieniądze dostawały za pomaganie Teodorowi K. Kobietę zaniepokoiły nie tylko duże kwoty przynoszone przez nie do domu. Zaczęły docierać do niej niepokojące pogłoski.

- Sąsiad widział, jak on dzieci molestował w stodole. Powiedział córce, a ta, że się ze mną kolegowała, to powiedziała, żebym z dziećmi porozmawiała. I dzieci się przyznały. Zadzwoniliśmy na policję, były badania i faktycznie wyszło, że dzieci były molestowane – mówi pani Zofia.

- Mężczyzna ten w 2003 roku został zatrzymany za czynności seksualne z małoletnimi. Do marca 2011 r. odsiadywał wyrok za dopuszczenie się tych czynów – informuje Anna Kos z policji w Braniewie.

Gdy Teodor K. wyszedł z więzienia, jego dotychczasowe ofiary zdążyły podrosnąć. Zastąpił je ich młodszym rodzeństwem. Spotkania odbywały się niemal na oczach mieszkańców miejscowości. Nikt jednak nie reagował.

- Najpierw mój starszy brat chodził, przynosił pieniądze, a potem mnie zaczepił... dawał słodycze. Mnie tylko łapał za kolano – mówi Adam, jedna z ofiar pedofila.

W tym czasie rodzina była już od opieką asystentów z Ośrodka Pomocy Społecznej w Pieniężnie. To oni zauważyli, że dzieci mogą być molestowane. Jednak prokuratura umorzyła sprawę, bo Teodor K. nie przyznał się do winy.
Jego nowe ofiary podczas zeznań milczały, podobnie jak mieszkańcy wsi.

- Bardzo mało jest tam sąsiadów, nie było wielu świadków, a ci, kórzy byli, niestety nie wspierali nas w tym postępowaniu. Nikt, żaden z sąsiadów, nie potwierdził naszych tez – mówi Dorota Hołownia z Ośrodka Pomocy Społecznej w Pieniężnie.

- Podejrzewałam, bo te dzieci chodziły za nim bez przerwy. Mówiłam mu: nie rób tego, bo będziesz miał kłopoty, to on nic. Ale rodzice wiedzieli, to czemu nie zabronili, czemu nie pilnowali, a teraz taka afera? Przecież oni dobrze wiedzieli, co robił z tamtymi, starszymi chłopakami – mówi mieszkanka wsi.

Ostatecznie problem rozwiązała najstarsza, 22-letnia siostra. By zdobyć niezbite dowody na to, że rodzeństwu dzieje się krzywda, nagrała rozmowę z Teodorem K. na temat tego, co robi jej rodzeństwu. Nagrania trafiły do policji.

- Powiedziałam mu, że mam nagrane, jak ich wykorzystuje, zaczęłam go szantażować, że zadzwonię na policje. Wtedy zaczął się denerwować i w końcu powiedział, żeby nie dzwonić, że już nie będzie tak robił – opowiada Marta. Dzięki niej 51-latek został zatrzymany.

- Został oskarżony o popełnienie trzech kolejnych czynów przeciwko wolności seksualnej. Akt oskarżenia trafił już do sądu. Sąd zdecydował o przedłużeniu aresztu na kolejne trzy miesiące, a na początek sierpnia wyznaczony został termin procesu – informuje Łukasz Iskrzyński z prokuratury rejonowej w Braniewie.

Ale zatrzymanie i ponowny proces Teodora K. nie rozwiązują problemów rodziny. Uznano ją za niewydolną wychowawczo. Prowadzone jest postępowanie zmierzające do odebrania praw rodzicielskich.

- Po jego wyjściu z więzienia dzieci nadal miały z nim kontakt, więc rodzice przynajmniej mogli zabronić tego. Jeśli wcześniej było takie zachowanie, to co teraz miałoby się tam dziać? – pyta Dorota Hołownia z Ośrodka Pomocy Społecznej w Pieniężnie.

- Daliśmy im zakaz wychodzenia na podwórko, ale nawet jak szły rano na autobus, to on ich zaczepiał – utrzymuje pani Zofia.

- On za niedługo wyjdzie i znowu będzie to samo, bo jeżeli nie zmieniło go osiem lat w więzieniu, to i nie zmieni go teraz – podsumowuje Marta, siostra ofiar.*

*skrót materiału

Reporter: L. Tekielski, K.Grabowska

ltekielski@polsat.com.pl