Sąsiedzi kłócą się od ponad 20 lat. W ruch poszła nawet wiatrówka

W Bolszewie na Pomorzu od ponad 20 lat pani Balbina i właściciele pobliskiej piekarni spierają się dosłownie o wszystko. Wyzwisk i oszczerstw nie ma końca z obu stron. Bywało, że sąsiedzi nawet do siebie strzelali.

r79-letnia Balbina Niciak od 50 lat mieszka w Bolszewie. Kobieta twierdzi, że przez blisko 30 lat żyło jej się tam dobrze. Do momentu, gdy na przeciwko jej domu powstała piekarnia. Od tej pory spokój na ulicy Krasickiego się skończył.

- Ten problem trwa, jak on tu wlazł. To będzie 1995 rok, odkąd morduję się z tym człowiekiem – mówi Balbina Niciak.

Kobieta ma pretensje do sąsiadów o działalność ich zakładu oraz o to, że klienci piekarni parkują samochody pod jej oknem i zastawiają jej wyjście z domu. Kobieta twierdzi, że wielokrotnie upominała klientów, czym naraziła się sąsiadom.

- Ten zakład jest tak uciążliwy, że się nie da wytrzymać. Dużo jest samochodów. To już nie jest w setkach, to już jest w tysiącach. Wypuszcza mi parę z piekarni. Okna są brudne, aż tłuste. To już nie ma słów – mówi pani Balbina.

- Dokuczają nam, okna nam wybijają, wyzywają. Jak w ogrodzie się pojawię, to od razu wyzwiska są. Balbina gdzieś idzie po ulicy, to klienci trąbią, wyzywają – twierdzi Stanisław Meyer, lokator pani Balbiny.

- Jak są samochody, to pan się nie dziwi, że ktoś jej w to okno nawet rzucił kamieniem, bo ona wszystkich wyzywa. Non stop. Spraw było naprawdę dużo. Np. że piekarnia stoi bezprawnie, bez pozwoleń. Pan sobie wyobraża, że 25 lat piekarnia bez pozwoleń stoi, że piekarnia śmierdzi, że hałas, zapylenie – mówi o konflikcie Alicja M., właścicielka piekarni. 

Przez lata w sąsiedzki konflikt wielokrotnie była angażowana policja i sąd. Sąd sprawy umarzał, a policja za każdym razem twierdziła, że sąsiedzkie sprzeczki mieszczą się w granicach prawa. Poza jedną. Kilka lat temu lokator pani Balbiny, Stanisław Meyer został skazany za postrzelenie pracownika piekarni z wiatrówki. Mężczyzna spędził dwa lata w więzieniu.

- Wymyśliła, że ja do niej strzelałem. A broni żadnej nie było i ja tutaj nie byłem. Oni również używali wiatrówki. Świadczy o tym okno, które jest przestrzelone – twierdzi Stanisław Meyer.

- Oni mieli wiatrówkę kupioną... I oni tutaj tą wiatrówką parę razy mało nie zabili. I mówiłam policji, kto to był. Jaki numer rejestracyjny samochodu. Nikt nic nie robi – dodaje pani Balbina.

- To są zgłoszenia dotyczące parkowania, ale też otrzymaliśmy zgłoszenie dotyczące złośliwego niepokojenia i gróźb karalnych. Ta sprawa jest także jeszcze w toku – wyjaśnia Anetta Potrykus, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Wejherowie.

Konflikt nie ma końca. W sprawę został zaangażowany także wójt gminy, który nic nie może z tym zrobić. A właściciele piekarni nie mają sobie nic do zarzucenia. Twierdzą, że to oni mają problem z uciążliwą sąsiadką, a rzekome złośliwości z ich strony to tylko wymysł pani Balbiny. Nie zgodzili się wystąpić przed naszą kamerą. Wydali oświadczenie:

„Insynuacje te nie są poparte żadnymi dowodami, które potwierdziłyby takie twierdzenia. Brak jest również jakichkolwiek dowodów, które wskazałyby, że ktokolwiek strzelał do pani Balbiny Niciak.”

- Tu chodzi złośliwość. Przecież tu się kiedyś ludzie dogadywali. Oni się dobrze znali kiedyś – słyszymy od jednego z sąsiadów pani Balbiny i piekarni.*

* skrót materiału

Reporter: Paweł Gregorowicz

pgregorowicz@polsat.com.pl