Dali za drogie i nieprzystosowane do jej potrzeb mieszkanie
Urzędnicy zaproponowali niepełnosprawnej od urodzenia Urszuli Gruszczyńskej z Torunia zamianę mieszkania na większe, o wyższym standardzie. Kobieta, tak jak jej sąsiedzi, nie mogła obejrzeć lokalu przed podpisaniem umowy. Kiedy odebrała klucze okazało się, że lokal nie jest przystosowany do potrzeb osoby niepełnosprawnej, prowadzą do niego schody i jest za drogi, jak na możliwości kobiety.
Urszula Gruszczyńska od urodzenia jest osobą niepełnosprawną, przeszła liczne operacje, kolejne wciąż przed nią. Mieszka razem z synem, który również jest niepełnosprawny - w wieku 16 lat miał wypadek.
- W 1988 roku dostałam 32-metrowe mieszkanie, dwa pokoje, kuchnia i łazienka. Mieszkanie było bardzo zniszczone, dostosowałam je do mojej niepełnosprawności – opowiada pani Urszula, która urodziła się z wrodzoną wadą stawu biodrowego.
W 2013 roku Zakład Gospodarki Mieszkaniowej w Toruniu zaproponował pani Urszuli nowe, 42-metrowe mieszkanie. Lokal miał mieć wyższy standard.
- Przyszli do mnie pracownicy ZGM-u i administrator tego budynku. Pytałam, czy mając 733 zł dochodu będzie mnie stać na to mieszkanie, a on, że mam się nie martwić. Powiedział, że będą schody, ale mam się nie przejmować, bo będzie też winda. No to się na to zgodziłam, myślałam, że oni mi to mieszkanie pokażą. Ale nie, wszystko już było na telefon – mówi Urszula Gruszczyńska.
Jej syn Maciej twierdzi, że w nowym lokalu nie da się mieszkać. - Nie ma się gdzie umyć, nie mam gdzie sobie jedzenia zrobić. Sedes tak zwany mama ma w pokoju, to miska na pufie. Przy grubszych sprawach dokula się do toalety i tam robi – opowiada.
- Pani Gruszczyńska przejmując lokal nie zgłaszała żadnych zastrzeżeń, że nie jest on przystosowany dla osoby niepełnosprawnej. Był on w lepszym standardzie niż poprzednio zajmowany – mówi Dorota Benz-Kostrzewska z ZGM-u w Toruniu.
62-letnia kobieta, twierdzi, że mieszkanie nie jest dostosowane dla osoby niepełnosprawnej, na dowód przedstawiła dokumenty. Odkąd mieszka w dawnym hotelu, jej stan zdrowia się pogorszył. Po upadku ze schodów, dziś jeździ na wózku inwalidzkim.
- To jest mieszkanie narożne, ma tu zimno, nawet jakby bardziej odkręciła grzejniki, to nic nie pomoże – uważa sąsiadka Ewa Mazur.
Pani Urszula i jej sąsiedzi nie widzieli mieszkań przed podpisaniem umów. Nie wiedzieli, gdzie się wprowadzą. ZGM tłumaczy to tym, że lokale były w trakcie remontu.
- Faktycznie nie mogła go widzieć, bo to był budynek całkowicie przebudowywany, nowo adoptowany, skierowanie otrzymała w lutym, a w marcu przejęła lokal. Tak jak inni lokatorzy – potwierdza Dorota Benz-Kostrzewska z ZGM-u w Toruniu.
- Ten blok nie powinien w ogóle istnieć, to jest kartonowo-gipsowe. Lekkie puknięcie słychać w drugim końcu bloku. Tu nie powinny być mieszkania, tylko biura – uważa sąsiad Radosław Rypiński.
Schorowanej kobiety nie stać na czynsz, który jest kilkakrotnie wyższy niż w poprzednim mieszkaniu. Ma za złe urzędnikom, że nie wzięli pod uwagę jej dochodu i wydatków. Ci natomiast twierdzą, że wysokość czynszu była znana od początku. Niepełnosprawna pani Urszula będzie musiała opuścić to mieszkanie.
- Jak można dać osobie niepełnosprawnej z takim dochodem mieszkanie z tak wysokim czynszem… Tam płaciłam 133 zł, a tutaj, żeby utrzymać to mieszkanie, to tysiąc mi nie starczy – twierdzi Urszula Gruszczyńska.*
* skrót materiału
Reporter: Angelika Trela
atrela@polsat.com.pl