Na starość pod most? Urzędnicy zażądali zwrotu bonifikaty na mieszkanie

81-letnia Alina Cirkowska z Gdyni wraz z 83-letnim mężem muszą oddać urzędnikom 80-procentową bonifikatę, jaką otrzymali przy wykupie mieszkania. Dla seniorów prawie 60 tys. zł, jakie mają zwrócić to kwota nieosiągalna. Urzędnicy po 7 latach od wykupu zarzucili małżeństwu, że zbyt szybko przepisali lokal wnuczce.

Pani Alina  Cirkowska z Gdyni ma 81 lat.  Sama wychowywała troje dzieci. Ponad 30 lat temu wyszła ponownie za mąż za obecnie 83-letniego pana Mariana. Niestety dziś staruszkowie zamiast żyć spokojnie na emeryturze, walczą z chorobami i urzędnikami.

- Miałam dwa zawały i cztery operacje, najgorsza była operacja piersi. Mąż ma zaniki pamięci, muszę się nim opiekować, kupować lekarstwa. Muszę  dawać sobie radę, choć sama wymagam opieki, bo mam już 81 lat – mówi Alina Cirkowska.

Pani Alina w 33-metrowym mieszkaniu komunalnym mieszka od 52 lat. Płaci ponad 500 zł czynszu. Nigdy z opłatami nie zalegała. Siedem lat temu urząd miasta zgodził się by staruszkowie wykupili mieszkanie. Zaproponował nawet 80-procentową bonifikatę.  

- Byliśmy już coraz bardziej chorzy i starzy, a nie było nas stać na wykup, to wnusia wzięła kredyt. Ona ma czworo dzieci i też jej się nie za bardzo układa. Na wsi mieszka – opowiada pani Alina.

Mieszkanie udało się wykupić za prawie 30 tys. złotych. Dwa miesiące później małżonkowie postanowili zapisać je wnuczce - pani Magdalenie.

- Mąż darował mi swoją część przy zapisie, a ja darowałam to wnusi z tym, że klauzula wykonalności tego wszystkiego miała dopiero nastąpić po naszej śmierci – tłumaczy pani Alina.

- To był z urzędu miasta notariusz, ten sam, który przepisał z miasta na babcię i dziadka, a potem z babci na mnie. Oni zarządzają tym mieszkaniem do końca swoich dni  - mówi pani Magdalena, wnuczka pani Aliny. 

Przez siedem lat państwo Cirkowscy bez problemu sami mieszkali w lokalu. Niestety kilka miesięcy temu ich życie zamieniło się w koszmar. Po siedmiu latach Urząd Miasta w Gdyni zażądał zwrotu bonifikaty - prawie 60 tys. zł.

- Byłam wzburzona, nie wiedziałam dlaczego. My tu mieszkamy, nadal opłacamy – komentuje pani Alina.

Urząd żąda zwrotu pieniędzy. Choć starsi państwo chcieli zrobić wszystko zgodnie z prawem i zapisać wnuczce mieszkanie notarialnie, dziś za tę decyzję muszą słono zapłacić. 

- Bonifikata przyznawana jest konkretnym osobom na konkretnych warunkach i warunkiem jest  przekazanie bliskiej osobie, a tutaj nastąpiło dwukrotne przekazanie. Ten pan przekazał swojej żonie i to jest w porządku, ale ono trafiło dalej do osoby, która w świetle prawa jest osobą obcą dla tego pana. To mieszkanie zostało przekazane za szybko, musi minąć pięć lat. Mogli ci państwo to zrobić w testamencie i wtedy nie byłoby żadnego problemu – tłumaczy Agata Grzegorczyk z Urzędu Miasta w Gdyni.
Reporterka: Dlaczego zrobiliście to teraz, bo rzecz się działa w 2010 roku?
- My to sprawdzamy.
- Sprawdziliście to po siedmiu latach, teraz się państwu przypomniało?
- Nie przypomniało, trwają różne procedury. 

- Byśmy tu mogli mieszkać do śmierci, bo ja czynsz płacę, jak się należy, więc nikt by mnie stąd nie wyrzucił, ale chcieliśmy coś po sobie zostawić dla tego dziecka. I teraz jestem za to ukarana – komentuje pani Alina.

Staruszkowie mają niewiele ponad 2 tys. zł na utrzymanie lokalu, leczenie i spłatę licznych  kredytów. Nie mają pieniędzy, by dług spłacić.

- Panie prezydencie, zabierzcie to mieszkanie, sprzedajcie i weźcie sobie dług, a nas pod most! – mówi zdenerwowana pani Alina. - Nasze urzędy, urzędnicy są dla nas, my ich wybieramy jako przedstawicieli, żeby walczyli o nas, a nie żebyśmy się czołgali i prosili o załatwienie każdej  jakiejkolwiek błahej sprawy – dodaje.

- Tu się nikt z nikim nigdy nie liczył, takie mamy prawo – stwierdza  pani Jolanta, córka pani Aliny.*

* skrót materiału

Reporter: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl