Wrobiony w kredyty. Nawet nie wie, ile pieniędzy wyłudzono na jego nazwisko

Nigdy nie zgubił i nie zostawiał nigdzie dowodu osobistego, a i tak padł ofiarą oszustów. 35-letni Sebastian Firkowski z Łodzi od dwóch tygodni przeżywa koszmar. Z tego, co się dotychczas dowiedział, jest zadłużony na co najmniej 12 tys. zł w firmach oferujących szybkie pożyczki. Cała sprawa wyszła na jaw przypadkiem.

- Odebrałem telefon na swoim biurku w pracy. Pani zapytała, czy składałem wniosek u nich o kredyt. Ktoś podając moje dane złożył taki wniosek -  opowiada Sebastian Firkowski.

Mężczyzna podejrzewa, że ktoś zdobył jego dane, które wpisywał w internetowym wniosku starając się o kartę kredytową. Używając ich założył konto w banku. Oszust podszywający się pod pana Sebastiana korzystał z tego konta wyłudzając pieniądze w firmach pożyczkowych.

- Była taka promocja w sklepie internetowym, że jak się weźmie kartę kredytową, wyda się na niej tysiąc złotych, to dostaje się voucher na 400 zł. Długo się wahałem, widziałem jakich danych oczekują, jak każdy bank, ale się zgodziłem. Jeden z tych dokumentów, to był taki formularz, gdzie było trzeba wpisać imię i nazwisko, pesel, nr dowodu, nazwisko panieńskie matki, miejsce pracy, mój adres. Podejrzewam, że albo wypłynęło ono w banku przez jakąś dziurę, albo ten papierek wpadł w ręce kogoś nieodpowiedniego - mówi pan Sebastian.

- Nikt odpowiedzialny nie powie dzisiaj, że nie ma przestępcy, który nie jest w stanie wprowadzić w błąd jednej spośród 170 tys. osób pracujących w sektorze bankowym. Ale chcę zapewnić, że odsetek takich przestępstw jest bardzo mały – zapewnia Przemysław Barbrich ze Związki Banków Polskich.

- Według BIK-u było 10 zapytań (o pożyczki – red.) łącznie na kwotę 80 tys. zł w ciągu niecałych 24 godzin – dodaje Sebastian Firkowski.

- Ważny jest nasz zdrowy rozsądek i przezorność. Musimy pilnować naszych dokumentów, naszych danych, nie udostępniać ich osobą nieuprawnionym, niepowołanym, bądź w różnych podejrzanych sytuacjach. Warto działać prewencyjnie i już wcześniej założyć sobie profil w BIK-u, ustawić usługę alertów, po to, żeby zareagować, jak ktoś zaciągnie kredyt na nasze dane – radzi Marcin Gozdek z Biura Informacji Kredytowej.

Pan Sebastian zawiadomił policję, zastrzegł swój dowód w banku, zablokował fałszywe konto, założył profil w Biurze Informacji Kredytowej i porozsyłał maile do kilkudziesięciu firm oferujących chwilówki. Niestety oszust posługujący się jego danymi zdołał wyłudzić kolejne pożyczki.

Pan Sebastian wszedł na stronę internetową  jednej z firm, która udzieliła pożyczki na jego dane… "W pięć minut od złożenia wniosku pieniądze znajdą się na Twoim koncie" - przeczytał na stronie i skomentował: to nic dziwnego, że nie zdążyłem zablokować tej pożyczki.

Rozmowa telefoniczna z konsultantką również nie uspokoiła mężczyzny.
Pan Sebastian: U państwa składając pożyczkę trzeba się okazać dowodem, skanem?
Konsultantka: Nie, to są pożyczki online.
- Czyli wystarczy dane osobowe podać?
- Dokładnie.

- Niestety próby wyłudzenia pożyczki z wykorzystaniem cudzych danych zdarzają się dosyć często. Każdego dnia jest odnotowywanych kilkadziesiąt takich prób. Niestety proceder jest taki, że jeśli złodziejowi uda się zaciągnąć jedną pożyczkę lub jeden kredyt, to kontynuuje poszukiwanie kredytów w innych instytucjach i jeśli nie przerwiemy tego ciągu zdarzeń, to za kilka dni będziemy mieć wiele, wiele  pożyczek lub kredytów – informuje Marcin Gozdek z Biura Informacji Kredytowej.

Każdy dzień zaczyna się podobnie - pan Sebastian sprawdza, czy w Biurze Informacji Kredytowej nie pojawił się kolejny obciążający go wpis. Mężczyzna obawia się, że przez oszustów wyłudzających pieniądze na jego nazwisko, może mieć problem ze swoim kredytem hipotecznym i stracić mieszkanie.

- Co, jeżeli chwilówki nie będą chciały uwzględnić tego faktu, że toczone jest postępowanie i będą się chciały wpisywać mój dług w BIK, czy prowadzić egzekucję? A co jak bank wypowie mi kredyt hipoteczny za to, że wbrew umowie zaciągnąłem niby zobowiązania? Sześć lat spłacania kredytu i co, zostanę zlicytowany? – pyta Sebastian Firkowski.*

* skrót materiału

Reporter: Milena Sławińska

mslawinska@polsat.com.pl