Chora Oliwia nie może wrócić do mieszkania

Ciężko chora 7-letnia Oliwia ze Szczecina została "zakładniczką" szpitala. Nie może wraz mamą i bratem oczekiwać na kolejną chemioterapię w mieszkaniu komunalnym, bo panuje w nim taka wilgoć, że farba sama odchodzi od ścian. Lokal jest zagrzybiony, a Oliwia walczy ze złośliwym nowotworem układu chłonnego. Ruszyliśmy z pomocą.

41-letnia Monika Konopińska w wraz z synem i 7-letnią córką Oliwią zajmuje lokal komunalny w stuletniej kamienicy w centrum miasta. Niestety warunki w jakich mieszka rodzina są tragiczne. Pani Monika od lat prosi urzędników o remont lub zamianę lokalu.

- Z naszego budynku ludzie pisali o remont, ale cały czas dostają z urzędu tą samą odpowiedź: nie ma pieniędzy i po prostu tego nie zrobią. Przekładane jest to z roku na rok. Większość prac w mieszkaniu robiłam sama. Kiedyś zbijałam ścianę w pokoju Oliwii i sama ją tynkowałam, malowałam, ale z czasem człowiek staje się coraz starszy – mówi pani Monika.

Niedawno na rodzinę spadły kolejne problemy. 7-letnia Oliwia ciężko zachorowała. Lekarze zdiagnozowali u niej nowotwór złośliwy. Pani Monika musiała zrezygnować z pracy, by być przy córce w szpitalu. Teraz utrzymuje się z prac dorywczych. Kobieta wystąpiła też do MOPR-u o zasiłek.

- Oliwia walczy z chorobą nowotworową układu chłonnego. To wysoce złośliwy chłoniak. Dwa miesiące temu rozpoczęła chemioterapię i uzyskaliśmy bardzo dobre efekty. Aczkolwiek za wcześnie jest mówić, bo taką chorobę leczy się wiele miesięcy. W przypadku Oliwii szacujemy, że będzie to półtora roku – wyjaśnia onkolog Tomasz Ociepa.

Oliwia przebywa w szpitalu od lipca. Jej pobyt wydłużył się, bo jak mówi Tomasz Ociepa, warunki domowe, do których mogła wrócić, nie spełniały podstawowych kryteriów, które zapewniałyby jej bezpieczeństwo po wyjściu ze szpitala.
Lekarze zaczęli walczyć o Oliwię, a pani Monika o nowe mieszkanie. Okazało się, że urzędnicy nie mają dla rodziny żadnej propozycji. Sprawa nabrała tempa, gdy lekarze ze szczecińskiego szpitala dowiedzieli się o warunkach mieszkaniowych pani Moniki. Wystawili też opinię, w której kategorycznie zabraniają 7-latce przebywania w zagrzybionym i pełnym pleśni mieszkaniu.

- To nie musi być sterylność  szpitala. Tu chodzi po prostu o czysty, suchy dom – mówi onkolog Tomasz Ociepa.

Pani Monika poinformowała o tym urząd. Dopiero wtedy urzędnicy zainteresowali się sprawą. Obiecali pomóc. Jednak do tej pory nic się nie działo.
Oliwia od dwóch miesięcy nie może wyjść ze szpitala. W nim czeka na kolejną dawkę chemioterapii. Dopiero po naszej interwencji szczeciński magistrat podjął konkretne decyzje. Rodzina nie dostanie nowego lokalu, ale może liczyć na remont obecnie zajmowanego.

- Podjęta została decyzja o remoncie tego mieszkania oraz żeby zbudować w nim łazienkę. Mamy świadomość, że ta dziewczynka nie może w takich warunkach mieszkać. Zdajemy sobie z tego sprawę, dlatego to co mogliśmy zrobić, zrobiliśmy. Są pewne przepisy, chciałoby się przyśpieszyć pewne rzeczy, ale kwestia pozwolenia na budowę, sporządzenia dokumentacji. To trochę musi potrwać - tłumaczy Tomasz Klek z Urzędu Miasta w Szczecinie.

Remont mieszkania może potrwać kilka tygodni. Urzędnicy obiecali, że w tym czasie rodzina będzie mogła przeprowadzić się do lokalu zastępczego.  *

* skrót materiału

Reporter: Paweł Gregorowicz

pgregorowicz@polsat.com.pl