Cmentarz „wyrósł” im za oknami
Parafia na warszawskiej Białołęce tak rozbudowała swój cmentarz, że okoliczne budowlane działki znalazły się tuż obok, w tzw. strefie ochronnej. Ich właściciele nie mogą przez to nic nowego na nich wybudować. Ziemia drastycznie straciła na wartości. Mieszkańcy mają żal do urzędów, że nikt nie kontrolował rozbudowy cmentarza.
Na warszawskiej Białołęce znajduje się cmentarz parafialny. Wokół niego znajdują się działki budowlane, na których mieszkańcy kilkadziesiąt lat temu wybudowali swoje domy. Przez lata właściciele działek nie mieli żadnych problemów.
- Tata kupił tu działkę w 1952 r. Postawił taki mały domek, tymczasowy. Działka była budowlana – opowiada jeden z nich, Janusz Rączka.
- Wprowadziłam się w roku 1960 r. Chałupka była wybudowana po wojnie, z poniemieckich elementów, czyli byle jak. Wytrzymałam tam pół wieku. Potem uciułało się trochę grosza, żeby zacząć budowę – dodaje inna mieszkanka Hanna Krakowiak.
Kilkanaście lat temu mieszkańcy sąsiadujący z cmentarzem chcieli na własnych działkach zbudować nowe domy lub rozbudować stare. Dowiedzieli się, że nie jest to możliwe, bo cmentarz jest za blisko.
- Argument, że to nie ja się przysunęłam do cmentarza, tylko cmentarz do mnie, nie zrobił na władzach urzędu wrażenia – opowiada Hanna Krakowiak.
Inny poszkodowany mieszkaniec, Janusz Szymczak tłumaczy, że dawne domy powstawały w odpowiedniej odległości od grobów. - Od tamtego czasu z 80 metrów zrobiło się 17. To są konkretne pieniądze, za każdy grób ksiądz otrzymywał pieniądze, biznes kwitnie – zauważa.
- Dom jest 15 metrów od nas. Powinna być strefa 50 metrów zachowana, a u mnie są katakumby za płotem – dodaje Janusz Rączka.
Mieszkańcy zgłosili problem różnym urzędom. Jak twierdzą - bez skutku. Cmentarz powiększył się na tyle, że ich domy znajdują się w 50-metrowej strefie ochronnej, co niesie poważne konsekwencje dla właścicieli działek.
- Poszłam do urzędu i pytam tych pań z działu architektury. A one mówią, że skoro moja działka jest wewnątrz strefy ochronnej, to sama sobie odpowiedziałam na pytanie, czy mogę tam jeszcze cokolwiek budować – wspomina Hanna Krakowiak, mieszkanka.
Marzena Gawkowska, rzecznik dzielnicy Białołęka tłumaczy, że ksiądz nie wystąpił o pozwolenie na rozbudowę cmentarza. - Natomiast jeżeli chodzi o budowę grobów, do tego nie potrzeba pozwolenia, podobnie jak nie trzeba występować o pozwolenie na budowę ogrodzenia, jeśli nie przekracza 3,5 metra – wyjaśnia.
Mieszkańcy czują się poszkodowani, bo ich działki straciły na wartości. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego badał sprawę płotu, który został postawiony przez parafię na sąsiednich - prywatnych działkach. Sąd ma wyznaczyć kuratora dla tych działek, ponieważ właściciele są nieznani. Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna i urząd dzielnicy również zajęli się problemem.
- Toczy się u nas postepowanie ws. przestawienia ogrodzenia w celu prawdopodobnie powiększenia cmentarza. W ubiegłym roku wydaliśmy decyzję nakazującej parafii rozbiórkę tego ogrodzenia. Niestety, ta decyzja została uchylona przez organ II instancji – informuje Andrzej Kłosowski, dyrektor Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego dla m. st. Warszawy.
Od zeszłego roku parafia ma nowego proboszcza, który teraz jest na urlopie. Mieszkańcy nie wiedzą, czego się spodziewać. Rozwiązaniem ich problemu byłoby cofnięcie granic cmentarza. Liczą na pomoc urzędników.
- Najlepszym narzędziem mieszkańców jest zwrócenie się do organów, myślę tu o prokuraturze. Jeśli wartość nieruchomości została obniżona, to w drodze sądowej można uzyskać rekompensatę od tego, kto doprowadził do obniżenia wartości – tłumaczy Marzena Gawkowska, rzecznik dzielnicy Białołęka.
- Ja bym chciała, żeby ogrodzenie wróciło na swoje miejsce. Teraz nic się nie zrobi, bo przybyły groby, ale żeby było przy samych grobach, a nie 20 metrów dalej – mówi Maria Porowska, poszkodowana mieszkanka.*
* skrót materiału
Reporter: Angelika Trela
atrela@polsat.com.pl