Nie było jej w Polsce, urzędnicy twierdzą, że pobierała zasiłek

Ludmiła Bernat po 10 latach dowiedziała się, że ma oddać ponad 6 tys. zł z tytułu niesłusznie pobranego zasiłku rodzinnego. Urzędnicy zarzucają jej, że pobierała go zarówno w Irlandii Północnej, gdzie żyje, jak i w Polsce. Kobieta zaprzecza. Urzędnicy nie mają dokumentów, które potwierdziłyby, że to pani Ludmiła pobrała pieniądze, ale sprawę skierowali do komornika.

60-letnia Ludmiła Bernat pochodzi z miejscowości Czarna Górna na Podkarpaciu. Kobieta ma ośmioro dzieci. W 2006 roku cała rodzina postanowiła wyjechać. Trafiła do Irlandii Północnej. Wszyscy znaleźli pracę. Pani Ludmiła pracuje jako pomoc domowa.

Do momentu wyjazdu pani Ludmiła pobierała zasiłek rodzinny, który regularnie przyznawał jej Urząd Gminy w Czarnej. Kobieta twierdzi, że informowała urzędników o swoich planach i o tym, że z powodu zmiany miejsca zamieszkania nie będzie już pobierać świadczenia w Polsce. W ubiegłym roku okazało się, że urzędnicy przeoczyli ten fakt, a na kobietę spadły ogromne kłopoty.

- W tamtym roku, we wrześniu dostałam decyzję z Rzeszowa o zwrot rodzinnego, że niby pobierałam tu w gminie Czarna 2900 zł. I dopiero po dziesięciu latach przyszło mi i jeszcze odsetek drugie tyle . Nie byłam w Polsce i nie pobierałam tego zasiłku. Nie zostawiałam nikomu upoważnienia - mówi Ludmiła Bernat.

Polscy urzędnicy w 2009 roku ustalili, że kobieta pobiera zasiłek rodzinny w Irlandii. Okazało się, że w tym samym czasie takie świadczenie było jej wypłacane również w Polsce. Mimo to urzędnicy o tym fakcie powiadomili kobietę dopiero w 2016 roku. Tuż przed upływem 10 lat.

- Kiedyś pobierałam zasiłek, ale pojechałam za granicę do pracy. Gmina też wiedziała, że pojechałam. A jak ktoś poszedł bez upoważnienia, to nie powinni wypłacać . Powiedziałam, żeby mi dali papiery, żeby mi pokazali, kto tam się podpisywał. To oni, że nie mają, bo po iluś tam latach niszczą dokumentację – opowiada Ludmiła Bernat.

Kobieta twierdzi, że od ponad 10 lat nie pobiera zasiłku w Polsce. Rzadko nawet przyjeżdżała do kraju. Ten argument nie przekonuje urzędników, którzy wydają kolejne decyzje związane ze zwrotem pobranych pieniędzy. Dziś kwota zadłużenia kobiety przekracza 6 tys. zł i ciągle naliczane są odsetki. Pani Ludmiła postanowiła przyjechać do Polski, by ostatecznie wyjaśnić tę sprawę. Poprosiła nas o pomoc.

Udaliśmy się z panią Ludmiłą po wyjaśnienia do ośrodka pomocy społecznej w Czarnej, który odesłał nas do urzędu gminy, a ten znów do ośrodka pomocy społecznej.

Urzędnicy tłumaczą, że pieniądze były pobierane przez panią Ludmiłę. Jednak nie potrafią tego udowodnić. Okazuje się, że w urzędzie gminy nie ma też dokumentów potwierdzających, że pani Ludmiła upoważniła kogokolwiek do pobierania w swoim imieniu zasiłku. Są jedynie potwierdzenia odbioru pieniędzy. Tylko że urzędnicy nie wiedzą, do kogo one trafiały. 

Jerzy Jęczmienionka, dyrektor Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Rzeszowie przypomina, że nienależnie pobranych świadczeń można dochodzić w okresie 10 lat. I w tym okresie urzednicy się zmieścili. - Zwracam uwagę, że uzyskanie informacji od instytucji zagranicznych nie jest łatwe - przekazał.
Reporter: Ale jak długo może trwać postępowanie wyjaśniające?
- Irlandczycy przesłali nam informację w 2009 r. Było cały czas prowadzone postępowanie wyjaśniające.
- Czyli wymiana informacji między państwem a gminą trwała 7 lat.
- Nie. Tak bym nie powiedział. To nie jest tak, że trwała 7 lat.

Urzędnicy przez kilka lat prowadzili postępowanie, a odsetki rosły. Dziś nie ma winnego ani dobrej woli urzędników, którzy mimo braku dokumentów, domagają się zwrotu niebagatelnej dla 60-latki kwoty. Do dziś nie wiadomo także, kto w imieniu pani Ludmiły pobierał zasiłek. Tymczasem sprawa trafiła do komornika, który będzie prowadził egzekucję.*

* skrót materiału

Reporter: Paweł Gregorowicz

pgregorowicz@polsat.com.pl