"Wbiegł z nożami i uderzał na oślep". Atak nożownika w galerii handlowej w Stalowej Woli

"Wbiegł z nożami i uderzał na oślep". Atak nożownika w galerii handlowej w Stalowej Woli

27-latek ze Stalowej Woli wbiegł z dwoma bagnetami do miejscowej galerii handlowej i zaczął atakować napotkanych ludzi. Jak się okazało, wcześniej leczył się psychiatrycznie, a lekarz spodziewał się, że może stać się agresywny. Ranił 10 osób, w tym jedną śmiertelnie. Pozostałe ofiary odniosły bardzo ciężkie obrażenia. Jedna z nich walczy o życie.

To, co widzieli klienci oraz pracownicy galerii handlowej, mrozi krew w żyłach. - Wbiegł normalnie gość z nożami i na oślep uderzał – opowiada jeden ze świadków zdarzenia.

 

Do ataku doszło w piątek po godzinie 15.

- Poszkodowani odnieśli rany zagrażające życiu. Bez zabiegów operacyjnych te osoby by zmarły. Z tego, co wiem, to był bagnet, czyli kilkanaście centymetrów ostrza. Wystarczy jedna rana i może być po człowieku – mówi Marek Tylus ze szpitala w Nisku.

Nożownik został ujęty przez przechodniów i przekazany w ręce policji. Okazał się nim mieszkaniec Stalowej Woli – Konrad K. Jak udało nam się ustalić, mężczyzna od 3 lat leczył się psychiatrycznie. Niedawno rozstał się z żoną, a oprócz tego miał poważne kłopoty finansowe.

Dotarliśmy do ojca Konrada K.

- On się leczył. Ostatnio był taki niedostępny. Przychodził tylko do nas obiad zjeść i tyle. Nawet się nie chciał do nas odzywać. To dla nas przeżycie, bo to jednak syn. Wiem, że zrobił krzywdę ludziom, ale przecież ja go nie wychowałem na takiego – mówi mężczyzna.

Z jego relacji wynika, że kłopoty Konrada K. zaczęły się, gdy wyjechał do Anglii.

– Wtedy dostał depresji. Jeszcze go kolega przekręcił na pieniądze. Jak on w takim stanie był, to kredyt na niego wzięli taki, że… I on się tym przyłamał. Najlepszy kolega go tak przekręcił.On od tego dostał takich właśnie… Żona się wyprowadziła, prosił ją żeby odeszła – mówi ojciec  napastnika. 

- Przecież on się leczył. Chodził do tej lekarki, ale wie pan, jakie są też przepisy – nikt go nie zmusi do leczenia. Myśmy chodzili do lekarki. Podpowiadała nam, co zrobić gdyby był niebezpieczny, żeby dzwonić na policję i wtedy by go zamknęli – dodaje.

Konrad K. odebrał życie jednej z klientek, która przyszła do galerii na zakupy.

- Wszyscy byliśmy z nią zżyci. Była fantastyczną osobą, której nie można było nic kompletnie zarzucić – wspomina jedna ze znajomych kobiety.

Konrad K. został zatrzymany. Jeśli okaże się, że w momencie ataku był poczytalny, grozi mu dożywocie.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia 

jkasia@polsat.com.pl