Artur i Alan mają tylko polskie obywatelstwo, ale sąd odsyła ich do Irlandii!

Chociaż dzieci pani Agnieszki urodziły się w Polsce, mają tylko polskie obywatelstwo i mówią tylko po polsku, to dziś mają zostać odesłane do Irlandii, gdzie żyje pochodzący z Indii ich ojciec, którego niemal nie znają. Taki jest wyrok polskiego sądu. Gdy zapytaliśmy, czy polski sąd powinien chronić polskich dzieci, usłyszeliśmy, że pytanie „zaprzecza idei Unii Europejskiej".

Pani Agnieszka ma 38 lat. Kilka lat temu wyjechała do Irlandii. Tam poznała pięć lat młodszego Hindusa. Jak twierdzi, zakochała się w nim bez pamięci.

- Po ślubie mąż całkowicie się zmienił, zaczął się nade mną znęcać. Kiedyś uderzył mnie w głowę z taką siłą, że błona bębenkowa pękła. W innym przypadku popchnął mnie tak, że skręciłam nadgarstek, zbiłam sobie plecy, nie mogłam wstać. Wtedy życzył mi śmierci – rozpacza pani Agnieszka.

- Córka wystąpiła o zakaz zbliżania i dostał na dwa lata – dodaje jej matka, pani Danuta.

Z małżeństwa przyszło na świat dwóch synów: 5-letni dziś Artur i niespełna 3-letni Alan. Chociaż tata dzieci cały czas mieszkał w Irlandii, dzieci rodziły się w Polsce. Pani Agnieszka dzieliła życie między oba kraje. W 2016 roku z dziećmi poleciała kolejny raz na kilka miesięcy do Irlandii.  

- Wtedy pobił ją bardzo. Córka zgłosiła to ponownie i dostał on nowy, na dwa lata, zakaz zbliżania się do córki – opowiada pani Danuta.

Jej córka otrzymała wówczas pozwolenie z sądu irlandzkiego na wyjazd z dziećmi do Polski.
Pozwolenie było czasowe, ale pani Agnieszka podjęła decyzję, że dla dobra dzieci nie wróci już do Irlandii.

- Starszy syn ma 5 lat, z czego ponad 4 lata przebywa w Polsce. Tu się urodził i tu się wychował, natomiast młodszy syn Alan ma 2 lata i 8 miesięcy, mieszka tutaj ponad 2 lata. Dzieci mają tu swój świat – tłumaczy pani Agnieszka.

Anna Kobylarska z przedszkola, do którego chodzą Artur i Alan twierdzi, że nigdy nie widziała ojca dzieci. - Chłopcy o nim nie mówią, więc nie jest to dla nich członek rodziny – ocenia.

- Nie był przy narodzinach dzieci, nie chodził z nimi na spacery, nie czytał książeczek, nie chciał ich kąpać, nie pomagał córce w niczym – twierdzi pani Danuta, mama pani Agnieszki.

Kilka miesięcy temu mąż pani Agnieszki wystąpił do polskiego sądu o nakaz powrotu dzieci. Wrocławski sąd zadecydował, że 7 grudnia chłopcy – niemówiący nawet po angielsku - muszą stawić się w Irlandii. Wyrok nie jest prawomocny, ale jest wykonalny!

- Sąd polski, który miał się wypowiedzieć co do tego, czy pobyt dzieci na terenie Polski jest zgodny z prawem czy bezprawny, zdecydował, że mama dzieci naruszyła orzeczenie sądu irlandzkiego. Nie dostosowała się do orzeczenia sądu i dlatego pobyt na terenie Polski dzieci jest bezprawny  - tłumaczy Sylwia Jastrzemska, rzecznik Sądu Okręgowego we Wrocławiu.
Reporterka: Czy ma znaczenie, że ojciec tych dzieci nawet nie ma obywatelstwa irlandzkiego?
Rzecznik: W przypadku sytuacji wydania dzieci do państwa, gdzie miały zwykły, legalny pobyt, nie ma znaczenia obywatelstwo.
Reporterka: Czy polski sąd nie powinien chronić polskich dzieci, skoro mówią po polsku, są tutaj, tutaj chodzą do przedszkola, tutaj toczy się ich życie?
Rzecznik: Ale proszę państwa, tak zadane pytanie tak naprawdę zaprzecza idei Unii Europejskiej.

- Nie pomyślałabym, żeby coś takiego sędzia polski zrobił polskim dzieciom! Dzieci są wychowane w Polsce, mają obywatelstwo polskie, tylko przez kilka miesięcy były w Irlandii. I taki sędzia, mogę powiedzieć, sprzedał jakby za 30 srebrników nasze wnuki. Ich ojcu w marcu kończy się wiza, więc chce wykorzystać dzieci, żeby dostać obywatelstwo irlandzkie – ocenia pani Danuta.

Ojciec dzieci nie chciał z nami rozmawiać. To fragment oświadczenia jego pełnomocnika:
„Mój klient kieruje się dobrem dzieci, które mają prawo mieć stały kontakt z ojcem oraz być wychowywane przez oboje rodziców. W trudnych sprawach rodzinnych powściągliwość w ferowaniu łatwych osądów jest nadzwyczaj pożądana  -  o co apeluję.”

- Jeżeli dzieci trafią do Irlandii, to już nigdy więcej nie opuszczą tego kraju, a po bardzo krótkim czasie mogą znaleźć się w Indiach i nigdy więcej ich nie zobaczę – alarmuje pani Agnieszka.*

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl