Mieszkańcy kontra kurza ferma
Mieszkańcy gminy Białe Błota kilka tygodni temu dowiedzieli się o planach powiększenia istniejącej kurzej fermy. Boją się o skażenie ujęcia wody, które znajduje się w pobliżu fermy. Protest przybiera na sile, a właścicielki fermy mają żal do urzędników, twierdząc, że o swoich planach zostali poinformowani już dwa lata temu.
Gmina Białe Błota leży nieopodal Bydgoszczy. W połowie października władze gminy zamieściły obwieszczenie, że ferma drobiu chce powiększyć swoje inwestycje. Do istniejących już szesnastu kurników ma być dobudowanych piętnaście. W gminie zawrzało. Mieszkańcy są przerażeni skalą inwestycji. Zwołano nadzwyczajną sesję rady gminy.
- Rada Gminy Białe Błota negatywnie opiniuje propozycję rozbudowy ferm drobiu w miejscowości Ciele. Wnosi do wójta o opracowanie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego terenu – mówi Jacek Grzywacz, Przewodniczący Rady Gminy Białe Błota.
Mieszkańcy nie chcą rozbudowy inwestycji, boją się o ujęcie wody pitnej dla gminy znajdujące się w pobliżu fermy. Obawiają się także utraty wartości swoich mieszkań oraz domów. Narzekają na uciążliwość sąsiedztwa fermy, a przede wszystkim na odór z nawożonych pól.
- W ubiegłym roku była taka sytuacja, że ciężarna córka mieszkająca z nami, po nawożeniu tego pola odchodami, wylądowała w szpitalu – mówi Beata Paterewicz-Gil, mieszkanka gminy Białe Błota.
Właściciele fermy to lokalni producenci: dwie siostry, mieszkające w okolicy. Przejęły budynki po dawnym PGR-ze. Cztery lata temu zaczęły rozbudowywać i modernizować inwestycje. Na sesję rady nie zostały zaproszone.
- Wraz z siostrą jesteśmy hodowcami drobiu w rodzinie pokoleniowej, to jest już trzecie pokolenie, które zajmuje się hodowlą. Niedopuszczenie do rozwoju jest jednoznaczne z zakończeniem tej działalności - mówi Joanna Frischke-Krajewska, współwłaścicielka fermy drobiu.
- To nie są jakieś kurniczki, to jest wielkoprzemysłowa produkcja kurczaków. Tak należy to traktować, to jest kwestia skali – mówi Łukasz Wyszomirski, mieszkaniec gminy Białe Błota.
- Roczna produkcja brojlerów byłaby w zakresie 7 milinów sztuk. Nieprawdą jest, że 18 milionów - mówi Joanna Frischke-Krajewska, współwłaścicielka fermy drobiu.
- Ujęcie wody w naszej gminie jest w Cielu, z którego korzystają mieszkańcy naszej gminy. Będzie się znajdowało około 300 metrów od inwestycji - mówi Łukasz Wyszomirski, mieszkaniec gminy Białe Błota.
- Ten sam urząd miasta i gminy wydał pozwolenie na tę inwestycję cztery lata temu, co pozwoliło nam przypuszczać, że nie będzie problemu z powstaniem nowych ferm, które od tego ujęcia wody się oddalają - mówi Joanna Frischke-Krajewska, współwłaścicielka fermy drobiu.
- Już dwa lata temu zostały złożone dokumenty w gminie, wnioski o wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, z którymi każdy mógł się zapoznać - mówi Anna Frischke-Szulc, współwłaścicielka fermy drobiu.
Reporterka: A usiadłybyście panie do stołu negocjacyjnego?
- Oczywście. Wójt przed wydaniem decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach ma prawo zwołać tak zwaną rozprawę administracyjną. I na tej rozprawie mogą się pojawić zarówno mieszkańcy, radni, przedstawiciele gminy i inwestorzy.
- Przyjdziecie Panie?
- Oczywiście.
- Tutaj my wszyscy zostaliśmy omamieni. Dlaczego nikt nie powiedział, że dwa lata temu wpłynął wniosek od inwestora o uwarunkowaniach środowiskowych dla inwestycji? Wtedy właśnie powinna być uchwała na temat powstania planu zagospodarowania przestrzennego dla miejscowości Ciele, żeby chronić ujęcie wody - mówi Beata Przyborska, mieszkanka gminy Białe Błota.
- Moim zdaniem radni tu zawiedli. Zawiedli przede wszystkim zaufanie publiczne, bo nie można ludzi wprowadzać w błąd, trzeba grać w otwarte karty. Cała sesja nie była przygotowana od strony merytorycznej, od strony prawnej – mówi Zbigniew Wiśniewski, sołtys wsi Olimpin.
- To wszystko będzie trwało. Dużo zależy od inwestorów, czy będą aż tak zdesperowani, żeby procedować to, żeby pomimo wszystko chcieć zrealizować tę inwestycję - mówi Jan Czekajewski, zastępca Wójta Gminy Białe Błota.
- Wciąż czekam na opinię Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska – mówi Joanna Frischke-Krajewska, współwłaścicielka fermy drobiu.
Reporterka: A jak będzie decyzja pozytywna, a ludzie was nie chcą?
- Nie zrobię niczego na siłę, ani niczego wbrew prawu. Chciałabym, żeby wszyscy postępowali zgodnie z przepisami prawa, z literą prawa. I tak samo życzyłabym sobie, żeby niczego nie robić pod wpływem emocji czy pod publikę, żeby wykonywały decyzje instytucje, które mają być z natury niezależne. *
*skrót materiału
Reporterka: Małgorzata Pietkiewicz
mpietkiewicz@polsat.com.pl