Żwirownia pełna trucizny

Żwirownia w Ełganowie leży niedaleko Gdańska. Pięć lat temu ujawniono, że wyrobiska wypełniano ziemią wymieszaną z odpadami z gdańskiej spalarni śmieci. Zawierały one niebezpieczne toksyny, które przyjechały z Ukrainy. Do dzisiaj nie wiadomo, jakie to substancje, a batalia urzędnicza trawa od lat.

Żwirownia w Ełganowie leży 30 kilometrów od Gdańska. Pięć lat temu wyszło na jaw, że filary wyrobiska nielegalnie wypełniano ziemią wymieszaną z odpadami z gdańskiej spalarni śmieci. Zawierały one niebezpieczne toksyny. Najwięcej było pestycydów zakazanych od 2005 roku. W skarpie może być nawet 200 tysięcy ton skażonej ziemi.


- Pozostałości po złym wypaleniu odpadów ukraińskich, przywiezionych do Polski, są nielegalne.  Po ciemku, po kryjomu wywiezione do żwirowni w Ełganowie – mówi Jarosław Stańczyk z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Gdańsku.


- Boimy się  trucizny, która tutaj została wysypana i do wód gruntowych przemieści się – mówi mieszkaniec gminy Trąbki Wielkie.


- Wojewódzki Inspektorat  Ochrony Środowiska  dokonał szybkiej kontroli gruntu i wody na terenie żwirowni. I skażenie atrazyny, i HCB, które było w niektórych miejscach, było przekroczone tysiąc razy niż dopuszczalne normy – mówi Błażej Konkol, Wójt Gminy Trąbki Wielkie.


- Pod pretekstem rekultywacji, została tam złożona znaczna ilość odpadów, do tej pory nie ustalono,  ile co do tony tego paskudztwa tam leży – mówi Jarosław Stańczyk z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Gdańsku.


Niebezpieczne odpady przedostały się najpierw do wód wyrobiska kopalni, a potem do wód podziemnych. Było zagrożenie życia i zdrowia mieszkańców, dlatego żwirownię zamknięto. Dopiero w zeszłym roku trzy osoby stanęły przed sądem. Ich proces trwa. Jednak prokuratura nie zabezpieczyła żadnego majątku na poczet odszkodowań.


- Wystąpiłem do prokuratury o zabezpieczenie majątku ruchomego i nieruchomego firmy, okazało się, że nie ma czego zabezpieczać. Tego majątku już nie ma, on jest w innej firmie – mówi Błażej Konkol, Wójt Gminy Trąbki Wielkie.


- Marszałek wymierzył karę za eksploatację poza obszarem górniczym. Ta kara i decyzja jest ostateczna, podlega egzekucji przez wierzycieli, w tym przypadku to Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, drugim wierzycielem jest Gmina Trąbki Wielkie - mówi Tadeusz Styn z Urzędu  Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego.


- Została naliczona kara za nielegalne wydobycie w kwocie 11 milinów złotych. Oczywiście nikt tych pieniędzy do tej pory nie widział i nie widzi, mimo że trwa proces windykacji – mówi Błażej Konkol, Wójt Gminy Trąbki Wielkie.


- Przestępstwa zarzucone Krzysztofowi P., byłemu prezesowi spółki zagrożone są karą do 5 lat pozbawienia wolności, natomiast nieumyślne popełnienie tego typu przestępstwa zagrożone jest karą grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienie wolności do lat dwóch – mówi Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.


Po pięciu latach od wybuchu afery niewiele się zmieniło. Tyle tylko, że Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska co kwartał monitoruje stężenie toksyn w wodzie. Zlecane są raporty, za które też płaci podatnik. Ziemi nie można wywieźć, bo trwa postępowanie administracyjne. Poza tym koszt tej operacji to ponad 25 milinów złotych.


- Cały czas są wykonywane jakieś działania pozorne bądź formalne. Odwołanie, sąd administracyjny, wojewódzki, naczelny, kasacje, minister  - mówi mieszkaniec Gminy Trąbki Wielkie.


Mimo upływu lat nadal nie wiadomo, co faktycznie zakopano w skarpach umacniających wały żwirowni  w Ełganowie. Potrzebne są kosztowne, specjalistyczne badania geologiczne. W tej chwili los całej sprawy jest w ręku Ministra Środowiska. Ten jednak od pół roku nie zajął stanowiska, czy firma ma odpowiedzieć za skażenie terenu.


- Podjęłam decyzję o zbadaniu zawartości pierwiastków związków radioaktywnych w tych odpadach ze względu na to, że pochodzą z Ukrainy – mówi Danuta Makowska z  Regionalnej  Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku.


- Czekamy w tej chwili na rozstrzygnięcie ministra. Bez tego nie da się wejść w wykonanie zastępcze i ubieganie się o jakiekolwiek środki. Wiadomo, że samorząd nie wyłoży środków – mówi Tadeusz Styn z Urzędu  Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego.

 

Fragment odpowiedzi Ministerstwo Środowiska:

 

 „Do czasu rozstrzygnięcia postępowania nie możemy Państwu udzielić żadnych wiążących informacji w tej sprawie.”

 

- Może chociażby zrobić jakieś zabezpieczenia, jakieś informacje, żeby było wiadomo, że to jest teren skażony – mówi mieszkanka Gminy Trąbki Wielkie. *

 

*skrót materiału

 

Reporterka: Małgorzata Pietkiewicz

 

mpietkiewicz@polsat.com.pl