Nie jest ojcem, płacić musi

Pan Paweł z Lublina sądził, że ma troje dzieci z pierwszego małżeństwa. W 2016 r. okazało się jednak, że nie jest ojcem najmłodszej, 5-letniej dziś dziewczynki. Mężczyzna wykonał prywatne testy DNA, które to potwierdziły, dlatego wystąpił o unieważnienie ojcostwa. Prokuratura umorzyła jednak postępowanie.

Pan Paweł ma 28-lat. Ze swoją pierwszą żoną ma troje dzieci w wieku od 5 do 8 lat.

 

- W 2014 roku wzięliśmy ślub kościelny, wytrzymaliśmy do końca roku. W lutym wyrzuciła mnie z domu, wezwała policję, że byłem agresywny, a jestem z natury spokojnym człowiekiem. W 2015 wzięliśmy rozwód – opowiada.

 

Po rozwodzie mężczyzna usłyszał od znajomych, że najmłodsze dziecko nie jest jego. Obecna żona, pani Patrycja, namówiła go na badania DNA. Wynik zszokował pana Pawła.

 

- Zrobiłem prywatne badania, które potwierdziły, że nie jestem ojcem biologicznym. Poinformowałem o tym Katarzynę (pierwszą żonę), bardzo była zdziwiona. Na początku nie zaprzeczyła, dopiero później stwierdziła, że podrobiłem badania i chcę wyprzeć się ojcostwa, by nie płacić alimentów. A ja po prostu chciałem poznać prawdę – mówi pan Paweł.

 

Odkąd poznał wynik badania, 28-latek przestał płacić alimenty. Od roku nie widział dzieci z pierwszego małżeństwa. Poszedł razem z nami do swojej byłej żony, ale ta ne wyraziła zgody na nagranie. Doszło nawet do szarpaniny.

 

- Gdy spotykałem się z dziećmi, to nie mówiły do mnie „tato”, ale „wujku”, potem na ty były ze mną, po imieniu – twierdzi pan Paweł.

 

Sprawa trafiła do prokuratury.  Pan Paweł złożył wniosek o unieważnienie  ojcostwa. Okazuje się, że dowody zebrane przez 28-latka są niewystarczające. Od decyzji prokuratury pan Paweł nie może się już odwołać.

 

- Prokurator nie ma pewności, że próbki do badania DNA zostały pobrane w odpowiedni sposób od odpowiedniej osoby.  Na badanie, które zostanie wykonane we właściwy sposób i będzie uznane za dowód w sprawie, musi wyrazić zgodę matka dziecka. Prokurator nie ma środków, żeby przymusić ją do zrobienia takich badań – tłumaczy Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

 

- My już wyczerpaliśmy możliwości. Mamy świadków, nagrania, ale dla prokuratury to i tak mało. My się nie poddamy, bo musimy walczyć o szczęście naszego dziecka – komentuje pani Patrycja, obecna żona pana Pawła.*

 

* skrót materiału

 

Reporter: Angelika Trela

atrela@polst.com.pl