Seryjny morderca na wolności? Trzy wyjątkowo okrutne zabójstwa bezdomnych kobiet
Trzy bezdomne kobiety konały w męczarniach torturowane w warszawskich lasach. Wiele wskazuje, że padły ofiarą seryjnego mordercy. Zabójca był niesłychanie brutalny. Dusił, wyrywał wnętrzności, okaleczał niczym Kuba Rozpruwacz. Nigdy nie został schwytany. Czytając akta spraw z 2000, 2005 i 2006 r. naszą uwagę przykuła postać Henryka M.
Jest 27 czerwca 2000 roku. W lesie w pobliżu ulicy Mehoffera w Warszawie przypadkowy przechodzień odnajduje ciało kobiety. Jest zmasakrowana. Widać, że morderca okrutnie się nad nią pastwił. Widok jest tak drastyczny, że prokurator nie wyraża zgody na publikację zdjęć.
- Leżała rozebrana i miała, na mój gust, wyrwane narządy rodne. Leżały tak między nogami, koło krocza – opowiada mężczyzna, który odnalazł ciało.
- Rozciął w kroczu, włożył rękę i wyciągnął organy. To nieporównywalne z niczym, co widziałem. Policyjny pies tropiący znalazł jej przepaskę na włosy i dwa korki od wina. To były jedyne materiały, które zostały znalezione – opowiada Bartłomiej Mostek z dwumiesięcznika „Reporter”.
- Ofiara była najprawdopodobniej duszona. Stwierdzono obrażenia w rejonie szyi, klatki piersiowej. Jelita były wyciągnięte na zewnątrz – informuje Mateusz Krasowski z portalu Zbrodnie z Archiwum X.
Kobietę znaleziono nagą. Według Marcina Sadusia z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, zabranie ubrań mogło mieć związek z potrzebą zatarcia śladów.
- Wydaje się, iż sprawca był osobą inteligentną – komentuje.
Ofiarą okazała się 48-letnia Krystyna B., bezdomna alkoholiczka. Była znana z widzenia większości okolicznych mieszkańców. Przyjaźniła się z jednym z nich – 54-letnim Markiem J. Odwiedziła go także w wieczór zabójstwa.
- Spożywali wino. Potem pojawił się Witold, który miał szklarnię i zatrudniał czasem Krystynę do pracy – opowiada Bartłomiej Mostek z dwumiesięcznika „Reporter”.
- Prokuratura porównała materiał DNA pobrany spod paznokci ofiary z profilami mężczyzn, z którymi spędzała wieczór. Nie pochodził on od żadnego z nich – informuje Marcin Saduś z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Kilka lat po zabójstwie w sprawie niespodziewanie pojawił się nowy świadek: inna bezdomna kobieta zeznała, że morderstwa dokonał 51-letni Henryk M. Był znajomym ofiary. Wśród bezdomnych nosił pseudonim „Fryzjer”. I u większości z nich od dawna już budził strach.
- Niedaleko są ogródki działkowe, na których według zeznań mieszkał Henryk M. On miał sobie czyścić buty z krwi, natomiast jego kolega miał mu prać koszulę tego dnia. Potem tego kolegę próbował zabić, żeby nie pozostawić kolejnego świadka. Ten kolega tak się tego przestraszył, że uciekł z Warszawy. „Fryzjer” zawsze nosił przy sobie nożyczki i często strzygł osoby bezdomne. Nożyczki mogły być narzędziem zbrodni - mówi Bartłomiej Mostek z dwumiesięcznika „Reporter”.
- Mężczyzna ten w towarzystwie innych osób był bardzo agresywny, szczególnie wyżywał się na osobach słabszych od siebie, kobietach – twierdzi Mateusz Krasowski z portalu Zbrodnie z Archiwum X.
- Nie możemy wykluczyć Henryka M. w stu procentach jako sprawcy tego czynu – mówi Marcin Saduś z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Po zabójstwie Krystyny B. Henryk M. postanowił wyjść z bezdomności. Zatrudnił się na budowie. Zamieszkał tuż pod Warszawą. W kwietniu 2005 roku odnaleziono ciało kolejnej kobiety – tym razem w Lasku Bródnowskim, niecałe 5 kilometrów od jego domu.
- Kiedyś tu mieszkał, ale to już było 10 lat temu. Bardzo równy, porządny człowiek. Myślę, że nie mógł zrobić komuś krzywdy. To bzdura – mówi znajomy Henryka M.
Ofiara numer dwa była ukryta w skrzyni. – Była owinięta folią budowlaną i obwiązana sznurkiem. To wyglądało, że sprawca jej to założył, bił ją, a ona jednocześnie się dusiła – opowiada Bartłomiej Mostek.
Obydwie ofiary były rozebrane do naga, obydwie miały we krwi dużą ilość alkoholu i były duszone w obrębie klatki piersiowej i szyi.
- We krwi tej kobiety stwierdzono obecność Haloperidolu. To lek psychotropowy – informuje
Mateusz Krasowski z portalu Zbrodnie z Archiwum X.
- Zdrowy człowiek, który nie ma doświadczeń psychotycznych, kiedy zażywa taki lek, jest otumaniony w taki sposób, że można z nim zrobić bardzo wiele rzeczy. Nie broniłaby się – dodaje Łukasz Wroński, profiler z Centrum Psychologii Kryminalnej.
Zamordowaną kobietę udało się zidentyfikować dopiero 10 lat później. Okazała się nią 43-letnia Krystyna G. – pochodząca z Łodzi bezdomna. W swoim rodzinnym mieście była poszukiwana listem gończym za udział w rozboju. Ukrywając się w Warszawie mogła mieć kontakt z Henrykiem M.
- Pracował na budowie, niedaleko miejsca, gdzie znaleziono zwłoki. Zwłoki były owinnięte folią budowlaną. To daje pewne wskazówki, żeby wnioskować, że mógł to zrobić – mówi Mateusz Krasowski.
- Porównano materiał biologiczny od Henryka M. i z całą pewnością można było wykluczyć jego udział, jako osoby, która zostawiła profil DNA pod paznokciami ofiary. Nie mieliśmy innych dowodów, które by pozwoliły przedstawić zarzuty Henrykowi M. – informuje prokurator Saduś.
2 sierpnia 2006 roku dwoje dzieci odnajduje kolejne zwłoki. Znów w Lasku Bródnowskim, kilkaset metrów od miejsca poprzedniej zbrodni. Ofiara to 56-letnia Bolesława W. – kolejna bezdomna. Przed śmiercią została odurzona alkoholem i amfetaminą. Wszystko wskazuje na to, że morderca znęcał się nad nią przez kilka godzin.
- Nagie ciało było przywiązane do drzewa. Sprawca przywiązał kobietę paskiem od jej własnej torebki. Również zabrał jej ubrania ze sobą. Sprawca wbijał szpilę krawiecką w narządy rodne ofiary. I zostawił ją zresztą wbitą w ciało – informuje Bartłomiej Mostek.
Choć prokurator Saduś przyznaje, że te trzy sprawy mają wspólne mianowniki, to nie zostały połączone w jedno śledztwo. - W żadnej z tych spraw nie ma śladów, które świadczyłyby o tym, że ta sama osoba dokonała tych zabójstw – twierdzi prokurator. Nie wykluczył jednak, że któreś z tych śledztw zostanie w najbliższych miesiącach podjęte na nowo.
Udało nam się porozmawiać z Henrykiem M.
- Czy pan znał którąkolwiek z tych kobiet?
- Nie, nie znałem, naprawdę nie znałem.
- Czy zrobił pan krzywdę którejś z nich?
- Nie. Nie.
- To dlaczego pan nie chce przed kamerą wystąpić?
- A dlaczego mam przed kamerą występować? A ktoś mi zapłaci za to?
- Wie pan, że jeszcze się różne dowody mogą pojawić w tej sprawie.
- A niech się pojawią, przecież ja nic nie jestem winien.
- Nie boi się pan?
- A dlaczego mam się bać? Jak wiem, że jestem niewinny, to czego mam się bać?*
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski
rzalewski@polsat.com.pl