Wypadł z balkonu, walczy o nowe mieszkanie

27 września 2015 roku, troje ludzi wyszło na balkon w jednej z kamienic w Łodzi. W pewnym momencie, barierka oderwała się od ściany budynku. Dla 26-letniego dziś Pawła Fibakiewicza, upadek skończył się tragicznie.

- Na pewno wiem, że pierwszy wypadałem. Jako pierwszy, później chyba właśnie żona upadła, częściowo na mnie. I później szwagier – opowiada Paweł Fibakiewicz, który  wypadł z balkonu.


- Powiedzieli mi w szpitalu, że musiałam na kogoś spaść, bo nie przeżyłabym  i dlatego jestem tu, że uratował mnie – mówi Katarzyna Fibakiewicz, żona pana Pawła.


-  Jedynie, co nie ucierpiało to głowa. A poza tym wszystko, mam  kręgosłup złamany – mówi pan Paweł.


Pan Paweł ponad rok spędził w szpitalu. W trakcie powrotu do zdrowia, na szpitalnym łóżku, w grudniu 2015 roku mężczyzna wziął ślub z panią Katarzyną. Do wynajmowanego mieszkania małżeństwo wróciło dopiero w listopadzie zeszłego roku.


-  Oświadczyłam się Pawłowi. Powiedziałam, że go kocham, że bez względu na wszystko chce być jego żoną. Paweł przytakiwał, bo też nie mógł mówić wtedy – opowiada pani Katarzyna.


Pan Paweł i pani Katarzyna nie chcą mieszkać w domu, w którym doszło do tragedii. Z 35-metrowego mieszkania na drugim piętrze, pan Paweł nie może wyjść, a poruszanie się na wózku jest niemożliwe. Małżeństwo złożyło wniosek o przyznanie mieszkania na parterze, przystosowanego dla osób niepełnosprawnych.


 - Z biegiem czasu brzydzę się tym miejscem, boję się tego miejsca po prostu. Dlatego też, są rolety cały czas zasłonięte, żebym nie patrzył się na to miejsce.  Są też wąskie futryny, nawet jakbym usiadł na wózku,  to potrzebna byłaby  przeróbka wszystkiego - mówi pan Paweł.


-  Jeśli jest to jakaś indywidualna sytuacja mieszkaniowa, zawsze można złożyć wniosek do komisji mieszkaniowej Rady Miejskiej i wtedy to radni decydują, czy ta sytuacja indywidualna jest tak wyjątkowa, że należy takie mieszkanie w zasobach gminnych znaleźć i je przyznać – mówi Jolanta Baranowska  z  Urzędu Miasta Łodzi.


Jedyną szansą Fibakiewiczów na przyznanie lokalu jest wyższy dochód. Dziś małżeństwo żyje za 700 złotych miesięcznie. Pan Paweł ma nadzieję, że niedługo zakończy się sprawa karna przeciwko zarządcy budynku, a to pozwoli mu na walkę o odszkodowanie i rentę.


-  Zarządca budynku twierdzi , że kamienica jest w dobrym stanie, że to z naszej winy, że nie powinniśmy opierać się. W sumie ta barierka to jest po to, że to jest zabezpieczenie. Nikt się na tym nie wieszał, nic z tym się nie robiło, tylko staliśmy na nim – mówi  pani Katarzyna.


-  Też bym chciałabym wiedzieć, jak to się stało, że w budynku, który według firmy zewnętrznej, specjalnie do tego powołanej, która sprawdziła stan tej nieruchomości kilka miesięcy wcześniej i stwierdziła, że tam nie ma stanu zagrażającego,  a do takich sytuacji dochodzi – mówi Jolanta Baranowska  z  Urzędu Miasta Łodzi.


-  Nie wiemy jeszcze jak długo to potrwa. Miejmy nadzieję, że coś się w końcu ruszy i  sytuacja nasza się poprawi. Chociaż, żebyśmy to mieszkanie zmienili, żeby mąż w końcu odpoczął psychicznie od tego pomieszczenia, bo nie jest dobrze – mówi pani Katarzyna. *


*skrót materiału

 

Reporterka: Klaudia Szumielewicz – Szklarska

 

kszumielewicz@polsat.com.pl