Po 40 latach okazało się, że nie jest właścicielką… swojej działki

Zofia Marzec z miejscowości Tereszpol Zygmunty na Lubelszczyźnie od ponad 16 lat walczy z sąsiadem o działkę. Sporna działka to większość gospodarstwa kobiety. Stoi też na niej część jej domu. Ale sąsiad twierdzi, że teren jest jego i chce eksmitować kobietę oraz jej syna.

W Tereszpolu pani Zofia zamieszkała z mężem w 1975 roku. Kupiła dwie działki. Na jednej małżeństwo wybudowało dom, na drugiej powstała droga dojazdowa do posesji. Dopiero po 26 latach - gdy zmarł mąż kobiety - okazało się, że właścicielem połowy terenu Marców są ich sąsiedzi - małżeństwo N.

- W roku 1973 r. chcieliśmy się tutaj pobudować. Mąż dostał od swojej matki działkę, ale to było tylko 7 metrów. W 2001 roku ja dostaję o eksmisję, bo oni mnie na siebie przepisali. Poszłam do właścicielki, co mi sprzedała działkę i pytam: co się stało? Ona mówi, że nie wie. I takie oświadczenie mi napisała, że sprzedała nam tę działkę, jaka jest jej długość i szerokość – wspomina pani Zofia. Kobieta dysponuje tym oświadczeniem.

Okazało się, że Tadeusz N. kupił działkę przyległą do posesji pani Zofii. Założył też księgę wieczystą na nieruchomość. Tyle że nie tylko na swoją posesję, ale także działkę 80-latki. Tym samym, formalnie, stał się właścicielem terenu pani Zofii, o czym kobieta dowiedziała się dopiero w sądzie.

- Wtedy pojechali do notariusza, gdzieś na siebie tę księgę wieczystą założyli. Przecież notariusz, jak sprzedaje, to się pyta, czy nie jest ta działka obciążona jakoś, nie? I oni to ukryli. Po sąsiedzku mieszkali, to nie widzieli, że to jest zabudowane? Ogrodzona działka? Napisał sąd, że mi 40 dni zabrakło do zasiedzenia. 40 dni… 30 lat przekreślić - zwraca uwagę pani Zofia.

Małżeństwo N. nie daje za wygraną. Chce odzyskać rzekomo swoją własność. W 2003 roku sąsiedzi pani Zofii otrzymali wyrok sądu, który zezwolił na eksmisję kobiety ze spornego terenu. Sąd nie dał wiary zeznaniom pani Zofii ani nawet Karoliny Sz., kobiety, która sprzedała Marcom działkę.

- Bardzo dużo osób, w szczególności w latach 70-tych, 80-tych bardzo często sprzedawało działki na podstawie umowy ustnej, umowy zwykłej pisemnej. Bez aktu notarialnego – zauważa adwokat Paweł Wierzba.

- Ciąga mnie po sądach od 16 lat. I temat jest nieskończony – twierdzi Tadeusz N., nowy właściciel
działki pani Zofii.

Reporter: Ale to przecież pan podał sprawę do sądu o eksmisję.
Tadeusz N.: Tak, w 2001 roku. I o jaką eksmisję, o eksmisję działki kupionej od niejakiego Sz.
Reporter: Ale pani Zofia twierdzi, że też od małżeństwa Sz. kupiła tę działkę.
Tadeusz N.: Tak. Tylko, że kupiła... w jaki sposób? Szedł Sz. ze stołówki i od niego kupiła.

- Były skargi pisane, wszelkie te problemy… do Rzecznika Praw Obywatelskich, do ministerstwa Ziobry. Cicho sza – mówi Maria Mituła, siostra pani Zofii.

Pani Zofia jest bezradna, nie ma księgi wieczystej swojej nieruchomości. Czeka na dokończenie eksmisji, której kosztami zostanie obciążona. Jeżeli ta dojdzie do skutku, kobieta straci drogę dojazdową do swojej posesji i nie wiadomo, co stanie się z jej domem, który w części stoi na działce sąsiadów.

- Dlaczego? Za jakie grzechy mnie ktoś męczy? Czy nie dosyć już by było tego, co ja przeżywam? – pyta pani Zofia.

- Mój mąż to nadal liczy na jej dobrą wolę, że ona się pogodzi z tym. Bo to już dawno można było ją wywrócić do góry nogami – słyszymy od Stanisławy N., nowej właścicielki działki pani Zofii.*

* skrót materiału

Reporter: Paweł Gregorowicz

pgregorowicz@polsat.com.pl