Zaufał sąsiadowi, teraz tonie w długach
Krystian Jarczok z Zabrza zaufał sąsiadowi i na jego prośbę podpisał na siebie umowę z operatorem telefonii komórkowej. Sąsiad wziął telefon i zobowiązał się do opłacania rachunków, ale tego nie robi. Już w pierwszym miesiącu, wysyłając SMS-y premium, nabił gigantyczny rachunek. Dług spadł na pana Krystiana. Mężczyzna żyje skromnie, samotnie wychowując córkę.
Życie nigdy nie oszczędzało 53-letniego Krystiana Jarczoka z Zabrza. 6 lat spędził w domu dziecka. Nowi rodzice, którzy go adoptowali, wpoili mu, żeby nigdy nie odmawiał pomocy innym. Kiedy 15 lat temu poznał swoja żonę, cieszył się, że będzie miał swoją szczęśliwą rodzinę.
- Nie wiedziałem z początku, jaka moja żona jest, coś mnie zauroczyło. Okazało się, że lubi zaglądać do kieliszka. Nie dbała o mnie, o córkę, o dom. Potrafiła wyjść po zakupy i wrócić po dwóch, trzech dniach, a raz nawet po tygodniu. A ja siedziałem z tym dzieckiem w domu – opowiedział pan Krystan.
5 lat temu małżeństwo rozpadło się. Po rozwodzie sąd zdecydował, że opiekę nad córką będzie sprawował ojciec. Matce prawa rodzicielskie ograniczył.
- Córka to moja jedyna nadzieja, tylko dla niej teraz żyję. Powiedziałem, że będę wodę z kranu pił, suchy chleb jadł, ale dziecko musi mieć wszystko. Ja jej nie żałuję niczego – mówił wzruszony pan Krystian.
Mężczyzna korzysta z pomocy asystenta rodzinnego.
- Nie widzimy, żeby Marta była w jakikolwiek sposób zaniedbywana. Mieszkanie jest malutkie, skromnie urządzone, ale zawsze czyściuteńkie. To spokojny, uczciwy człowiek, może czasem troszeczkę naiwny, z dużym bagażem doświadczeń życiowych, bo życie naprawdę go nie oszczędzało – powiedział Marek Kozieł z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Zabrzu.
I właśnie ta naiwność zgubiła pana Krystiana. Mieszka on w dzielnicy Zabrza, w której większość to Romowie. W styczniu tego roku do jego drzwi zapukał sąsiad prosząc o przysługę.
- Wiedział dobrze, że mam miękkie serce, zrobił mi wodę z mózgu. Mówił, że jego syn idzie do komunii, on nie ma pieniędzy, a chciał mu kupić telefon. I żebym wziął go na siebie. Zaklinał się, że będzie go spłacał. Koleje koperty z rachunkami przychodziły, które zanosiłem, a on rzucał je w kąt. Bezczelnie się śmiał – twierdzi pan Krystian.
Z każdy kolejnym rachunkiem od operatora sieci komórkowej pan Krystian szedł do sąsiada prosząc, aby ten zapłacił. Niestety, ten nie zapłacił ani złotówki.
Reporter: Widzi pan, tutaj jest kwota 4500 zł.
Pan Krystian: Tyle razy dawałem ci rachunki, a tyś koperty rzucał na parapet albo leżały pod drzwiami rzucone po prostu.
Sąsiad: Ja tego nie zapłacę, przecież ja nie mam tyle gotówki, no przecież jak. Ja to wziąłem, czy ty podpisałeś? Proszę pani… ja mówię, że pierwszy raz to na oczy widzę.
Pan Krystian: Nie gadaj takich kitów, że pierwszy raz to na oczy widzisz.
Poszliśmy z panem Krystianem do operatora sieci komórkowej dowiedzieć się, skąd wzięła się tak duża kwota na rachunku.
- W pierwszym miesiącu już były jakieś SMS-y specjalne, premium, warte 4200 zł brutto.
Na tę chwilę jest 5255 zł. To już jest nieaktywne. To już dział należności, windykacji będzie dochodził – przekazał pracownik firmy.
- Żałuję, że mogłem być taki głupi i naiwny – podsumował pan Krystian.*
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Frydrych
mfrydrych@polsat.com.pl