Podpisała oświadczenie o spowodowaniu kolizji. Ale czy jest winna?

Jolanta Wosik ze Słupska znalazła za wycieraczką swojego auta kartkę z informacją, że jest najprawdopodobniej sprawcą parkingowej kolizji sprzed 4 dni. Jej autor przekonał kobietę, że ma nagranie z monitoringu, na którym widać, jak uszkadza jego samochód. Kobieta podpisała oświadczenie, że jest winna. Prawda może być jednak zupełnie inna.

2 czerwca ubiegłego roku Jolanta Wosik ze Słupska wyjeżdżała swoim samochodem z zatłoczonego parkingu. Cztery dni później, kiedy zostawiła auto w tym samym miejscu, znalazła pod wycieraczką kartkę z prośbą o kontakt.

– Znajduję kartkę za szybą, że proszę o kontakt w sprawie stłuczki. I ten pan nie pokazał mi swojego samochodu, zaprowadził mnie na monitoring, gdzie faktycznie widać, że jakiś samochód cofając, stuknął w jego samochód, ale numerów rejestracyjnych nie widać. Ten pan miał już przyszykowane gotowe oświadczenie, no i ja to po prostu podpisałam, bo myślałam, że na tym sprawa się zakończy – opowiada pani Jolanta.

- Pytałem żonę, czy faktycznie jakąś szkodę zrobiła. Mówiła, że nie. Właściciel tego samochodu, który rzekomo został uszkodzony, tak ją skołował, że ona podpisała to, praktycznie nie wiedząc, co podpisywała – uważa Jerzy Wosik, mąż pani Jolanty.

- Powiedział, że rano stałam w tym miejscu samochodem i on ma to zarejestrowane i tym mnie skołował. Mnie się od razu to nie zgadzało, ale mnie skołował. Bezwypadkowo jeżdżę i nie wiedziałam, jak mam się zachować w tej sytuacji. Myślałam, że tak trzeba i na tym sprawa się zakończy – dodaje pani Jolanta.

Oświadczenie napisane przez rzekomego poszkodowanego, właściciela 8-letniego Hyundaia, zostało skonstruowane w sposób uniemożliwiający złożenie odwołania od ewentualnej decyzji ubezpieczyciela. Na domiar złego PZU uznało, iż pani Jolanta zbiegła z miejsca zdarzenia i w związku z tym to ona musi pokryć wszelkie koszty naprawy.

- Z końcem roku przyszła mi faktura na 3300 zł. Zwróciłam się do adwokata, który ściągnął mi z PZU dokumenty. Jakież było moje zdziwienie, kiedy kwota wzrosła do 4100 – opowiada Jolanta Wosik.

- Sądy, w tym Sąd Najwyższy, wielokrotnie wskazywały, że nie każde oddalenie się z miejsca wypadku jest równoznaczne z ucieczką z miejsca wypadku, co by uzasadniało postępowanie regresowe. Dodatkowo warto pamiętać, że jeśli ubezpieczyciel występuje z takim roszczeniem, to on musi wykazać, że klient zbiegł, a nie oddalił się z miejsca wypadku – informuje Marcin Jaworski z Biura Rzecznika Finansowego.

Pani Jolanta podejrzewając, iż rzekomy pokrzywdzony może chcieć jej kosztem wyłudzić odszkodowanie, wynajęła rzeczoznawcę, który wydał jednoznaczną opinię. Wynikało z niej, iż samochód kobiety nigdy nie uczestniczył w żadnej kolizji.

Mąż pani Jolanty uważa, że 4000 zł za naprawę blacharską to za dużo.

- Oglądaliśmy w salonie ten jego samochód, jak go wstawił do naprawy. Na prawym błotniku, który żona zrobiła, nie było wgnieceń tylko zarysowania. Jak można zrobić zarysowania cofając i uderzając w drugi samochód? – dziwi się Jerzy Wosik.

- Słyszałem tę rozmowę, widziałem ten porysowany samochód. Podszedłem do tej pani i powiedziałem, że to jest niemożliwe, żeby jej samochód mógł to zrobić.  Spojrzałem na wysokość uszkodzeń na tym samochodzie i na zderzak tej pani. To jest niemożliwością! To jest duża różnica wysokości. Ona musiałaby zahaczyć środkową częścią, a na zderzaku śladu nie było – mówi świadek rozmowy pani Jolanty z rzekomym pokrzywdzonym.

– Pisałam różne odwołania. Ubezpieczyciel nie zareagował – dodaje pani Jolanta.

Niestety, w tym przypadku biuro prasowe PZU nie odpowiedziało również na naszą prośbę o wyjaśnienie sprawy.
Wiemy jednak, że kluczowym dowodem ubezpieczyciela przeciwko pani Jolancie ma być zapis z monitoringu dostarczony przez pokrzywdzonego. Mężczyzna nie chciał pokazać nam filmu. Dotarliśmy jednak do operatora monitoringu. Zapewnił nas, że na filmie nie widać numeru rejestracyjnego auta, które miało uszkodzić na parkingu inny samochód.

- Ja na pewno nie będę w tej kwestii dyskutował – powiedział nam rzekomy poszkodowany.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia 

jkasia@polsat.com.pl