Spółdzielnia ukryła, że kupowane mieszkanie zajął komornik

Komornik chce zlicytować mieszkanie Agnieszki Dźwilewskiej za długi… poprzedniego właściciela. Pani Agnieszka przed kupnem lokalu sprawdzała, czy nie jest on zadłużony. Prezes spółdzielni podpisał takie zaświadczenie, mimo że rok wcześniej do spółdzielni wpłynęło pismo od komornika w sprawie zajęcia mieszkania. Dlaczego spółdzielnia milczała, a komornik zwlekał z licytacją do czasu sprzedaży lokalu?

Pani Agnieszka kupiła niewielkie 28-metrowe mieszkanie w Suwałkach w 2015 roku. Mieszkanie nie miało księgi wieczystej, dlatego przed transakcją pani Agnieszka zrobiła wszystko, żeby sprawdzić, czy lokal nie jest zadłużony.

- W sądzie dowiedzieliśmy się, że można dla tego mieszkania założyć księgę wieczystą, że nie jest zadłużone i nie ma przeciwwskazań do jego kupna. Udaliśmy się też do spółdzielni, żeby uzyskać zaświadczenie, że nie ma żadnych zadłużeń na mieszkaniu. Prezes sam to potwierdził podpisem, Widniała tam informacja, że na dzień sprzedaży mieszkania nie ma żadnych informacji, żeby toczyła się jakaś egzekucja – opowiada pani Agnieszka.

Kobieta zapłaciła za mieszkanie 65 tys. zł. Przez następny rok remontowała je. Ale w grudniu 2016 roku, prawie dwa lata po kupnie mieszkania, pani Agnieszka otrzymała pismo od komornika, które wprawiło ją w osłupienie.

- Było to zawiadomienie o wszczęciu egzekucji z nieruchomości. Udałam się do komornika, żeby wyjaśnić tę sytuację. Oznajmił mi, że w 2014 roku wysłał zawiadomienie do spółdzielni, że wszczyna egzekucję z tej nieruchomości – relacjonuje pani Agnieszka.

Okazało się, że Patryk S., poprzedni właściciel mieszkania, nie płacił alimentów na swoją córkę i już w 2014 roku – na rok przed sprzedażą lokalu pani Agnieszce - komornik zajął je na poczet długów mężczyzny. Zawiadomienie o tym wysłał do suwalskiej spółdzielni mieszkaniowej.

Reporter: Pan poświadczył nieprawdę.
Janusz Marek Struzik z Suwalskiej Spółdzielni Mieszkaniowej: Ale to pani tak twierdzi.
- Pan potwierdza, że rok wcześniej dostaliście zawiadomienie od komornika.
- Ale my nie wiemy, co się z tym dzieje.
- To dlaczego nie ujęliście tej informacji?
- Bo nie jesteśmy uprawnieni informować o czyichś zadłużeniach.
- Kto ma teraz oddać pani pieniądze?
- Ten, kto nie dopełnił czynności.
- To pan nie dopełnił.
- Przepraszam, na jakiej podstawie pani tak twierdzi?
- Bo pan poświadczył nieprawdę w dokumencie.
- Pani twierdzi, że to nieprawda.

- To nie jest tak, że ja sobie piszę, co mi gra w duszy i nie ponoszę za to odpowiedzialności. To jest organ, który reprezentuje spółdzielnię. Zaświadczenie opisuje stan prawny lokalu. Taka sytuacja jest penalizowana w kodeksie karnym – komentuje Lidia Staroń, senator niezależna.

Nie bez winy pozostaje także komornik, który przez prawie trzy lata od zajęcia mieszkania nie zrobił nic, żeby je oszacować i zlicytować. Próbuje zrobić to teraz, chociaż doskonale wie o tym, że pani Agnieszka nie ma z długami Patryka S. nic wspólnego.

- Nie nie mam nic do ukrycia i uważam, że z mojej strony było zrobione wszystko w sposób prawidłowy – zapewnia komornik przy Sądzie Rejonowym w Suwałkach.

- Kogo dotyczy tytuł wykonawczy? No przecież nie pani Agnieszki, nie ona jest dłużnikiem, więc nie może być prowadzona egzekucja wobec osoby, której nie ma w tytule wykonawczym – zauważa senator Lidia Staroń.

- To jest absurd. Jeśli ja miałabym spłacać czyjeś alimenty, to miałabym może też prawo do widzeń z jego córką… Może teraz powinnam wystąpić do sądu o spotkania z tą dziewczynką – ironizuje pani Agnieszka.

Poprzedni właściciel mieszkania wyjechał za granicę i słuch po nim zaginął. Dlatego komornik próbuje wyegzekwować 20 tysięcy złotych od pani Agnieszki. Komornik poinformował naszą bohaterkę, że może umorzyć egzekucję, tylko jeśli zgodzą się na to wierzyciele, czyli matka małoletniej dziewczynki oraz Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, który wypłacał pieniądze z funduszu alimentacyjnego.

- Staramy się odzyskać środki skarbu państwa i nie ma możliwości zmiany decyzji. To jest problem komornika, sądu, spółdzielni mieszkaniowej – informuje Leszek Lewoc, dyrektor MOPR-u w Suwałkach.

Reporter: A jakby pan kupił takie mieszkanie, to miałby pan pretensje do spółdzielni czy nie?
Janusz Marek Struzik z Suwalskiej Spółdzielni Mieszkaniowej: Może bym miał, jakbym został tak zrobiony.*

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl