„Piecze w oczy, dzieci wymiotują”. Fetor z rzeszowskich zakładów drobiarskich

Rzeszów to miasto, które przedstawia się jako stolica innowacji. W jego samym centrum znajduje się Osiedle Tysiąclecia, którego mieszkańcy twierdzą, że nie mogą spokojnie żyć. Wszystko z powodu zakładów drobiarskich, które od wielu lat działają w okolicy. Problemem, jak mówią, jest hałas, a przede wszystkim fetor. - Piecze w oczy, w usta, dzieci wymiotują – opowiada jedna z mieszkanek.

- Niedogodności czuliśmy od samego początku, wzmogły się one, gdy kilka lat temu zakład zwiększył produkcję. - To jest nie do opowiedzenia, jaką my gehennę przeżywamy od 4-5 lat – mówi Zofia Sochacka mieszkająca w sąsiedztwie zakładów drobiarskich.
- Smród jest taki, że pewnego razu obudził mnie o 2 w nocy – wspomina inna mieszkanka, Anna Maladyn.

Katarzyna Wnuk dodaje, że położony najbliżej fermy plac zabaw stoi pusty,  „praktycznie nie ma tam dzieciaków, bo nie da się tego znieść”.

Mieszkańcy Osiedla Tysiąclecia zawiązali stowarzyszenie, aby wspólnie walczyć z problemem fetoru z zakładów. - Fetor ciągnie się po całym osiedlu – komentuje jedna z jego mieszkanek Danuta Pelc.

Lokalne instytucje były wielokrotnie zawiadamiane o problemie. Urzędnicy twierdzą, że działalność firmy jest starannie monitorowania. Nie ma to jednak wpływu na poprawę jakości życia mieszkańców.

- Wypadałoby, aby wreszcie zrobić z tym porządek, bo my się męczymy, a jako mieszkańcy jesteśmy bezradni. Nikt nam nie chce pomóc, żadna instytucja – uważa Zofia Sochacka, mieszkanka osiedla.

Czy rzeczywiście tak jest? Małgorzata Wojnowska z urzędu miasta Rzeszowa tłumaczy, że zakłady drobiarskie istnieją w tym miejscu od 65 lat. A miasto rozrosło się, poszerzyło granice, więc zakłady zostały otoczone osiedlami.

- Przeprowadzamy kontrole i zwracamy uwagę na wszystkie te elementy na terenie zakładu, które mogą powodować fetor. Na dzień dzisiejszy nie są naruszone żadne normy dotyczące powietrza, hałasu, odpadów ściekowych – mówi nam Wojnowska.
Reporter: Czyli w normie jest również to, że mieszkańcy Osiedla Tysiąclecia odczuwają nieprzyjemny zapach. 
Wojnowska: Oczywiście, to nie jest normalne, ale na to nie ma normy.

- Wciąż czekamy na ustawę odorową, która jest w fazie projektu od 10 lat – mówi Katarzyna Piskur z Podkarpackiego Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.

Danuta Pelc codziennie idąc do pracy przechodzi obok zakładów.  - Rano jak wjeżdżają auta z kurczakami, to ktokolwiek stoi przed rampą, zatyka nos. Z tych samochodów wylewa się woda i odchody – twierdzi.

O problemie fetoru i hałasu rozmawialiśmy też z pełnomocniczką zakładów. Podczas spotkania przedstawiliśmy filmy, które nagrali i nadesłali nam mieszkańcy.

- Nieprzyjemny zapach jest związany z transportem żywych kurcząt. Nie przeskoczymy tego, zwłaszcza latem, kiedy te incydenty mogły mieć miejsce. Poczyniliśmy kroki, aby zminimalizować tę kwestię. Kurczęta przewożone są do nas z odpowiednim harmonogramem. Przykry zapach to niedogodność incydentalna i krótkotrwała – wyjaśniła Iwona Jędrzejewska, pełnomocnik zarządu firmy Res-Drob.

- Nasz prezydent hołubi się tym, że Rzeszów jest stolicą innowacji. Fakt, Rzeszów jest ładny, ale niestety mamy taką "perełkę" w centrum miasta – podsumowuje Anna Maladyn, mieszkanka Osiedla Tysiąclecia.*

* skrót materiału

Reporter: Marcin Łukasik

mlukasik@polsat.com.pl