Nie jego kredyty, ale jego kłopoty

Pan Marcin nigdy nie zgubił dowodu, nigdy też nie został mu ukradziony. Jednak na jego dane osobowe ktoś wziął - i nadal bierze - kredyty. Okazało się, że ktoś perfekcyjnie sfałszował jego dowód osobisty. Oszust jest nieuchwytny, policja bezradna, a do pana Marcina pukają komornicy.

Pan Marcin mieszka z żoną i trojgiem dzieci nieopodal Kraśnika na Lubelszczyźnie. Rodzina wiodła spokojne życie  aż do lutego 2015 roku, kiedy potrzebowała niewielkiej pożyczki.


- Chcieliśmy zrobić chrzciny średniemu synowi i mąż poszedł zapytać o kredyt. Wtedy zadzwoniła pani i powiedziała, że mamy już tyle rat, że nasze fundusze nie wystarczą na kolejny kredyt  - mówi Katarzyna Wojciechowska, żona pana Marcina.


- W pierwszej kolejności sobie pomyślałem, że to jakaś pomyłka jest. Po chwili przeszło mi przez myśl, że ktoś mógł wziąć na mnie kredyt, ale dowód miałem w kieszeni, dowód mi nie zginął – mówi Marcin Wojciechowski, który padł ofiarą oszustw.


Okazało się, że ktoś podszywając się pod pana Marcina wziął kredyty w dziesięciu bankach i firmach pożyczkowych na kwotę ponad 40 tysięcy złotych. Oszust posłużył się sfałszowanym dowodem pana Marcina. Mężczyzna natychmiast zastrzegł dokument,  ale było już za późno. Sfałszowany dowód już był w obiegu.


- Ktoś znał moje imię i nazwisko, numer  dowodu, PESEL i nie wiem, w jaki sposób wykonał taki sam dowód osobisty jak mój – mówi pan Marcin.


Pan Marcin usiłował sprawę wyjaśnić. Skierował się do kraśnickiej komendy policji. Śledczy nie zdołali jednak ustalić, kim jest oszust.


- Sprawca był czujny, za każdym razem, za każdym wyłudzeniem zmieniał miejsce pobytu  – mówi Janusz Majewski z Komendy Powiatowej Policji w Kraśniku.


- Bank nie był w stanie zweryfikować tych danych ze względu na sposób podrobienia tego dokumentu, jak widać był on podrobiony dosyć skutecznie – mówi Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.


Państwo Wojciechowscy poinformowali wszystkie banki i biura pożyczkowe, że padli ofiarą oszustwa. Byli pewni, że sprawę udało się odkręcić.


- Rok później chciałem wziąć abonament telewizyjny. Nie mogłem wziąć, bo w Krajowym Rejestrze Długów widniały kolejne dwie pożyczki.

 

Trzy dni temu  chciałem wyciągnąć  pieniądze bankomatu, pieniędzy nie było. Okazało się, że komornik sądowy zajął mi pieniądze na koncie, prawie 10 tysięcy złotych mi zniknęło z konta w jednej chwili – mówi pan Marcin.


- Znowu musimy wysyłać dokumenty, znowu spotykamy się z niechęcią udzielenia nam informacji,  bo jak to możliwe, że to nie nasze kredyty, skoro jest windykacja – mówi pani Katarzyna.


Państwo Wojciechowscy po raz kolejny złożyli zawiadomienie na policji. Boją się, że ich problemy nie skończą się nigdy. 


- Największy strach jest przed tym,  że kolejne placówki bankowe zgłosiły się do windykacji i kolejne kredyty ujawnią się – mówi  pan Marcin.*

 

*skrót materiału

 

Reporterka: Irmina Brachacz – Przesmycka


ibrachacz@polsat.com.pl