Walczą o cofnięcie darowizny

Rodzina 83-letniej pani Sabiny walczy o cofnięcie darowizny, na mocy której seniorka przekazała swoją część gospodarstwa synowej - Izabeli G., bez zapisu o dożywotniej opiece. Syna pani Sabiny kobieta poślubiła dwa miesiące przed jego śmiercią. Losem mieszkających w zaadaptowanej piwnicy teściów zupełnie się nie przejmuje. Bliscy pani Sabiny twierdzą, że nie była ona w pełni świadoma, przepisując swoją cześć gospodarstwa Izabeli G.

Pani Sabina ma dziś 83 lata. Całe życie zajmowała się gospodarką i agroturystyką. Kobieta miała jednego syna, Ryszarda. W 2012 roku, mężczyzna chorujący na raka, dwa miesiące przed śmiercią ożenił się z Izabelą G. To  wtedy schorowana pani Sabina podupadała na zdrowiu psychicznym.

Po śmierci jedynego syna, pani Sabina z synową odziedziczyły po 1/4 gospodarstwa, ponieważ pozostała część należy do pierwszej żony pana Ryszarda. W 2013 roku Izabela G. zabrała panią Sabinę do notariusza. Tam starsza kobieta umową darowizny przepisała swoją część bez dożywotniej opieki. Jak twierdzi rodzina pani Sabiny, wtedy rozpoczął się koszmar chorującej na depresję kobiety.

- Stwierdzam, że celowo wzięła ślub i doprowadziła do tego, żeby babcia jej to przepisała, nikt tego aktu notarialnego nie widział. Skoro ktoś choruje 11 lat, psychiatrycznie się leczy i jest zastraszony, to na pewno nie wie, co podpisuje – mówi pani Małgorzata, która opiekuje się panią Sabiną.

- Później wyjechała, jak wszystko już sprzedała, na bardzo długo. To już będzie około 3 lata jak jej tam nie ma – dodaje Ewa Majchrzak-Samojedna, krewna pani Sabiny

Bliscy pani Sabiny postanowili zainterweniować w sprawie aktu notarialnego. Twierdzą, że Izabela G. nie wywiązuje się z postanowień darowizny, między innymi z zapisu o swobodnym dostępie do nieruchomości. Od kilku lat pani Sabina ze schorowanym mężem mieszkają w piwnicy domu.

- Góra jest pozamykana, a oni mieszkają na dole. Ale tak naprawdę ogrzewać trzeba cały dom. Chodzi o cofnięcie tego aktu. Ona nie miała tu żadnego wkładu swojej pracy, a ci ludzie, dzięki nim to wszystko tutaj jest, to oni to pobudowali – zauważa Ewa Majchrzak-Samojedna, krewna pani Sabiny .

Rodzina pani Sabiny chce unieważnienia darowizny. Oddała sprawę do sądu. Sąd powołał kolejnego biegłego psychiatrę, który ma stwierdzić, czy pani Sabina podpisując akt notarialny była świadoma swojego czynu. Podczas reportażu Izabela G. nie chciała z nami rozmawiać, wezwała policję.

- Ciocia ma takie zaniki pamięci, jest osobą starszą, że nie była dokładnie zorientowana, co się dzieje. Ona tego aktu w ogóle w domu nie miała. Nie wiedziała, co przepisała i ile przepisała. Nie była świadoma tego – uważa Ewa Majchrzak-Samojedna, krewna pani Sabiny.

- No, kto oddaje 60 lat pracy za darmo, bez zapewnienia sobie opieki? – pyta Klemens Majchrzak, brat pani Sabiny.*

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz-Szklarska

kszumielewicz@polsat.com.pl