Budowali dom na rurociągach. Urzędnicy zapomnieli nanieść je na mapę

Państwo Jasińscy kupili działkę koło Nowego Sącza i po otrzymaniu wszelkich pozwoleń, rozpoczęli budowę domu. Gdy część budynku już powstała, na placu budowy pojawili się urzędnicy, zakazując dalszych prac. Okazało się, że przez działkę przebiegają rurociągi i kable energetyczne, których 26 lat temu ktoś w starostwie… zapomniał nanieść na mapy. Budowa domu kosztowała Jasińskich około 200 tys. zł.

32-letni  pan Przemysław z 28-letnią panią Moniką wzięli ślub kilka lat temu. Mają dwoje dzieci. Zawsze marzyli o zbudowaniu domu. Dziś z tych marzeń zostały jedynie ruiny.

- Na sam zakup działki, wybudowanie budynku do stanu, w jakim jest, materiały, które zostały zniszczone i rozkradzione wydałem około 200 tys. zł – mówi Przemysław Jasiński.

Siedem lat temu państwo Jasińscy kupili działkę. Zapłacili za nią prawie 100 tys. zł. Otrzymali od starostwa nowosądeckiego zgodę na budowe domu. W połowie robót na placu budowy pojawili się urzędnicy, zakazując dalszych prac. Jak się okazało, przez działkę  państwa Jasińskich przebiegają rurociągi i kable energetyczne.

- Pracownicy sędeckich wodociągów wyjaśnili, że mój dom stoi na jakichś ich przewodach, które zasilają pompy pompujące wodę na Nowy Sącz -  wspomina Przemysław Jasiński.

- Kto mógł wiedzieć, że dom jest na kablach, przecież po to są urzędy – komentuje pani Halina, mama pana Przemysława.

Po kilku dniach nadzór budowlany wydał kategoryczny zakaz  budowy domu. Państwo Jasińscy zaczęli walczyć z urzędnikami w prokuraturze. Niestety sprawę umorzono.

- Tłumaczono to tym, że nieokreślony pracownik starostwa  z nieokreślonych przyczyn nie naniósł rzekomo po zinwentaryzowaniu tej sieci na mapy. On tego nie wrysował. To jest zagrożone karą pozbawienia wolności do lat trzech, przez 5 lat ścigane. Sprawa przedawniła się w 1996 roku, bo w 1991 r. miało miejsce położenie tych kabli – opowiada Przemysław Jasiński.

- Gdybyśmy wiedzieli od początku , że z tą działką jest nie tak, to w życiu byśmy jej nie kupili. Wszystkie pieniądze, które oszczędziliśmy, poszły w budowę – dodaje Monika Jasińska, żona pana Przemysława.

Państwo Jasińscy byli bezradni. Stracili pieniądze i zdrowie. Pan Przemysław zamknął swoją firmę. Ciągnącą się kilka lat sprawę w sądzie przeciwko wodociągom nowosądeckim przegrali. Wciąż czekają na zakończenie procesu przeciwko starostwu, a domu i pieniędzy nie mają.

- Sąd  Rejonowy w Nowym Sączu oddalił powództwo uznając, że przedsiębiorstwo, do którego należały kable przesyłowe, nabyło je poprzez zasiedzenie. Pan Przemysław ma prawo czuć się poszkodowanym, ale nie jest to winą sądu. Gdzieś na pewnym etapie realizacji inwestycji doszło do pewnych zaniedbań, których skutki widoczne są dopiero teraz  - informuje Dominik Skoczeń z Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.
 
Wodociągi wydały oświadczenie:

 

„Inwestycja przebiegała przez kilkadziesiąt działek ewidencyjnych i posiada wszelkie wymagane prawem pozwolenia, w tym m.in. zgodę ówczesnych właścicieli nieruchomości. Właściciele działek  otrzymali odszkodowania. Po zakończeniu prac Wojewódzka Dyrekcja Inwestycji zleciła przygotowanie map powykonawczych. Dokumenty zostały złożone do zasobów geodezyjnych.” 

Próbowaliśmy interweniować w Starostwie w Nowym Sączu. To właśnie tam z powodu błędu urzędnika sprzed 26 lat, dziś państwo Jasińscy mają ogromne problemy. 

 

- To jest niewątpliwie wina tego, który te zaniedbania poczynił.  Ja urzędników karcę i w tym wydziale były duże zmiany. Pokryjemy pełny koszt przeprowadzenia tej linii poza domem. Dzisiaj możemy wyłożyć na to 50 tys. zł, może i 80 tys. zł – zadeklarował starosta Marek Pławiak.*

 

* skrót materiału

Reporter: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl