Ma umysł kilkuletniego dziecka, ale dla urzędników jest samodzielny
16-leni Mikołaj jest fizycznie sprawny, ale całkowicie niesamodzielny. Ma zespół Aspergera. Krzyczy na ulicy, atakuje obcych i bliskich mu ludzi, ma problem z wykonaniem podstawowych codziennych czynności. Jest zdany na mamę, która zrezygnowała z pracy, by zapewnić mu opiekę. Teraz rodzina nie ma nawet na węgiel na zimę, bo komisja orzekania o niepełnosprawności uznała, że Mikołaj stałej opieki nie wymaga, a przez to pani Barbara straciła 1400 zł zasiłku.
Rodzna mieszka w Stargardzie. Pani Barbara samotnie wychowuje Mikołaja. Jego ojciec zmarł zaraz po narodzinach chłopca. Pani Barbarze stara się pomagać dorosla córka Karolina, ale kobieta ma własną rodzinę.
Mikołaj od początku nie był taki, jak inne dzieci. Kiedy miał kilka lat, pani Barbara usłyszała diagnozę, która na zawsze zmienila jej życie.
- Zdiagnozowano u niego zespół Aspergera. Lekarz powiedział, że nie jest tak źle, bo są gorsze stany. Od tej pory zaczęła się walka z tym, co go spotkało. Musiałam zrezygnować z pracy – mówi pani Barbara.
Kobieta poświęciła się wychowaniu niepełnosprawnego syna, który nie był, nie jest i nigdy nie będzie samodzielny. Trzeba chodzić za nim krok w krok.
- Trzeba być cały czas nadzorcą. Ubierze się, ale lewo na prawo, nie umyje zębów, nie podetrze tyłka – opowiada pani Barbara.
- Potrafi rzucić przedmiotem, krzesłem, nożyczkami. W trakcie zajęć potrafi być bardzo wulgarny, grozić osobom, które z nim przebywają, nawet śmiercią. Jego świadomość wypowiadanych słów jest żadna – ocenia Milena Szczurko, dyrektor ośrodka, w którym uczy się Mikołaj.
Przez wiele lat pani Barbara i jej syn utrzymywali się z renty po ojcu Mikołaja i zasiłku, który jako opiekun osoby niepełnosprawnej otrzymywała pani Barbara. Ale we wrześniu zeszłego roku wszystko się zmieniło. Mikołaj został wezwany przed komisję orzekania o niepełnosprawności.
- Skład orzekający uznał, że jest to osoba z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności, czyli wymaga pomocy innych osób w pełnieniu ról społecznych, a nie stałej opieki, czyli nie jest całkowicie zależny od otoczenia – informuje Iwona Didoszak, przewodnicząca wojewódzkiego zespołu ds. orzekania o niepełnosprawności w Szczecinie.
- Przewodniczący komisji zapytał go, gdzie chodzi do szkoły, a on powiedział jednym tchem, że do ośrodka rehabilitacyjno-edukacyjno-wychowawczego. I to było takie badanie na komisji – wspomina Barbara Styczewska.
- Lekarz z wojewódzkiego orzecznictwa powiedział, że moja mama dostałaby te pieniądze, gdyby Mikołaj prawie nie żył, bo tylko takim dzieciom się to należy. Takimi tylko mają się prawo rodzice opiekować – dodaje Karolina Szoszorowska, siostra chorego Mikołaja.
Decyzja powiatowego, a potem wojewódzkiego zespołu orzekania o niepełnosprawności oznacza, że od ponad roku pani Barabara nie otrzymuje zasiłku dla opiekuna osoby niepełnosprawnej – 1400 zl miesięcznie. Rodzina znalazła się w bardzo trudnej sytuacji finansowej.
- Mamy zimno, bo nie mam węgla. Rachunków pełno do zapłacenia, dzieci kupią mi jedzenie, wegetuję po prostu – mówi Barbara Styczewska.
- Mamie jest przykro, że nie może Mikołajowi kupić żadnego prezentu na święta. Idzie z nim do sklepu i Mikołaj chce czekoladę. On się zachowuje jak dziecko. Nie rozumie, że nie dostanie, że nie ma pieniędzy. Ostatnio była taka sytuacja, że jakaś kobieta mu kupiła, bo zaczął prosić – opowiada Karolina Szoszorowska, siostra Mikołaja.
Pani Barbara oddała sprawę do sądu. Biegły sądowy, który przebadał Mikołaja, uznał, że wymaga on stałej opieki matki i zmienił orzeczenie wojewódzkiego zespołu orzekania.
Jednak radość pani Barbary nie trwała długo. Wojewódzki zespół do spraw orzekania o niepełnosprawności poprosił o uzasadnienie i zapowiedział apelację.
- To jest działanie na zwłokę, liczą na to, że mama, nie wiem, powiesi się, odpuści, da sobie spokój – mówi Karolina Szoszorowska.
Udaliśmy się do wojewódzkiego zespołu ds. orzekania o niepełnosprawności w Szczecinie. Jego przewodnicząca zapewniła nas, że jednak nie będzie wnosiła apelacji.
- Ale uważamy, że nasze rozstrzygnięcie jest zgodne z przepisami i prawidłowo wydane – dodała Iwona Didoszak.
Pani Barbara dostanie wszystkie pieniądze z wyrównaniem.
- Jezu, to dożyję może sześćdziesiątki! Bardzo się cieszę, tyle mi pomogliście i Mikołajowi – ucieszyła pani Barbara, gdy przekazaliśmy jej tę wiadomość.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl