Skandaliczne rachunki za ciepło. Jedni dopłacają tysiące, inni żyją z ciepła sąsiadów
Część mieszkańców osiedla zarządzanego przez spółdzielnię Łęczycanka w Łęczycy z niepokojem patrzy na nadchodzącą zimę i sezon grzewczy. Choć ten dopiero się zaczyna, to poprzedni okres wzbudził wiele kontrowersji. Wiele rodzin za ogrzewanie dostało dopłaty po kilka tysięcy złotych. Skarżą się one na niesprawiedliwy system rozliczania ciepła, przez który płacą za ciepło sąsiadów. Jak to możliwe?
- Ogólnie przez cały okres centralnego płacimy po 170 zł miesięcznie. I po pół roku przyszło nam, że mamy do zapłaty 3800 zł, co jest dla mnie absurdalne – mówi Karolina Witczak.
Izabela Marciniak ma 57-metrowe mieszkanie. W okresie grzewczym musiała dopłacić prawie 5000 zł za ciepło.
Maciej Czubiński miał do zapłaty 2500 zł. - Tu ludzie tyle zarabiają. Jedną pensję trzeba szybko wyciągnąć z kieszeni – komentuje.
Rodziny państwa Witczaków i Czubińskich od roku mieszkają w Łęczycy. Za poprzedni sezon grzewczy dopłacić mają ponad 2500 zł. Sumując rachunki za ogrzewanie obie rodziny muszą zapłacić po prawie 4000 zł. Witczakowie i Czubińscy twierdzą, że nie byli w stanie zużyć tyle ciepła przy częściowo zakręconych kaloryferach.
- My tyle ciepła nie nabiliśmy. Ogrzewaliśmy się, ale dwoma kaloryferami, a dwa były zakręcone. W samej kuchni mam 11 kresek, gdzie kaloryfer był zakręcony. Stwierdzili, że na pewno grzałam, bo mam dzieci. Grzać grzałam, bo nie będę siedziała z dziećmi w zimnie, ale też oszczędzałam. Nie kładłam nic na kaloryferze, nie robiłam nic, co by mogło spowodować naliczenie aż tylu kresek – opowiada Karolina Witczak
- To, co my zapłaciliśmy za ogrzewanie, płacą nasi rodzice w domu jednorodzinnym przez sezon grzewczy. I ogrzewają o wiele więcej metrów. Wystarczy, że robimy obiad w kuchni, działa nam piekarnik, który daje energię cieplną i w tym momencie ogrzewamy mieszkanie. A kapilar pobiera sobie kreski i nabija ciepło. To jest totalny absurd – dodaje Maciej Czubiński.
W podobnej sytuacji jest rodzina pani Izabeli Marciniak. Mimo że kaloryfery działały na najniższej mocy, podzielniki ciepła naliczyły dopłaty prawie 3 tys. zł. Co więcej, to kolejny taki rok dla państwa Marciniaków.
- Nauczeni tym poprzednim okresem zaczęliśmy oszczędzać to ciepło, zakręcać, kiedy było możliwe. W sumie działały tylko 2 kaloryfery. Wmawiają nam, że jak jest zakręcony kaloryfer i wietrzymy mieszkanie, to ten zawór się sam otwiera, bo temperatura spada do 8 stopni. Nie jest to realne, żeby ta temperatura spadła w mieszkaniu do 8 stopni. A okno mam dwa metry od grzejnika – mówi pani Izabela.
Wielu mieszkańców skarżyło się spółdzielni na zbyt wysokie rachunki. Ta podzielniki sprawdziła i stwierdziła, że wszystkie działają poprawnie. Zgodnie z zaleceniami rady nadzorczej nikt nie otwierał okien i nie suszył prania w pobliżu kaloryferów. Prezes spółdzielni twierdzi, że wysokie rachunki mogą wynikać z zakręcania kaloryferów przez sąsiadów.
- Ci ludzie muszą płacić część rachunków za ludzi, którzy wykazują zerowe zużycie albo minimalne – mówi Jarosław Pacholski, prezes spółdzielni Łęczycanka.
Reporterka: To dlaczego ci ludzie mają płacić za sąsiadów?
- To do mnie pytanie?
- Jest pan prezesem spółdzielni, dlatego chciałabym, żeby pan rozwiązał tę sytuację. Ludzie ogrzewają sąsiadów.
- I próbuję to zrobić.
- Tu jest wysoka opłata, dookoła mieszkania się ogrzewają.
- Tak, zgadza się.
Jeden z członków rady nadzorczej sam przyznał nam, że ma w domu zakręcone wszystkie kaloryfery. Dlaczego?
- A co panią to interesuje? Do widzenia – powiedział zamykając drzwi mieszkania.
- Podam taki prosty przykład. Jeżeli spółdzielnia zgłosi zapotrzebowanie na ciepło na ten blok w wysokości 100 tys. zł, a lokatorzy wyjadą i zostanę sama, to będę musiała te 100 tysięcy zapłacić. Taki jest system – tłumaczy Izabela Marciniak.
- Możemy rozliczać z ryczałtu, możemy rozliczać daną nieruchomość z metra kwadratowego powierzchni użytkowej. Warunek jest tylko jeden. Musi to być 100 procent mieszkańców danej nieruchomości, a nikt tego nie zrobi. Skoro ci ludzie się ogrzewają od innych mieszkań, to nie będą chcieli płacić więcej niż teraz – przekazał prezes spółdzielni Jarosław Pacholski.*
* skrót materiału
Reporter: Klaudia Szumielewicz-Szklarska
kszumlewicz@polsat.com.pl