Nawałnica zniszczyła dach. Ubezpieczyciel wypłacił… 1648 zł
Starsze małżeństwo z Nakła po przejściu sierpniowej nawałnicy żyje w budynku z uszkodzonym dachem i kominem, a więc bez ogrzewania. Od tego czasu mieszkanie państwa Ciarkowskich jest regularnie zalewane w czasie deszczu. Ubezpieczyciel wypłacił za uszkodzony dach… 1648 zł odszkodowania.
76 -letnia pani Jadwiga i jej 80-letni mąż mieszkają w czterorodzinnym budynku PKP w Nakle nad Notecią niedaleko Bydgoszczy. Rok temu wraz z dwiema rodzinami wykupili mieszkania i założyli wspólnotę. Wszystko układało się dobrze do 11 sierpnia tego roku.
- Zaczął grad padać, tak trzaskało w szyby, jakby kamieniami kto rzucał. Potem stał się rumot. Po nieprzespanej nocy wyszłam na dół i zobaczyłam, że dach jest cały dziurawy. Tak wiało, że drzewa były powyrywane z korzeniami – wspomina pani Jadwiga Ciarkowska.
- Tam na strychu jest pełno wiader, misek, wanien. Tak samo na dole. Jak pada, to je podstawiam – opowiada Zygmunt Ciarkowski.
Staruszkowie od kilku miesięcy przeżywają dramat. Żyją bez dachu nad głową ani ogrzewania.
- Przecieka nam wszędzie, we wszystkich pomieszczeniach, a mamy dwa pokoje z kuchnią. Musieliśmy odsunąć tapczan, bo mi woda na głowę leciała i tynki spadały. Jest wilgoć, grzyb, w szafach śmierdzi stęchlizną. My w tym śpimy i tym oddychamy – mówi pani Jadwiga.
Rodziny czekały na pomoc finansową. Niestety, zamiast pieniędzy, pojawiały się same kłopoty.
- Dopiero po dwóch miesiącach od nawałnicy wojewoda przyznał nam pieniądze, ze względu na to, że wspólnoty nie były wzięte pod uwagę w uchwale ponawałnicowej. Ja przez dwa miesiące walczyłam z tym – opowiada Edyta Szpitalewska, przewodnicząca zarządu mieszkańców budynku.
Ostatecznie trzy rodziny dostały po 8 tys. zł pomocy finansowej. Mężczyzna żyjący w czwartym z mieszkań nie otrzymał nic, bo lokal wynajmuje od PKP, które nie jest członkiem wspólnoty mieszkaniowej.
Dach budynku jest już tak zniszczony, że trzeba założyć nowy. Koszt to ponad 50 tysięcy złotych. Staruszkowie na własną rękę nie mogli tego zrobić. Żyją z jednej emerytury. Musieli więc wraz z dwoma sąsiadami wziąć kredyt. By to zrobić, musieli mieć 12 tys. wpłaty własnej. Czekali więc na odszkodowanie od ubezpieczyciela.
A ubezpieczyciel wypłacił zaledwie 1648 złotych.
- To jest śmieszna kwota. Uznali, że są stare materiały na dachu. Tylko że dach buduje się z nowych, a nie starych – zauważa Edyta Szpitalewska, przewodnicząca zarządu mieszkańców.
To wyjaśnienia Towarzystwa Ubezpieczeń UNIQA S.A.:
Zgodnie z kalkulacją, wielkość powierzchni dachu uszkodzonego w czasie huraganu to 25m2, co stanowi 10 proc. całego dachu. Budynek jest ubezpieczony w wartości rzeczywistej, a zatem wysokość odszkodowania pomniejszona została o wartość zużycia technicznego, która w tym przypadku wynosi 50 proc. wartości.
Ubezpieczyciel rozpatrzy ponownie sprawę odszkodowania. Dziś niestety sytuacja państwa Ciarkowskich jest bardzo trudna. Dachu nie zdążą na zimę odbudować. Cieknąca woda zniszczyła im mieszkanie, które dopiero co wyremontowali.*
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk- Tymochowicz
interwencja@polsat.com.pl