Syn nie ugotuje, nie zrobi zakupów. Urzędnicy wysyłają matkę do pracy

Sylwia Meller z Poznania po 27 latach wychowywania syna z zespołem Downa usłyszała, że ma on nie znaczny, lecz umiarkowany stopień niepełnosprawności. Decyzja komisji lekarskiej odebrała kobiecie 1400 zł świadczenia. By utrzymać rodzinę, musi iść do pracy. Pani Sylwia twierdzi, że pod jej nieobecność syn sobie nie poradzi.

Michał Meller ma 27 lat. Od urodzenia cierpi na zespół Downa. Pani Sylwia wychowuje go sama.

- Zostaliśmy z Michałem sami, jak zaszłam z bratem Michała w ciążę. Od tego czasu wychowuję dzieci sama, byłam dla niego mamą i tatą, uczyłam go jeździć na rowerze, całe życie jest ze mną, ze mną czuje się bezpiecznie – opowiada Sylwia Meller.

27-latek uczęszcza na warsztaty. Razem z innymi podopiecznymi ma tam zajęcia z terapeutami. Odbywa praktyki i uczy się
podstawowych czynności, które pomagają mu w codziennym funkcjonowaniu. 

- Bierze udział z naszymi terapeutami w praktykach wewnętrznych i zewnętrznych w warsztacie. Czyli dowiaduje się, czym jest praca, jakie obowiązki są z tym związane. Robi postępy, ale jeszcze wiele musi się nauczyć – tłumaczy Adam Madejski, kierownik Warsztatu Terapii Zajęciowej „Przylesie”, Stowarzyszenie Na Tak.

Pan Michał od urodzenia co kilka lat musi stawiać się na komisję lekarską, która ocenia jego stopień niepełnosprawności. Dotychczas komisja orzekała znaczny stopień niepełnosprawności. Do lipca tego roku.

- Na tej komisji Michał miał zadane właściwie tylko dwa pytania: która jest godzina i czy on wie, po co tam przyszedł. Na pierwsze pytanie nie potrafił odpowiedzieć, bo nie zna się na zegarku, który ma wskazówki, a na drugie odpowiedział, że po to, żeby być zdrowym – opowiada Sylwia Meller.

- Otrzymaliśmy do wniosku dokumentację, to były głównie badania laboratoryjne oraz bardzo obszerna opinia z warsztatów terapii zajęciowej. Ta opinia psychologiczna była bardzo pozytywna, jeżeli chodzi o umiejętności, których nauczył się w ramach tych warsztatów. Wiadomo jest, że pan Meller samodzielnie całkowicie nie będzie funkcjonował. To wyczerpuje stopień umiarkowany – twierdzi Marzenna Perkowska z Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności.

Jak tłumaczy, stopień umiarkowany oznacza „tyle, że wymaga wsparcia, nadzoru na co dzień, pomocy w różnych czynnościach, natomiast wiele czynności nauczył się wykonywać sam”.
Adam Madejski, kierownik Warsztatu Terapii Zajęciowej „Przylesie”, gdzie uczęszcza pan Michał uważa, że pośpieszono się wydając taką decyzję.

- Michał jest już u nas prawie 3 lata i z każdym rokiem można stwierdzić, że nauczył się więcej, natomiast nie uważam, że to jest już stopień umiarkowany - twierdzi.

- Jak otworzyłam tę kopertę, to zaczęłam płakać. Nie mogłam uwierzyć w to, co jest napisane w tym orzeczeniu – wspomina Sylwia Meller.

Takie orzeczenie komisji oznacza, że pani Sylwia nie otrzymuje już świadczenia pielęgnacyjnego na syna w wysokości 1400 zł. Dodatkowo straciła ubezpieczenie zdrowotne. - Mam alimenty na Michała, więc tylko one nam zostały. Złożyłam wniosek o zasiłek pielęgnacyjny, oszczędności mi się kończą, nie wiem, co dalej. Według komisji, powinna zostawić dziecko w domu, bo jest samodzielne i iść do pracy – mówi pani Sylwia. 

- Przecież taka decyzja to jest być albo nie być dla Sylwii i dziecka. Niechby ta komisja przyszła do domu i poobserwowała – dodaje Krystyna Przybylska, sąsiadka pani Sylwii.

- Nie moim zadaniem rozstrzygać, czy pani może pracować, czy chce pracować. Syn uczestniczy w tych warsztatach. One są czynne od poniedziałku do piątku w godzinach 7 - 15. Opiekun ma szansę znalezienia pracy, żeby się utrzymać – odpowiada Marzenna Perkowska z Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności.

Pani Sylwia uważa, że orzeczenie jest krzywdzące dla niej i jej syna. Odwołała się od niego do wyższej instancji. Liczy, że wojewódzka komisja wyda orzeczenie, które będzie sprawiedliwe dla jej syna.

- Ja po prostu siadam i płaczę, nie mam już siły. Skrzywdzili mi dziecko – komentuje pani Sylwia.

- Nie płacz, wszystko będzie dobrze…. Kocham cię najbardziej na świecie – wtrąca pan Michał.*

* skrót materiału

Reporter: Angelika Trela

atrela@polsat.com.pl