Komis sprzedał kradzione auto. Klient pieniędzy nie odzyska

Marian Marczak za 45 tys. zł kupił w komisie Volkswagena Transportera, by dorabiać do emerytury wożąc ludzi. Po 18 miesiącach auto zabrała policja, bo okazało się, że auto wyłudzono od obywatela francuskiego. Finał sprawy jest taki, że Francuz odzyskał samochód, oszuści zarobili, a pan Marian stracił majątek, choć nie jest ani oszustem, ani nie sprowadzał auta do Polski.

Państwo Marczakowie z małej miejscowości Łuczynów w województwie mazowieckiem do dzisiaj nie mogą pogodzić się z tym, co wydarzyło się 5 lat temu. Są małżeństwem od 43 lat. Pan Marian całe życie ciężko pracował.  Był kierowcą w PKS-sie. Kiedy firma zaczęła podupadać, zdecydował się przejść na wcześniejszą emeryturę.

- Trzeba było bardzo oszczędzać . Na wsi jak byliśmy, to rodzice bardzo dużo pomagali, bardzo dużo – opowiada Stanisława Marczak, żona Mariana.

Dlatego mężczyzna zdecydował się wyjechać do Anglii, by dorobić do emerytury. Na Wyspach spędził 4 lata. Za ciężko zarobione pieniądze ukończył nie tylko budowę domu, ale wystarczyło również na spełnienie marzenia emeryta: chciał kupić samochód, którym mógłby przewozić ludzi na lotnisko w Modlinie, bo z małej emerytury rodzina nie była w stanie się utrzymać.

W 2012 roku państwo Marczakowie w internecie znaleźli samochód, który był idealny dla pana Mariana, bo mógł pomieścić 9 osób. Był to Volkswagen Transporter. Małżeństwo cieszyło się, bo komis samochodowy, w którym stał właśnie taki samochód, był niedaleko miejsca ich zamieszkania.

- Ja się pytałam tego człowieka, co kupowaliśmy od niego, chyba ze 20 razy, czy ten samochód nie jest aby kradziony, a on: dobry, dobry, dobry. Zarejestrowany był, to byłam bardzo ucieszona, że na pewno już będzie wszystko ok – opowiada Stanisława Marczak.

- Mówił, że go z Niemiec sprowadził. Faktura, ten rachunek in blanco jak się okazało, to też był w języku niemieckim. To zapytałem, dlaczego on w ten sposób mi sprzedaje samochód, nie na fakturę swoją. To odpowiedział, że teraz się tak samochody sprzedaje, żeby coś zarobić. Twierdził, że omija tak podatek dochodowy, a resztę klient sam sobie załatwia. Za auto zapłaciłem 45 tys. zł plus koszty. Podatki wszystkie opłaciłem, akcyzę, kartę pojazdu. W sumie wyszło ponad 51 tys. zł – mówi Marian Marczak

Radość Marczaków z nowego samochodu trwała 18 miesięcy. W sierpniu 2013 roku przeżyli szok, kiedy zobaczyli przed swoją bramą policjantów.

- Powiedzieli, że jest protokół z Schengen, że samochód o takim numerze VIN posiadam i jeśli rzeczywiście będzie się on zgadzać, to zabierają ten samochód, bo jest on obywatela francuskiego. I został zabrany z podwórka – wspomina pan Marian.

Mężczyzna pojechał do komisu jeszcze tego samego dnia. - Właściciel powiedział, że on się niczego nie wypiera i w razie czego on pieniądze odda - relacjonuje.

Pieniędzy pan Marian jednak nie zobaczy, dlatego złożył w sierpniu 2013 roku zawiadomienie do prokuratury. Grójecka prokuratura prowadziła postępowanie 4 lata i sprawę umorzyła. Samochód został zwrócony obywatelowi francuskiemu, któremu zapłacono za auto fałszywym czekiem.

- Samochód najpierw został utracony na terenie Francji, następnie został sprzedany w komisie w Niemczech, a następnie w Niemczech został zakupiony przez właściciela komisu polskiego. W ramach pomocy prawnej, kiedy wystąpiliśmy do Niemiec, okazało się, że taki podmiot nie istnieje, to znaczy istniał kiedyś, ale w tamtym czasie już nie istniał. W czasie zakupu pojazdu pieczątka, która występuje w tym dokumencie, nie należy do właściciela – informuje Kamil Kwiecień z Prokuratury Rejonowej w Grójcu.

- I tak ta niemiecka faktura jest z pieczątką z komisu, którego nie ma – podsumowuje pan Marian.
Prokuratura uznała, że pan Marian nie popełnił przestępstwa. - Czyn niezgodny z prawem, a przestępstwo to są dwie różne rzeczy – tłumaczy prokurator Kwiecień.

- Proszę pana, ja tylko powiedziałem, że samochód jest z pewnego źródła, bo samochód był kupiony w Niemczech, w salonie. Sprawdzała policja niemiecka, sprawdzała policja polska, w prokuraturze dwa razy śledztwo było umorzone i się wszystko wyjaśniło – powiedział właściciel komisu.

- Już Francuz ma samochód. Tylko ja nie mam samochodu i pieniędzy – podsumowuje pan Marian.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl