Zwrócił auto do komisu, pieniędzy nie odzyskał
Pan Mariusz kupił z matką w listopadzie ubiegłego roku samochód w jednym z radomskich komisów. Zapłacił ponad 27 tysięcy złotych. Dziś nie ma ani auta, ani pieniędzy. Mężczyzna zwrócił wóz, gdy okazało się, że samochód ma niejasną przeszłość. Właściciel komisu pieniędzy oddać nie zamierza.
- Gdy pojechałem po dwóch dniach zrobić przegląd, okazało się, że ten samochód nie posiada numeru VIN na podłodze. Diagnosta powiedział, że to auto trzeba jak najszybciej zwrócić – opowiada mężczyzna.
Dlatego po czterech dniach oddał samochód, a przedstawiciel komisu obiecał pieniądze zwrócić. Pan Mariusz ma nawet na to podpisane oświadczenie.
- Napisaliśmy, że komis zwróci w ciągu dwóch tygodni pieniądze. Do dzisiejszego dnia nie dostaliśmy nawet złotówki – mówi mężczyzna.
- Dwa tygodnie czekaliśmy, syn dzwonił, i ten pan mówił, żeby jeszcze chwilę zaczekać, bo ten samochód został sprzedany, ale na raty, ale do piątku część pieniędzy prześle, a to był poniedziałek – opowiada pani Bogumiła, matka pana Mariusza.
Pieniędzy jednak komis nie oddał, bo twierdzi, że właściciel firmy, która auto wstawiła do komisu… nie żyje. Pan Mariusz został zatem bez pieniędzy i bez samochodu. A komis do winy się nie poczuwa.
- Usłyszeliśmy, że jego to już nie obchodzi, bo właścicielem samochodu jest całkiem kto inny i ten właściciel samochodu umarł. Prosiliśmy o kontakt z rodziną, ale powiedział, że nie może teraz tego numeru podać, bo oni mają żałobę. Jest komis, to właściciel komisu odpowiada za samochód, tak nam się wydawało. Ale właścieciel komisu twierdzi, że oddał te pieniądze właścicielowi auta. Ale czy tak było? – zastanawia się pani Bogumiła, matka pana Mariusza.
Próbujemy porozmawiać z przedstawicielem radomskiego komisu. Niestety, gdy pojawiamy się na miejscu, okazuje się, że komis jest… zamknięty. Jego właściciel podobno wyjechał na wakacje.
To fragment rozmowy między panem Mariuszem a właścicielem komisu, którą wcześniej udało się zarejestrować:
Właściciel komisu: Pan kupił samochód na naszym placu, ale nie ode mnie.
Pan Mariusz: Ale pana firma wzięła pieniądze za to auto.
Właściciel komisu: Nie moja.
Pan Mariusz: Ja pana pracownikowi dałem pieniądze.
Właściciel komisu: Panu samochód sprzedawała inna firma, a nie moja. Ja jestem tylko właścicielem placu, z którego korzystają osoby posiadające samochody.
Pan Mariusz: A pieniądze kto wziął?
Właściciel komisu: Ja nie jestem teraz w stanie panu powiedzieć, komu pan płacił.
Właścicielem samochodu jest Krzysztof G. Szukamy go pod wskazanym adresem. Jego dawny sąsiad potwierdza nam, że mężczyzna zmarł.
- On nie żyje już z rok. On handlował samochodami, już też go ktoś szukał o samochód – mówi sąsiad.
- Chciałem zgłosić tę sprawę na policję, ale powiedzieli, że się nie zajmą, żeby na drodze cywilnej dochodzić. Nie przypuszczałem, że to jest taki przekręt, że zostałem oszukany. Teraz zatrzymałbym to auto i czekał do wyjaśnienia – twierdzi pan Mariusz.*
* skrót materiału
Reporter: Aneta Krajewska
akrajewska@polsat.com.pl