Mieszkańcy pokryją długi dewelopera. Każą im zapłacić za mieszkania drugi raz!

Dramat kilkudziesięciu rodzin z bloku przy ulicy Partyzantów we Wrocławiu. Kupili mieszkania ale nie są ich właścicielami. Aktów notarialnych nie ma, bo deweloper rozpoczął procedurę upadłości układowej. Mieszkańcom zaproponowano wyjście z kłopotów: mają dopłacić do swoich lokali , a tak naprawdę… zapłacić za nie jeszcze raz.

- Kupiłam mieszkanie w 2004 roku ale do dziś nie otrzymaliśmy aktu własności, mimo że wpłaciliśmy całość kwoty. Zapłaciłam 250 tys. zł i 30 tys. zł za garaż – opowiada jedna z mieszkanek bloku.

- Ja kupiłem mieszkanie w 2003 roku płacąc całość. W sumie 340 tys. zł – mówi inny mieszkaniec.

Wszystkie kłopoty zaczęły się w 2010 roku kiedy deweloper, spółka Empor, który sprzedał ludziom mieszkania, rozpoczął procedurę upadłości układowej. Ta procedura trwa do dziś.

- W  ramach tego miał powstać układ, który równomiernie rozłoży zadłużenie na wszystkich członków. Z tego nic nie będzie, bo jest brak zgody głównego wierzyciela – wyjaśnia jeden z lokatorów.

- Musieliśmy dopłacić jeszcze po 20 tys. zł do toczącej się procedury. Sąd nakazał, inaczej wypadlibyśmy z listy wierzycieli – mówi jedna z mieszkanek.

Zarządca w postępowaniu układowym proponuje mieszkańcom wyjście z kłopotów. Mają dopłacić do swoich mieszkań.
A w rzeczywistości… zapłacić za nie jeszcze raz.

- Muszę  dopłacić 2500 zł  od metra, w sumie około 180 tys. zł – opowiada jedna z lokatorek.

Pani Jolanta Chornowicz swoje mieszkanie kupiła w 2008 roku po powrocie do kraju z zagranicy. Zapłaciła prawie 300 tys. zł. Dziś syndyk chce, żeby znowu zapłaciła za swoje mieszkanie. Kobiety na to nie stać. 

- Mam dopłacić 3800 zł od metra ( w sumie ok.  250 ty. zł). To jest dla mnie kwota nie do zapłacenia. Mam nadzieję, że jakoś dojdę do porozumienia – mówi Jolanta Chornowicz.

Zarządca w postępowaniu układowym nie chciał wypowiadać się przed kamerą. - Nie będę się spotykać, nie mam ochoty rozmawiać na ten temat. Jeżeli chcą państwo uzyskać informacje na ten temat, proszę się kontaktować z rzecznikiem Sądu Okręgowego we Wrocławiu – słyszymy przez telefon.

Kilkadziesiąt osób może zostać bez dachu nad głową. Całe rodziny. Mieszkańcy bloku czują się bezsilni. Twierdzą, ze nikt nie chce im pomóc.

- Jesteśmy niewygodni i dlatego to tyle trwa. To kontrowersyjne, żeby 40 kilka rodzin wystawić za płot i powiedzieć: do widzenia. Ktoś będzie musiała ponieść te konsekwencje moralne i medialne. Wstajemy rano i chcemy normalnie, spokojnie żyć, a z tyłu głowy mamy to, że jesteśmy dzikimi lokatorami to jest przerażające – podsumowują mieszkańcy.*

* skrót materiału

Reporter: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl