Koszmarnie puchną jej nogi. Nie może leżeć, chodzić, normalnie żyć
„Droga redakcjo, błagamy o pomoc. Pani Danuta ma 60 lat. Mieszka w Jeleniej Górze. Jest przywiązana do fotela cały dzień. Całe życie ciężko pracowała, teraz jest bardzo chora. Nikt nie potrafi stwierdzić, co jej tak naprawdę dolega.” - ten dramatyczny list dostaliśmy od sąsiadek pani Danuty w ubiegłym tygodniu.
- Byłam młoda, zdrowa, nic nie zapowiadało, że coś takiego się stanie. 8 lat temu zaczęły się problemy w pracy. W kuchni pracowałam przez 17 lat, aż upadłam i złamałam nogę. Tak paskudnie, że miałam zakaz pracy w kuchni. Przeszłam na sprzątanie. Lekarze nie wiedzieli, dlaczego wówczas upadłam – opowiada pani Danuta.
- Na początku jeszcze nie potrzebowała takiej pomocy, ale z czasem było coraz gorzej. Miała coraz większe problemy z chodzeniem, upadała – dodaje sąsiadka kobiety, Krystyna Gnich.
Pani Danuta nie była w stanie dłużej pracować. Przeszła na wcześniejszą emeryturę. Ma 870 zł i 150 zł zasiłku pielęgnacyjnego z MOPS-u. Życie kobiety to ciągła walka z bólem. Bez wsparcia sąsiadek nie jest w stanie funkcjonować.
- To są wspaniałe kobiety, nie wyobrażam sobie, co by było bez nich. Pewnie bym we własnych odchodach była – mówi pani Danuta.
- Ja akurat dół myję, przebieram, piorę, gotuję. Zakupy robimy z mężem na zamianę i sprzątam jeszcze mieszkanie – opowiada sąsiadka Anna Kaniowska.
Pani Danuta opowiada, że guzy na nogach są tak ciężkie, że nie jest w stanie sama podnieść nogi. - Ja idę, to prawą nogę ciągam. Lewa jeszcze jakoś funkcjonuje. Z niej się coś leje. My mówimy, że to woda, ale nikt mi nie powiedział, co to jest. Jak mam umrzeć, proszę bardzo, ale nie z bólem. Czasami łapie mnie taki, że wyję jak pies, bo nie mogę wytrzymać - tłumaczy.
- Teraz najważniejsze dla Danusi jest, żeby postawić diagnozę , co właściwe jej jest – dodaje sąsiadka Krystyna Gnich.
W czerwcu tego roku pani Danuta trafiła na 24 dni do jeleniogórskiego szpitala. Miała ogromną nadzieję, że w końcu dowie się, co jej dolega i dlaczego guz na nodze stale rośnie.
- Opiekowali się mną, nie mogę powiedzieć, ale nikt mi do końca nie powiedział, nawet w dokumentach nie jest napisane, co mi jest – mówi pani Danuta.
- Stwierdziliśmy miedzy innymi, i to jest jej główny problem kliniczny, patologiczną otyłość z bardzo wysokim wskaźnikiem BMI. Z naszej opinii wynika, że zmiany, które niepokoją pacjentkę, to zmiany przewlekłe, zmiany owrzodzeniowe i obrzęk tkanki podskórnej – informuje Przemysław Chmielewski, lekarz Wojewódzkiego Centrum Szpitalnego Kotliny Jeleniogórskiej, pod opieką którego była pani Danuta.
Reporterka: Była pobierana jakaś histopatologia?
- Nie.
- Czyli organoleptycznie stwierdziliście…
- Stwierdziliśmy, badając ją fizykalnie i przeprowadzając wywiad, kiedy te zmiany się pojawiły. W mojej opinii jedyną szansą jest zmiana trybu życia pacjentki.
- Żadnych badań nie zrobił, dlaczego jestem gruba. Doskonale widział, co ja jem, doskonale widział, co piję. Jak można skazywać mnie tylko dlatego, że jestem gruba, wypisać do domu z otwartymi ranami, nie lecząc. Bo jestem gruba? To jest dziecinada. To nie jest medyczne podejście – komentuje pani Danuta.
Kobieta ma nadzieję, że po naszym programie znajdzie się lekarz, który pomoże jej na tyle, by mogła godnie żyć, nie będąc dla nikogo ciężarem.*
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Frydrych
mfrydrych@polsat.com.pl