Matka z córką terroryzują mieszkańców kamienicy we Włocławku
56-letnia pani Marzena i jej dorosła córka Anna zamieniają w koszmar życie pozostałych mieszkańców kamienicy we Włocławku. Awantury i libacje alkoholowe są tam na porządku dziennym. Obie kobiety są częściowo ubezwłasnowolnione. Młodsza spodziewa się czwartego już dziecka. Troje wcześniejszych odebrał jej sąd.
- Chcą wychlać, pobzykać, zajarać, pojeść, idą do Marzeny. Przy tym demolują nam całą klatkę, zalewają mieszkania – powiedział Piotr Busz, mieszkaniec kamienicy.
W trakcie, gdy mężczyzna wypowiadał się do naszej kamery, rozgorzała kolejna awantura między sąsiadami w kamienicy. - I tak jest cały czas. Wreszcie ktoś to zobaczy na własne oczy. Tak mamy codziennie, wystarczy głupie spojrzenie – dodał.
W kamienicy przy Wojska Polskiego 29 we Włocławku od dwóch lat rozgrywa się dramat. Wszystko zaczęło się od, kiedy w jednym z lokali zamieszkała Marzena Jaworska wraz z córką – Anną Cymerman.
- To trwa już dwa lata. Problem jest z rodziną, która została przeniesiona z Zakrętu, takiej niesławnej dzielnicy Włocławka. Widać od razu, że to są chore psychicznie kobiety. Przez to, że mają wysokie renty, schodzi się do nich każde towarzystwo – ocenił Piotr Busz.
- Takie nieraz mam nerwy, że się z nią pokłócę (córką - red.), ale za parę minut ja albo ona przychodzi i się przepraszamy – opowiadała Marzena Jaworska.
Ale kobiety awanturują się również z sąsiadami:
Sąsiadka: Ty nawet nie wiesz, z kim jesteś w ciąży.
Anna Cymerman: Tak? A zamknij ku.. piz… sprzedawczyku je…
- Z kim byłaś? Z kim się je…
- Zamknij pi…
- Całe osiedle, cały Zakręt cię prze…, całe Wojska Polskiego cię prze… Ty nawet nie wiesz z kim ty masz dziecko.
- A ciebie wszyscy je…
- To po prostu jest walenie w okna, wyzywanie i grożenie, że jak nie otworzy, to urwą jej łeb. Ja się boję, dzieciaki innych też latają – stwierdziła Agnieszka Szarek, mieszkanka kamienicy.
- No patologia! Jeżeli kończą się pieniądze i nie mają za co wypić, zwłaszcza ta matka, to siedzą w oknie i czekają. Jak idzie jakiś pijany, to młoda schodzi na wabika, zabiera na górę i już mają klienta. Na tym to polega. Kupi im jedzenie, picie, może amfetaminę – powiedział nam Piotr Busz.
- Mieszkam na dole, a klatka jest zamykana na klucz, więc walą również w okna do mnie. Bo oni do Ani idą. To takie chłopaki w różnym wieku przychodzą. Teraz
Ania chodzi w ciąży, to wiadomo po co do niej chodzą – dodała Agnieszka Szarek.
Kurator sądowy i Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie od kilku lat walczą o całkowite ubezwłasnowolnienie i skierowanie do ośrodka pomocy społecznej obydwu pań. Jak na razie bezskutecznie. Do momentu podjęcia decyzji przez sąd, koszmar w kamienicy będzie trwał.*
* skrót materiału
Reporter: Jan Kasia
jkasia@polsat.com.pl