Wyzysk w Hucie Szkła Zawiercie. Produkcja szła, pensji nie ma
Kilkuset byłych pracowników Huty Szkła Zawiercie i obecnych pracowników nowopowstałej Huty Szkła Kryształowego czeka zaległe pensje. Nie pomogły im wyroki, komornik, inspekcja pracy ani syndyk, bo majątek dawnej huty rozpłynął się. Firma ogłosiła upadłość, a jej prezes założył nową spółkę i wynajął od syndyka ten sam teren. Co więcej, dalej nie płaci on pracownikom, a syndykowi za dzierżawę.
Spędzili w tym miejscu po kilkadziesiąt lat. Dziś mogą się czuć tylko wykorzystani. Byli i obecni pracownicy Huty Szkła Zawiercie wciąż czekają na swoje ciężko zarobione pensje. Kłopoty zaczęły się kilka lat temu.
- Pracowałam 15 lat, miałam wypadek, jestem na rencie, mam tylko renty 600 zł. Mój mąż pracował w hucie do tej pory. Był na każde zawołanie, telefon, aż w końcu dostał zawału – mówi Elżbieta Gumul, była pracownica huty. A jej mąż, Wacław dodaje, że zakład jest mu winien 44 tys. zł brutto.
- Na liście wierzycieli znajduje się ponad 400 pracowników – informuje Adam Synakiewicz z Sądu Okręgowego w Częstochowie.
- Ludzie otrzymywali 50 zł, 100 zł, 200 zł wypłaty, to się trzeba było cieszyć. I jak to zapłacić mieszkanie? – pyta Roman Frej, były pracownik huty.
- Był taki okres, że byliśmy 10 miesięcy z wypłatami w plecy. 10 miesięcy. Ludzie na ulicy to się pukali w głowę, co my tam robimy. Myśmy wierzyli! Wykonywało się robotę, odchodziły zamówienia, wierzyliśmy, że jakoś te pieniądze wcześniej czy później odzyskamy – opowiada Mariusz Książak, pracownik huty.
Pozostawieni bez wypłat pracownicy zaczęli składać wypowiedzenia. A wraz z nimi pozwy do sądu. Bez problemu dostali nakazy zapłaty.
- Później oddaliśmy sprawy do komornika, ale oni zawsze się dowiedzieli, kiedy przyjeżdża komornik i wywozili, samochód za samochodem, towar poza zakład. Nie wiemy gdzie on jechał – twierdzi Renata Protasiewicz, była pracownica huty.
- Część zostało wyprzedane, a część nowy właściciel wywiózł na złom. Co na stałe do podłogi nie było przykręcone, to wszystko pojechało na złom. Rurki, elewacje z budynków – dodaje Piotr Mucha, były pracownik huty.
Wkrótce wszystkie wyroki przestały mieć znaczenie, bo Hutę postawiono w stan upadłości. Na jej miejsce powstała kolejna spółka. Z tym samym prezesem – Jarosławem Ch. Część pracowników przeszła do nowej firmy. Syndyk wydzierżawił jej hutę. Tyle że nowa spółka za wynajem nie płaci!
- Tylko zmieniła się nazwa, wszyscy w zarządzie są ci sami, zmienia się tylko kolejność: ten był prezesem, ten jest zastępcą, ale to są te same osoby – przekonuje Janina Urbańczyk, była pracownica huty.
- Ktoś na tym zakładzie musi dobrze żyć. Przecież zakład funkcjonuje, tu pracują ludzie. Syndyk nie ma pieniędzy, Ch. nie ma pieniędzy i my nie mamy pieniędzy. Kto do k… ma te pieniądze? – pyta zdenerwowany Mariusz Książak, pracownik huty.
- Przecież jeżeli coś takiego robiłby ktoś z nas, prostych ludzi, to byśmy siedzieli, z więzienia nie wyszli! Jak tak można? Jak można wierzyć, że w Polsce jest sprawiedliwość? – pyta Renata Protasiewicz, była pracownica huty.
- Huta nie dysponuje żadnym majątkiem który można by było spieniężyć. W całości jest on obciążonym hipotekami czy zastawami – tłumaczy skąd brak pieniędzy na wypłaty Adam Synakiewicz z Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Gdy realizowaliśmy materiał, w zakładzie pojawił się jego wiceprezes. Niestety. Ani on ani nikt z przedstawicieli zarządu nie zgodził się na wypowiedź przed kamerą. Nasza reporterka pozostawiła swój numer telefonu, by skontaktował się z nią prezes zakładu.
Prezes nie oddzwonił do dziś. Przez kilka dni codziennie odwiedzaliśmy jego biuro – bezskutecznie. O kłopotach pracowników wiedzą wszyscy. Ale póki co rozkładają ręce.
- Były nakładane na firmę grzywny przymuszające do płacenia pensji. Grzywny nie były płacone. W tej chwili zostały one wszystkie umorzone z powodu tego, że trwa postępowanie upadłościowe – informuje Jerzy Kubis z Państwowej Inspekcji Pracy w Katowicach.
Reporterka: Państwo wydajecie nakazy, nakładacie karę grzywny, a ci ludzie nadal pozostają bez pieniędzy.
Jerzy Kubis: Tak i to jest bardzo smutne, powiedziałbym nawet, bulwersujące.
Sprawą zajęła się także częstochowska prokuratura. Mimo że wcześniej odmawiano pracownikom wszczęcia śledztwa, dziś prokuratorzy dostrzegają problem.
- Zachodzi podejrzenie, że część składników majątkowych Huty Szkła Zawiercie mogła być wyprowadzana do powiązanych spółek – informuje Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
- To są nie ludzie! Oni stawiają wille, domy, w jeden dzień, a my nie mamy z czego żyć – podsumowuje Elżbieta Gumul, była pracownica huty.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka
ibrachacz@polsat.com.pl