Właściciel kamienicy kontra lokatorzy

Mieszkańcy z jednej z kamienic w Łodzi, mieszkania z przydziału otrzymali wiele lat temu. Jednak kamienica zawsze należała to prywatnych właścicieli. Kiedy kilka lat temu pojawił się nowy właściciel, pojawiły się tez problemy mieszkańców.

 Grzegorz R., właściciel części mieszkań z kamienicy przy ulicy Wrześnieńskiej 4 w Łodzi próbował wejść do przedpokoju  jednego z lokali zajmowanego  przez lokatorkę z miejskiego przydziału, Wiolettę Metler i jej rodzinę.


 - Wyszłam z domu, sąsiadka do mnie dzwoni, że prawdopodobnie mam wyłamywane drzwi łomem. Były  to  ciężkie, stalowe drzwi. Przyszłam do domu widzę, że z łomami szarpią się. Powiedzieli, że mam się dogadać z właścicielem. Ręce mi opadły, że w biały dzień można się do kogoś tak włamywać – mówi Wioletta Metler, która mieszka w prywatnej kamienicy.


Robotnicy włamali się do przedpokoju, który zdaniem Grzegorza R. , nie należy do mieszkania, w którym mieszkają  Metlerowie.  Lokatorzy pokazują plany z których wynika inaczej. I mimo że sprawa trafiła na policję,  właściciel zagospodarował przestrzeń po swojemu. Wybił też w korytarzu drzwi do innego mieszkania.


 - Z  ustaleń biegłego z zakresu architektury wynika, że  przedpokój, który jest przedmiotem sporu stanowi integralną część zajmowanego mieszkania – mówi Marcin Fiedukowicz z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.


Kamienica przy ulicy Wrześnieńskiej 4 jest dobrze znana mieszkańcom Łodzi.  Kiedy Grzegorz R. trzy lata temu kupił ją na komorniczej licytacji, obiecywał, że przywróci jej dawną świetność. Tak też się stało, ale lokatorzy twierdzą, że są przez Grzegorza R. źle traktowani.


 - Ten pan podniósł czynsz w momencie, kiedy powinien go obniżyć. Ponieważ przeprowadzał tu generalny remont. Nawet policjant myślał, że tu już nikt nie mieszka, dzielnicowy nie wiedział, że tutaj ktoś mieszka – mówi Marcin Wawrzyńczak ze Stowarzyszenia Bratnia Pomoc.


 -  Nie jesteśmy ludźmi zamożnymi, nie stać nas, żeby kupić mieszkanie za 200 tysięcy złotych – mówi Katarzyna Brońska, lokatorka kamienicy.


W tym przypadku prawo stoi po stronie właściciela, bo  kamienica zawsze była prywatną własnością. Grzegorz R. kupił ją z prywatnych rąk, na komorniczej licytacji. Przez lata miasto jedynie zarządzało nieruchomością i  kwaterowało w niej lokatorów. Czy Grzegorz R. zgadza się z zarzutami mieszkańców? Przez ponad tydzień  próbowaliśmy go na rozmowę przed  kamerą. Grzegorz R. spotkania odmawiał.


- W  tej sprawie nie mam nic do powiedzenia. Tamte mieszkania są już sprzedane. Ja nie mam już tej kamienicy – mówi w rozmowie telefonicznej Grzegorz R.


Tymczasem rodzina Metlerów twierdzi, że Grzegorz R.  za wszelką cenę chce się ich pozbyć.  W tej kamienicy mieszkało kiedyś trzydzieści  rodzin. Teraz zostało tylko pięć. Pod koniec maja Metlerowie dostali wezwanie do zapłaty,  zawrotnej jak na ich możliwości  sumy,  ponad 10 tysięcy złotych. To rzekomy dług czynszowy.  Metlerowie mówią, że to dług fikcyjny.


 -  Na bieżąco płacę co miesiąc. Kilka razy do niego pisałam, żeby mi wyjaśnił, skąd mam to zadłużenie. Nigdy odpowiedzi nie dostałam – mówi pani Wioletta Metler.


- Nie odpowiada na żadne pisma. Nie pojawia się, nie odbiera telefonów do nas. Ma  swojego wysłannika, jakiegoś prawnika i posługuje się nim – mówi Marek Metler, mąż pani Wioletty. *


*skrót materiału

 

Reporterka: Marta Terlikowska 
 
mterlikowska@polsat.com.pl