Przez pralkę zabiorą im dzieci?
Państwo Krawczykowie z Lubelszczyzny żyją skromnie, ale szczęśliwie. Tworzą dobrą rodzinę, która wspiera się w trudnych chwilach. Kilka lat temu poprosili pomoc społeczną o wsparcie finansowe przy zakupie nowej pralki. Urzędnicy pomogli, ale od tej pory zaczęli rodzinę obserwować.
Anna i Janusz Krawczykowie mieszkają w Hucie-Dąbrowie na Lubelszczyźnie. Wychowują troje dzieci. Krawczykowie żyją skromnie, ale robią wszystko, by dzieciom niczego nie brakowało.
- Jesteśmy dobrą rodziną. Dbamy o dzieci, wszystko mają. Nie narzekają na nic. Jest skromnie, ale są szczęśliwe z nami. Nie wyobrażam sobie życia bez męża, bez dzieci, a dzieci bez nas – mówi Anna Krawczyk, której ograniczono prawa rodzicielskie.
W 2013 roku Krawczykowie poprosili gminę o pomoc finansową. Chcieli kupić nową pralkę. Dziś żałują tej decyzji, bo od tego czasu ich problemy nie mają końca.
- Mieliśmy pralkę, zepsuła się, tylko sam pracowałem – mówi Janusz Krawczyk, któremu ograniczono prawa rodzicielskie.
- Przyznano nam 600 złotych, kupiliśmy pralkę i od tamtej pory opieka zaczęła interesować się nami, naszą rodziną – mówi pani Anna.
Małżeństwo twierdzi, że urzędnicy od momentu zakupu pralki zaczęli uprzykrzać im życie. Najpierw stwierdzili, że rodzina jest niewydolna, a rodzice niewłaściwie zajmują się dziećmi. Krawczykom przydzielono asystenta rodziny, który zdaniem pani Anny próbował skłócić ją z mężem, a pana Janusza z pasierbem.
- To nie jest prawda, że się nie dogadują. Normalne, że nieraz my jako małżeństwo mamy usterki. Tak samo w przypadku Bartka i mojego męża. To nie jest tak, że oni się nienawidzą, oni się lubią – mówi pani Anna.
- Nie sugerowaliśmy takiego konfliktu, on faktycznie był. Była taka potrzeba, żeby skontrolować sytuację i mieć wgląd w tę rodzinę – mówi Tomasz Ciężki z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krzywdzie.
Pan Janusz twierdzi, że został nawet pomówiony o znęcanie się nad rodziną. Założono niebieską kartę. Z tego powodu Krawczykowie zrezygnowali z pomocy asystenta rodziny. Działania urzędników doprowadziły sprawę przed sąd, który ograniczył małżeństwu prawa do opieki nad dziećmi.
- W stosunku do obojga rodziców sąd wydał postanowienie o ograniczeniu władzy rodzicielskiej nad małoletnimi dziećmi, poprzez poddanie wykonywania tej władzy nadzorowi kuratora – mówi Edyta Cieliszak z Sądu Rejonowego w Łukowie.
Postanowiliśmy odwiedzić rodzinę bez zapowiedzi, by sprawdzić, czy zarzuty GOPS-u można potwierdzić. Według nas sytuacja wygląda inaczej, niż opisywali to do tej pory urzędnicy. Poinformowaliśmy o tym kierownika ośrodka pomocy, który ku naszemu zdziwieniu także uważa, że w ostatnich tygodniach w rodzinie sytuacja się zmieniła, a urzędnicy poinformowali już o tym sąd.
- W czerwcu była wysyłana do sądu informacja. Na zlecenie sądu był przeprowadzony wywiad środowiskowy. Ta opinia była pozytywna - mówi Tomasz Ciężki z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krzywdzie.
Krawczykowie są bezsilni. Ich problemy się nie skończyły. W sądzie nadal toczy się postępowanie dotyczące zmiany władzy rodzicielskiej. I mimo, że urzędnicy socjalni zmienili zdanie na temat Krawczyków, to pani Anna obawia się, że dzieci mogą trafić do rodziny zastępczej.
- Będę do końca życia żałował, że zwróciliśmy się do nich o pomoc. Ktoś mi mówił, że lepiej z nimi nie zaczynać, nie prosić, bo później są kłopoty. I to jest prawda – mówi pan Janusz.
- Obawiam się, że zabiorą nam dzieci. Będę walczyć do końca moich sił – mówi pani Anna. *
*skrót materiału
Reporter: Paweł Gregorowicz
pgregorowicz@polsat.com.pl