Dług alimentacyjny za nie swoje dzieci

Henryk Ochnio ma z byłą już żoną ośmioro dzieci, z czego dwóch synów nie jest jego biologicznymi dziećmi. Wykazały to badania DNA. Wykonano tylko dwa testy, więc nie wiadomo, ile dokładnie dzieci ma innego biologicznego ojca. Pan Henryk spłaca ogromny dług alimentacyjny. Walczy o umorzenie go.

61-letni Henryk Ochnio mieszka niedaleko Radzynia Podlaskiego. Mężczyzna ma ośmioro dzieci: dwie córki i sześciu synów. Pod opieką pana Henryka jest 17-letni Krystian i 20-letni Adrian. Reszta dzieci nie mieszka już w rodzinnym domu. Pan Henryk kilkanaście lat temu rozwiódł się z żoną, z którą nie utrzymuje kontaktu. Łączy ich jedynie dług alimentacyjny, który zdaniem pana Henryka powinien spłacać ktoś inny.

- Sprawa zaczęła się komplikować w 90-tych latach, po siedmiu latach małżeństwa. Żona zaczęła mnie podejrzewać o zdrady. Dowiedziałem się od ludzi i sam przypuszczałem, że jedno dziecko jest nie moje. Z tych trzech chłopców. Zrobić trzem chłopcom badania DNA plus moje i żony to jest pięć osób. W tamtych czasach kosztowało to w sumie 15 tys. zł. Kosmiczna dla mnie suma – mówi Henryk Ochnio.

Była już żona pana Henryka wystąpiła do sądu o alimenty. Niestety pan Henryk ze skromnej renty nie był w stanie płacić zobowiązań. Dlatego zgodnie z prawem pieniądze wypłacane były przez fundusz alimentacyjny, którym dysponuje gmina. Dziś pan Henryk jest dłużnikiem, na jego koncie widnieje ogromny dług – 200 tys. złotych. A sprawą zajął się komornik.

- 200 złotych miesięcznie przez rok to jest 2400. Razy dwadzieścia lat to jest 48 tysięcy. Razy trzy, plus odsetki, pensja komornika i jest 200 tysięcy. I szósty rok spłacam, po 500 zł jest mi miesięcznie z renty potrącane i dług nadal rośnie – twierdzi pan Henryk.

Przygnębiony długiem mężczyzna chciał poznać prawdę. Ta wyszła na jaw dwa lata temu, gdy syn mieszkający z panem Henrykiem, Adrian osiągnął pełnoletność. Poddał się testom DNA, bo jak twierdzi, matka nigdy nie powiedziała mu, kto jest jego biologicznym ojcem.

- Następnie syn Patryk osiągnął pełnoletność i też zrobił badania. One również wykazały, że nie jestem jego biologicznym ojcem. A czy wszystkie dzieci, te starsze, są moje, to trudno powiedzieć – opowiada Henryk Ochnio.

Przynajmniej dwaj synowie nie są dziećmi pana Henryka. Mężczyzna zwrócił się do sądu o zwrot niesłusznie pobranych alimentów i umorzenie wysokiego długu. Okazało się to niemożliwe.

- Sąd Najwyższy 1982 roku wydał orzeczenie, które stało się zasadą prawną, mówiące o tym, że w takiej sytuacji, taki mężczyzna może złożyć pozew jednak tylko do świadczeń, które do daty zaprzeczenia ojcostwa nie zostały spełnione – informuje Katarzyna Pszczoła z Sądu Okręgowego w Lublinie.

Po naszej interwencji okazało się, że teraz to nie sąd, a Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej może pomóc 61-latkowi.

- Uznając wszystkie dowody zebrane w sprawie postanowiliśmy umorzyć dług z funduszu alimentacyjnego na syna Adriana. A czy podobna sytuacja mogłaby być z drugim synem? W obecnej chwili nie dysponujemy takim wyrokiem sądu – mówi Małgorzata Kułak z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Radzyniu Podlaskim.

Urzędniczka od nas dowiaduje się, że jest wyrok sądu, w którym stwierdzono, że drugi syn również nie jest biologicznym dzieckiem pana Henryka.  - Myślę, że będą przesłanki do ponownego umorzenia – komentuje.

- Chcemy tę sprawę doprowadzić do końca, żebym jakoś godnie żył. Chociaż za ten tysiąc złotych emerytury czy renty rolniczej. Dlaczego mam cierpieć za czyjeś grzechy i za kogoś płacić alimenty – dziwi się pan Henryk.

Była żona pana Henryka nie chciała udzielić nam oficjalnej wypowiedzi przed kamerą.

- Gdyby nie starsi synowie, to nie wiem, z czego bym żył – mówi pan Henryk. Jego syn Adrian poszedł do pracy, by mu pomóc w spłacie zadłużenia.

W przyszłym roku najmłodszy syn pana Henryka ukończy 18 lat. Krystian również chce wiedzieć, czy pan Henryk jest jego ojcem. Dlatego podda się badaniom DNA.

Henryk Ochnio nie zamierza odpuścić. Nie udało się w sądzie, to będzie próbował przekonać prokuraturę, by ta wszczęła postępowanie. To jego ostatnia deska ratunku.

- Płaciłem alimenty na nie swoje dzieci, więc zostałem wykorzystany – podsumowuje Henryk Ochnio.*

* skrót materiału

Reporter: Paweł Gregorowicz

pgregorowicz@polsat.com.pl