Sąsiad kradnie prąd, mają wyższe rachunki

Pani Katarzyna z Bielska-Białej mieszka w mieszkaniu komunalnym. Od dłuższego czasu ma problem z sąsiadem. Głośna muzyka, groźby są codziennością. To tego wszystkiego doszła kradzież prądu, za który muszą płacić wszyscy mieszkańcy.

W Bielsku- Białej mieszka pani Katarzyna Sobańska. Od kilku miesięcy ma problem z sąsiadem, 44-letnim Markiem Ś.


-  Awantury były przez muzykę,  którą grał w nocy i w dzień.  Nic nie wolno mu powiedzieć, niczym się nie przejmuje – mówi Katarzyna Sobańska, której sąsiad kradnie prąd.


-  Sytuacja kiedy przychodzi i odgraża się, że za  interwencję pożałujemy, powoduje,  że większość osób starszych,  schorowanych po prostu,  nie chce interweniować  w tej sprawie. Wolą mieć po prostu święty spokój – mówi Dominik Dziubiński, zięć pani Katarzyny.


Pani Katarzyna zauważyła, że od kilku miesięcy jej rachunki za prąd są znacznie wyższe. Twierdzi, że stoi za tym sąsiad,  Marek Ś. Po tym jak odcięto mu prąd, korzysta nielegalnie z prądu na klatce schodowej.


- Na klatce było nielegalne gniazdko,  w nielegalnej ubikacji. Administracja  nic z tym nie robi – mówi Magdalena Dziubińska, córka pani Katarzyny. 


- To jest klatkowy prąd, on jest na lokatorów rozbijany. Lokatorzy też dostaną pewnie większe rachunki,  bo przecież oni mają prognozowane rachunki,  a ja mam co miesiąc – mówi pani Katarzyna.


W tym budynku znajdują się mieszkania komunalne. Mieszkają tu głównie starsi ludzie. Twierdzą, że Marek Ś. jest uciążliwym sąsiadem.


- Tu każdy żyje sobie w swoim mieszkaniu, nikt się nie wychyla, tu sąsiad jest inwalidą, ja jestem po zawale, nigdy nie wiadomo – mówi lokator kamienicy.


Zięć pani Katarzyny, pan Dominik zgłosił sprawę kradzieży prądu do administracji budynku. Postanowiliśmy sprawdzić czy administracja zajęła się tym problemem.


 - Podjechaliśmy tutaj z elektrykiem i okazuje się, że w tej chwili nie ma żadnej kradzieży, ale jest gniazdko zamontowane na górze, w ubikacji. To gniazdko musimy zlikwidować -  mówi pracownik  administracji.


Sprawa trafiła też na policję. Pani Katarzyna zapłaciła wysokie rachunki za prąd, ale chce wyjaśnić sprawę. Nie stać jej, żeby co miesiąc,  płacić kilkaset złotych za energię elektryczną.


-  Przyjechała policja i na ich oczach można powiedzieć,  na gorącym uczynku go złapali.  Jeden przedłużacz był rozdzielony na pięć kolejnych - mówi pan Dominik.


-  44-letni mężczyzna usłyszał już zarzuty kradzieży prądu, na kwotę nie mniejszą niż 500 złotych, przyznał się do tego przestępstwa, to postępowanie jest aktualnie w toku.  Tłumaczył się tym,  że trzy miesiące  temu,  ponieważ nie płacił za energię  elektryczną,  przedsiębiorstwo energetyczne odcięło u dopływ prądu. Za to przestępstwo  mężczyźnie grozi do 5 lat więzienia – mówi Elwira Jurasz z  Komendy Miejskiej Policji w Bielsku -Białej.


-  Musiałam to zapłacić.  Nie miałam wyjścia, zostałabym i ja bez prądu – mówi pani Katarzyna. *

 

*skrót materiału

 

Reporterka: Angelika Trela

 

atrela@polsat.com.pl