Niechciana polisa samochodowa. Wystarczył jeden telefon

Adolf Bogacki twierdzi, że firma ubezpieczeniowa zmusza go, by zapłacił za polisę, której nie zawarł. 77-latek utrzymuje, że zadzwonił na infolinię jedynie, by poznać ofertę firmy i chciał się nad nią zastanowić. Po kilkunastu dniach odebrał telefony z firmy wzywające go do opłacenia składki, a później pismo z firmy windykacyjnej.

- Możliwe że myślą, że stary człowiek to niepełnosprawny, to postraszą go i zapłaci – mówi pan Adolf.

77-letni mężczyzna z Chorzowa w czerwcu tego roku chciał ubezpieczyć swój samochód.

- Zadzwoniłem do Link 4 i zapytałem ile kosztuje u nich polisa ubezpieczeniowa. Konsultant chciał dane mojego samochodu, wszystko podałem mu wszystko i na tym się skończyło. Żadnej umowy z nimi nie zawierałem, chciałem tylko dowiedzieć się, ile oni chcą za polisę. Powiedział, że 830 zł. Normalnie powiedziałem, że się zastanowię – wspomina Adolf Bogacki.

- Dziadek jest zawodowym kierowcą, więc załatwianie takiej polisy, to dla niego był chleb powszedni. Wiem, że na pewno tu nie popełniłby żadnego błędu – mówi Aleksandra Glapka.

Po kilkunastu dniach do pana Adolfa zaczęli dzwonić pracownicy firmy ubezpieczeniowej. Żądali od mężczyzny wpłaty prawie 850 złotych za polisę. Pan Adolf jest przekonany, że nie zgadzał się na zawarcie umowy.

- Dzwonili do dziadka i mówili, że przyjdzie windykator, komornik. Pytali, czy chce, żeby zabrali mu rzeczy z domu – wspomina Aleksandra Glapka.

- Przedsiębiorca, który proponuje zawarcie umowy na odległość ma obowiązek poinformować konsumenta o wielu kwestiach związanych z umową, m.in. o obowiązku zapłaty. Co więcej musi on mieć informację o możliwości odstąpienia od umowy. Dalsza kwestia to potwierdzenie tej umowy na piśmie. Brak takiego potwierdzenia stwierdza, że jest nieskuteczna – informuje Agnieszka Kawałko, radca prawny.

Pan Adolf poprosił swoją wnuczkę o pomoc. Pani Agnieszka wysłała maila do firmy ubezpieczeniowej i dołączyła reklamację. Okazało się, że to nie wystarczyło.

- Zadzwoniłam do Link 4. Konsultant powiedział mi, że była zawarta umowa na ubezpieczenie samochodu i wysłali ją do mojego dziadka, ale ona przyszła z powrotem, gdyż nie było podanego przez nich adresu – tłumaczy Aleksandra Glapka.

Pan Adolf znalazł w swojej skrzynce pocztowej list z firmy windykacyjnej. Ma zapłacić 850 złotych za umowę, której jak twierdzi, nie zawarł.

- Ta firma zapowiada, że będzie na drodze procesu żądała zapłaty i trzeba to wpłacić do 6 października. To pismo przyszło zwykłą pocztą bez żadnego potwierdzenia, czy dziadek to odebrał czy nie, poleconym nawet nie przyszło - mówi Aleksandra Glapka.
Postanowiliśmy wyjaśnić sprawę w firmie ubezpieczeniowej. Jej rzecznik prasowy przesłał oficjalne stanowisko w sprawie pana Adolfa:

"Sprawdziliśmy sprawę pana Adolfa. Odsłuchaliśmy rozmowę telefoniczną, którą z nim przeprowadziliśmy. Pan Adolf zgodził się na zawarcie umowy ubezpieczenia. Jednak mając na względzie wolę pana Adolfa i jego determinację, jesteśmy skłonni przyjąć jego wypowiedzenie umowy i odstąpić od dochodzenia należnej składki. Będzie musiał jedynie zapłacić za okres, kiedy miał zapewnioną ochronę ubezpieczeniową."

- Poprosiłam o odtworzenie tej rozmowy telefonicznej. Pan z Link 4 wziął ode mnie numer telefonu i powiedział, że w najbliższym czasie Link 4 się ze mną skontaktuje w celu odtworzenia mi, ewentualnie dziadkowi, tej rozmowy telefonicznej. Ale się nie skontaktowali – twierdzi Aleksandra Glapka.*

* skrót materiału

Reporter: Angelika Trela

atrela@polsat.com.pl