Catering dietetyczny odchudził im tylko portfele

Oferowali niską cenę, twierdząc że są nową firmą na rynku i walczą o klientów, a gdy ich zdobyli zniknęli z pieniędzmi, po zaledwie kilku dniach działalności. W taki sposób działała firma FitLight Catering z Warszawy. Poszkodowani mogą być w całej Polsce, bo firma zmieniała nazwy i miejsca swojej działalności.

Monika Sochacka z Warszawy zamówiła catering dietetyczny dla siebie i męża. Atrakcyjną ofertę znalazła w internecie. Za miesięczne całodzienne wyżywienie dwóch osób zapłaciła 1200 zł.

- Widziałam profil na Facebooku. Widać było, że to jest bardzo prosta strona, że to są dopiero początki. Poinformowano mnie, że to młoda firma i robią z tego tytułu promocje. Pomyślałam, że zaczynają, więc dam im szansę – opowiada pani Monika.

- Mamy trojkę dzieci, chorych na mukowiscydozę. Ta choroba wymaga dużo zabiegów, ja zarabiam na dom, a żona jest z dziećmi. Ta tania dieta pudełkowa była pomysłem na to, żeby ją odciążyć, żeby nie trzeba było przygotowywać tych posiłków – dodaje Cezary Sochacki.

Dieta jednak rozczarowała panią Monikę i jej męża. Postanowili reklamować dostawę. Niestety nic to nie dało.

- Zauważam, że jest ona bardzo uboga, ma mało składników.  Wzbudziło moje podejrzenie, że posiłki są dostarczane w torbach z Lidla. Któregoś dnia dostałam informację o trzeciej w nocy, że właściciel firmy ze względów zdrowotnych trafił do szpitala i w związku z tym będzie przerwa w dostawie posiłków. Wybrałam natychmiastowy zwrot pieniędzy, jak się można domyślić, zwrot nigdy nie nastąpił – opowiada pani Monika.

Sylwia Roszczyk też skorzystała z oferty FitLight Catering. Posiłki przychodziły nieregularnie przez  tydzień, pani Sylwia sprawę reklamowała. Firma obiecała poprawę, ale potem kontakt z nią… się urwał.

- Skusiła mnie cena. Za 30 dni 600 zł to jest naprawdę niewiele. Z biegiem czasu ta jakość była coraz gorsza, kontaktowałam się z tym panem, żeby zwiększył kaloryczność – wspomina pani Sylwia.

Firmę najprawdopodobniej prowadziła para Patrycja T. i Łukasz Ś. Działali w różnych miastach Polski pod różnymi nazwami. Klientów pozyskiwali internetowo.

Próbujemy znaleźć właścicieli pod adresami z Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej. Pytamy o właścicieli firmy cateringowej.

- Ten pan podał ten adres bezprawnie, nie pani pierwsza go szuka, ja go nie znam – usłyszeliśmy pod pierwszym adresem. Pod dwoma kolejnym również firmy nie znaleźliśmy.

- Mamy sygnały z kilku miast: z ich rodzinnych Szamotuł na Pomorzu, z Warszawy.  Używają tych samych sztuczek, mają problemy zdrowotne, finansowe - opowiada Cezary Sochacki.

Jak się okazało 21-letnia Patrycja T. jest znana policji w Szamotułach. Sprawą fałszywego cateringu zajmuje się też warszawska prokuratura. Liczba poszkodowanych ciągle rośnie.

- Policjanci postanowili przedstawić kobiecie zarzuty, ale pojawił się problem, bo kobieta ukrywała się. Powstaniowo jej poszukiwać. Ostatecznie kobieta została zatrzymana, w chwili obecnej przeprowadzane  są z nią czynności - informuje nas Sandra Chuda z policji w Szamotułach.

- Zawiadomienie wpłynęło do Prokuratury Warszawa-Mokotów pod koniec października. Dotyczy podejrzenia popełnienia oszustwa, niewywiązania się z umowy na dostarczanie posiłków. Jest to jedno zawiadomienie, obejmujące 43 osoby – mówi Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

- Ja już nie liczę na to, że te pieniądze zostaną mi zwrócone, natomiast mam ogromną nadzieję, że te prowadzone postępowania doprowadzą do tego, że oni już nikogo nie oszukają – podsumowuje Monika Sochacka.*

* skrót materiału

Reporter: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl