Matka wyrzuca go z dziećmi z mieszkania, urzędnicy dają lokal bez łazienki

Samotny ojciec wraz z czworgiem dzieci dostał od łódzkich urzędników lokal socjalny bez łazienki. Najmłodsza córka Zbigniewa Bartosiewicza ma dopiero 6 lat. Mężczyzna chciałby wybudować jej oraz pozostałym dzieciom sanitariat w mieszkaniu, ale go na to nie stać. Utrzymuje się z zasiłków, dlatego prosi o pomoc ludzi dobrej woli.

43-letni Zbigniew Bartosiewicz mieszka w Łodzi. Od roku samotnie wychowuje czworo dzieci w wieku od 6 do 21 lat. Utrzymuje się z zasiłków.

- Życia prywatnego nie mam, ludzie mi pomagają. Żyję w jednym kierunku, tylko w stronę dzieci idę. Nie mogę iść do pracy, funkcjonować jak każdy inny człowiek – mówi pan Zbigniew.

Rodzina przez wiele lat mieszkała w wynajmowanym mieszkaniu. Potem w rodzinnym domu pana Zbigniewa, który jako darowiznę otrzymał od swojej matki. Niestety matka po trzech latach cofnęła darowiznę.

- Nie znałem swojej mamy. Przez trzydzieści parę lat widziałem ją może dwa razy. Jak w domu dziecka przebywałem. Później, tak po kilku rozmowach, mama powiedziała: wprowadźcie się tu, będziecie mieli swoje. Poszedłem, licząc że dzieci będą miały babcię – opowiada pan Zbigniew.

Mężczyzna nie miał i nie ma łatwego życia. Śmierć żony i konflikt z matką spowodował, że obawia się on o przyszłość swoich dzieci.

- Mama coraz bardziej wchodziła w nasze życie prywatne. Między mną a moją żoną i dziećmi. Narzucała mi swoją wolę, co mam robić. Zaczęły się głupie sprzeczki o wszystko. Skończyło się tak, że darowizna została zabrana – wyjaśnia pan Zbigniew.

- Były często wyzwiska. Mamę nawet raz wyrzucili za bramę – dopowiada Damian, syn pana Zbigniewa.

Sąd cofnął darowiznę z powodu rzekomego dopuszczenia się ze strony pana Zbigniewa rażącej niewdzięczności wobec matki, jednocześnie orzekł o prawie do lokalu socjalnego.

- Poczułem się oszukany. Zostałem do czegoś wykorzystany. Porobiłem tam bardzo dużo porządków, dużo pieniędzy włożyłem – twierdzi pan Zbigniew.

- Wycofałam darowiznę przez jego zachowanie wobec mnie i mojej matki, która już nie żyje. A on dołożył rękę do tego, że ja dostałam przez niego udaru. To nie jest tak do końca, jak on opisał – mówi matka pana Zbigniewa.

Rodzinie pana Zbigniewa groziła bezdomność. Jednak mężczyzna nie dał za wygraną. Przez dwa lata walczył o lokal socjalny dla swoich dzieci. Gdy urzędnicy taki znaleźli, okazało się, że nie jest on dostosowany do potrzeb małych dzieci. Ale innej propozycji nie będzie.

- Lokale socjalne mają swoje standardy. W momencie, w którym w rodzinie jest dziecko, staramy się, aby była łazienka i wc w lokalu albo przynajmniej przy lokalu. W tym przypadku jest w takim pomieszczeniu przy lokalu. 20 września została podpisana umowa i rozpoczął się remont. Myślę, że na przełomie roku rodzina będzie się mogła tam wprowadzić – wyjaśnia Jolanta Baranowska z biura prasowego Urzędu Miejskiego w Łodzi.

- Dostaliśmy lokal do remontu, gdzie też nie ma warunków, jest wspólna ubikacja. Są trzy pokoje, dość spore, ale nie
wiadomo, jak to po remoncie będzie wyglądało - mówi Damian, syn pana Zbigniewa.

- Mam dwie dziewczynki w wieku 10 i 7 lat, które, jak każde dziecko, muszą się umyć. Zanim ja zrobię tę łazienkę, zanim otrzymam zgodę, to wracam do miski – podsumowuje pan Zbigniew.

Mężczyzna chwilowo mieszka w domu swojej matki, gdzie nie ma bieżącej wody i prądu. Przyznany lokal socjalny jest teraz remontowany. Pan Zbigniew zapewnia, że zrobi wszystko, by jako bezrobotnemu, samotnemu ojcu, nie odebrano dzieci.

- Czuję się jak w wieku XIX. Nie ma podstawowych rzeczy. A mam np. naprawdę dużo prania – zauważa.

- Widać, że ojciec po śmierci matki dzieci robi wszystko, żeby zapewnić im najlepsze warunki życia. Przede wszystkim są otoczone miłością i troską – opowiada Monika Pawlak, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.

Gdy rodzina będzie już mogła zająć przyznany przez urzędników lokal, pan Zbigniew chce postarać się o wybudowanie w nim łazienki. Jednak na razie przewyższa to jego możliwości finansowe. Mężczyzna prosi o pomoc i mimo wszystko nie poddaje się.

- Codziennie idę do przodu. I będę chciał, żeby było tylko lepiej. Nie poddaję się, bo zniszczyłbym przez to życie dzieciom - mówi.

Jeśli chcą Państwo pomóc rodzinie, prosimy o kontakt z redakcją: interwencja@polsat.com.pl, tel: 22 5114 41 26 lub autorem
reportażu: pgregorowicz@polsat.com.pl.

Reporter: Paweł Gregorowicz

pgregorowicz@polsat.com.pl