Urzędniczy absurd: samotna matka ukarana za zbytnią pracowitość

- Najbardziej oburza mnie, że samotny rodzic, który stara się zapewnić dziecku co może, zostaje ukarany przez państwo - mówi 35-letnia Honorata Jurga z małej miejscowości Wyszobór w Zachodniopomorskiem. Kobieta poświęcała zdrowie biorąc nadgodziny w pracy, by zapewnić 11-letniej córce byt. W zamian spotkała ją kara. Straciła niemal wszystko z 800 zł zasiłków z pomocy społecznej. A wszystko przez nieznacznie przekroczone kryterium dochodowe.

Dla 35-letniej pani Honoraty jej 11-letnia córka jest najważniejszą osobą. Pani Honorata wychowuje ją od urodzenia sama, bo ojciec dziecka nadużywał alkoholu. Jeszcze w czasie ciąży musiała wrócić do domu rodzinnego, żeby zapewnić córce spokojne dzieciństwo.

- W ciąży była bez jedzenia, bez niczego, to postanowiliśmy ją przyjąć i tu jej pomagaliśmy od samego początku. Wzięliśmy ją tu do siebie - opowiada Czesława Jurga, matka pani Honoraty.

- Natalii tata nie interesował się nią nigdy, tak naprawdę dobrowolnie nawet sam dziecka nie zobaczył. Alkohol był ważniejszy, zwyciężył nad dzieckiem - uważa Honorata Jurga.

- Brakowało mi taty.  Chciałabym, żeby mnie wspierał, żeby mi pomagał w lekcjach, powiedział, że jest ze mnie dumny, ale nie ma go – dodaje Natalia.

Już kilka miesięcy po narodzinach córki sąd w 2006 roku przyznał matce alimenty od ojca dziecka. Najpierw 250 zł potem wzrosły one do 400 zł miesięcznie. Wypłacane były z funduszu alimentacyjnego, bo ojciec nie pracował. Zarobki pani Honoraty i alimenty pozwalały na skromne życie z córką.

- Sprzątałam pokoje, pracowałam w kuchni jako pomoc. Jakoś potrafiłyśmy sobie z tym poradzić. Nie mówię, że córka miała wszystko, ale potrafiłyśmy jakoś żyć – tłumaczy pani Honorata.

Kobieta nie narzekała na swój los. Radziła sobie, jak mogła. W 2011 roku nagle zmarł ojciec Natalii. Matka automatycznie straciła alimenty na córkę. Dziecku nie przysługiwała również renta po ojcu. Pani Honorata zmuszona była udać się do ośrodka pomocy społecznej.

- Pracowałam w szpitalu jako salowa. Miałam wtedy płacone 5,5 zł brutto za godzinę, więc żeby wziąć te 1000 złotych na rękę, musiałam pracować 220, 230 godzin. Mogłam się starać o zasiłek samotnej matki z MOPS-u. To była kwota 170 zł i do tego zasiłek rodzinny w kwocie 100 zł – wymienia Honorata Jurga.

Niestety, Natalia nie ma renty po tacie, bo mężczyzna nie miał udokumentowanej odpowiedniej liczby przepracowanych lat.

Dochody pani Honoraty były na tyle niskie, że w kwietniu ubiegłego roku dostała również świadczenie 500+ na córkę. Była szczęśliwa, kiedy znalazła nową pracę w sklepie. Niestety szczęście trwało do października tego roku.

- Pani Honorata wielokrotnie prosiła o nadgodziny. Wiedziałem, że ma trudną sytuację rodzinną, że rodzice chorzy i sama wychowuje dziecko, więc każdy grosz się liczył. Została ukarana za to, że jest pracowita, ambitna – ocenia Henryk Sosnówka, właściciel sklepu.

Niestety, świadczenie 500+ szybko zostało kobiecie odebrane.

- Przekroczyłam to kryterium dochodowe na członka rodziny o 151 zł. Okazało się, że mój miesięczny dochód wynosi 1650 zł. Z MOPS-u do października tego roku otrzymywałam około 800 zł. A w tej chwili 500+ zostało mi zabrane, a z zasiłku rodzinnego będę otrzymywała 22, 25 zł. I tak do października przyszłego roku – mówi pani Honorata.

- Ustawodawca wprowadził taki przepis, który my musimy egzekwować. Nic nie możemy zrobić. Nie ma żadnej uznaniowości jeśli chodzi o te świadczenia – wyjaśnia Magdalena Walukiewicz, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Płotach.

- Nie jestem jedyną matką, która się stara, aby dziecko naprawdę miało lepiej, żeby nie odmawiać dziecku wszystkiego. Naprawdę czuje się bardzo, ale to bardzo skrzywdzona przez nasze państwo, że tak traktuje samotne matki – podsumowuje pani Honorata.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl