Sąd swoje - gmina swoje: nie wypłaciła 100 tys. zł, nie zapewniła lokalu socjalnego!

Wracamy do sprawy Grażyny Kornackiej i jej trojga dzieci. Kobieta straciła mieszkanie przez długi byłego męża. Mogłaby je uratować, ale gmina Osina konsekwentnie odmawiała jej wypłaty pieniędzy z funduszu alimentacyjnego. Dziś to ponad 100 tys. zł. Mieszkanie zlicytowano i panią Grażynę czeka eksmisja. Kobieta liczyła na lokal socjalny od gminy, ale i o to musi walczyć z urzędnikami w sądzie.

Po naszej ostatniej wizycie problemy Grażyny Kornackiej z miejscowości Kikorze w Zachodniopomorskiem miały się skończyć. Niestety kobieta, która samotnie wychowuje troje małych dzieci, niedługo straci dach nad głową. A do tego pozostanie z ogromnymi długami.

- Dlaczego mnie i moje dzieci sprzedano, dlaczego mojego męża nie szukano? Spłaciłam dług, a nie mam mieszkania – mówi Grażyna Kornacka.

W 2015 roku komornik zagroził kobiecie, że przez długi byłego męża straci mieszkanie. Dlatego zaczęła je spłacać. Spłaciła blisko 20 tys. złotych.

- To był dług jeszcze za ojca. Potem odszedł. My nawet o tym nie wiedzieliśmy, że wziął kredyt – opowiada Klaudia Makosz, córka pani Grażyny.

Kobieta spłaciła większą część długu, ale to nie wystarczyło. 39-metrowy lokal został zlicytowany za jedną trzecią wartości. Kwota ze sprzedaży mieszkania trafiła do depozytu sądowego. Grażyna Kornacka wystąpiła do sądu o jej zwrot.

- Miało być tak, że cała ta kwota miała wrócić na mamy konto. A wpłynęło nam tylko 14 200 zł. A reszta poszła prawdopodobnie na konto ojca – tłumaczy Klaudia Makosz, córka pani Grażyny.

- Nie wiem, dlaczego mój były mąż dostał pół części ze sprzedaży mieszkania, a ja spłaciłam cały dług i odsetki. Gdzie jest prawo? – pyta Grażyna Kornacka.

- Sąd nie ocenia, jak została spłacona należność, kto ją spłacił, z jakich środków. Sąd podzielił tylko to, co zostało. A to, co zostało, należało się po połowie – informuje Tomasz Szaj, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie.

Pani Grażyna ma żal do sądu. Niestety, niedoskonałość przepisów prawa zaważyła na obecnej sytuacji czteroosobowej rodziny. Za nieco ponad 14 tys. zł kobieta nie mogła kupić mieszkania, a nowa właścicielka lokalu postanowiła eksmitować rodzinę. Zażądała też zapłaty ponad 4 tys. zł zaległego czynszu.

- Dostałam dokumenty od właścicielki, która nabyła moje mieszkanie: eksmisja albo zapłata 800 zł miesięcznie – kwituje pani Grażyna.

Kobiecie po opłaceniu rachunków i leków na utrzymanie rodziny zostaje 1000 zł. Dlatego wystąpiła do gminy o lokal socjalny. Gdy gmina odmówiła pomocy, sprawa trafiła do sądu. Zapadł wyrok, którego wójt gminy do tej pory nie wykonał.

- Sąd ustalił, że przysługuje jej prawo do lokalu socjalnego. Od tego wyroku gmina odwołała się. Na przełomie grudnia, stycznia sąd rozpozna apelację w tej sprawie – informuje Tomasz Szaj, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie.

Krzysztof Szwedo, wójt gminy Osina: Ja też jestem zobligowany o dbanie o interes gminy.
Reporter: Dlaczego pan się odwołał od tego wyroku?
Wójt: Dlatego, że taka jest sugestia mecenasa, który obsługuje nasz urząd. Ja bym pozostawił sprawę wyroku…
Reporter: Ja bym prosił o dokładną odpowiedź. Jeżeli jest wyrok sądu, który przyznaje pani Grażynie lokal socjalny, a gmina się od niego odwołuje, to nie ma tutaj dobrej woli urzędu.
Wójt: Jest dobra wola.

Gmina od kilku lat nie chce też wypłacić pani Grażynie zaległych pieniędzy z funduszu alimentacyjnego. Dziś kwota przekracza 100 tys. złotych. Urzędnicy tłumaczyli, że sąd nie sprecyzował, na kogo i w jakiej wysokości pieniądze mają być wypłacane. Gdy kobieta poprosiła o pomoc prawnika, okazało się, że gmina źle zinterpretowała przepisy..
Ośrodek pomocy społecznej nadal jednak robi wszystko, by powstałych zaległości nie wypłacić.

Reporter: Co musi się teraz stać, żeby państwo wypłacili pani Grażynie kwotę ponad stu tysięcy złotych?
Marcin Płusa, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Osinie: Czekamy na decyzję Samorządowego Kolegium Odwoławczego.
Reporter: Jeżeli SKO powie: „dobrze, te pieniądze pani Grażynie się należą”, to jaki będzie państwa ruch?
Kierownik: Wypłacimy.

- Nie ma pomocy, a jest troje niewinnych dzieci. Ja nie mówię o sobie. Gdybym była samotna, znalazłabym sobie jakąś pracę, wynajęła jakiś pokoik. Ale jest troje dzieci, które kocham – podsumowuje pani Grażyna.*

* skrót materiału

Reporter: Paweł Gregorowicz

pgregorowicz@polsat.com.pl