Myjnia pod oknami. Ludzie żyją wśród chemikaliów

Bezdotykowa myjnia samochodowa uprzykrza życie Galinie Łapko z Wąbrzeźna i jej sąsiadom. Ludzie skarżą się na uciążliwy hałas, nieprzyjemny zapach i chemikalia, które wraz z rozproszoną wodą są zwiewane na ich działki. Myjnia działa codziennie od godz. 6 do 22.

Galina Łapko w 2011 roku przyjechała do Wąbrzeźna z Syberii jako repatriantka. Razem z mężem kobieta kupiła dom. Chciała, by w przyszłości dołączyły do niej dzieci i wnuki. Radość kobiety trwała krótko. W 2015 roku pani Galina dowiedziała się o budowie myjni tuż za jej ogrodzeniem.

- Zamiast pomóc im, otoczyć ich opieką, to zgotowali im takie piekło. Bo to jest piekło. Codziennie zmagają się z hałasem i smrodem – opowiada Irena Dąbrowska, znajoma pani Galiny.

- Od razu byłam przerażona, bo wiedziałam, że nasza rodzina jest uczulona na chemię, po linii mojego małżonka - trzy wnuczki. Żadna chemia nie może być łagodna dla człowieka – mówi Galina Łapko.

W październiku 2016 roku właściciel myjni rozpoczął działalność tuż przy działce pani Galiny. Kobieta i jej znajomi oraz niektórzy sąsiedzi skarżą się na wiele uciążliwości spowodowanych działaniem myjni, która pracuje codziennie od 6 do 22.

- Tak nie może być, żeby ludzie nie mogli otworzyć okna, drzwi. Ja się bardzo dziwię, że sobie na to pozwolili – twierdzi Urszula Tryczak, mieszkanka osiedla.

- Cały czas hałas, hałas, hałas i oczywiście smród. W ogóle nie ma żadnego odpoczynku. A nie idzie oddychać, jak się otworzy okna – dodaje Katarzyna Góracz.

- Nic nie dają te zadaszenia. Chmura rozproszonej wody z chemikaliami idzie tak, jak wieje wiatr – dodaje Maria Fajt.

Sprawa myjni trafiła do sądu administracyjnego. W grudniu 2016 roku sąd stwierdził nieprawidłowości w wydanej przez starostę i wojewodę decyzji pozwolenia na budowę i uchylił ich decyzję. Spotkaliśmy się z właścicielami myjni.

- Przecież my tam prochu nie wymyśliliśmy. Stosujemy wszystkie środki zgodnie z normami, certyfikatami. Jest to myjnia bezdotykowa, najwyższa półka, która jest sprzedawana w Europie. Nie ma możliwości, żeby tam cokolwiek dobudować. Jest na pewno dyskomfort, to trzeba przyjąć - powiedzieli.

- Projekt budowlany był niekompletny, niedostosowany do przedmiotowej inwestycji, do jej charakterystyki, sposobu oddziaływania na środowisko oraz okoliczne tereny. W szczególności nie określał zakresu oddziaływania myjni na poziom emitowanego hałasu, jak również zakresu emitowanych substancji przez urządzenia myjni – informuje Teresa Liwacz z Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Bydgoszczy.

- To, że inwestor zbudował tu „więżę babilońską”, te zadaszenie, to po prostu taki gest, który oszukuje przyrodę. Wiatru się nie spyta, w jaką stronę ma wiać – dodaje Galina Łapko..

- To nie jest tak, że jest stały zestaw reguł, bezwzględnie obowiązujących w każdej sytuacji. Wiele rzeczy to są kwestie ocenne. Jeden organ może to ocenić tak, drugi inaczej. Sąd ma prawo do własnych ocen – uważa Iwona Gilewicz z Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy.

Spór o myjnię będzie rozpatrywał Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie najwcześniej w 2019 roku. Pani Galina i niektórzy sąsiedzi nie chcą myjni samochodowej pod swoimi oknami. Właściciel nieruchomości nie zamierza jednak zamykać interesu.

- Jakby tu żaby były zdechłe, to by już tej myjni nie było, bo wiadomo jak jest. Natomiast zdrowie człowieka… Nawet jak ludzie będą chorować , to nic się nie zmieni tutaj – twierdzi Katarzyna Góracz, mieszkanka osiedla.*

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz-Szklarska

kszumielewicz@polsat.com.pl