Dziesiątki lat pracowali dla szpitala. Teraz są wyrzucani z hotelu pracowniczego
Szpital Wojewódzki z Poznaniu zamyka hotel pracowniczy, w którym jego byli lub obecni pracownicy z rodzinami zajmują ponad 100 pokoi. Zostanie zlikwidowany, bo nie spełnia standardów przeciwpożarowych, a dyrekcja nie ma pieniędzy na remont. Lokatorzy winią dyrekcję szpitala, która nie inwestowała w budynek, choć regularnie płacili czynsze. Na własny koszt remontowali lokale, a teraz muszą je porzucić.
Mieszkańcy hotelu pracowniczego Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu: większość z nich pracuje bądź pracowała w szpitalu przez wiele lat. Ratowali zdrowie i życie. Dziś sami potrzebują pomocy.
- Moja sytuacja rodzinna jest taka, że nie stać mnie na nic innego – mówi pani Jolanta, mieszkanka hotelu pracowniczego.
- Płacę do 800-900 zł czynszu miesięcznie za jeden pokój – dodaje inna mieszkanka, pani Izabela.
Od kilkudziesięciu lat dyrekcja szpitala oferowała pracownikom pracę oraz możliwość zamieszkania na stałe w hotelu pracowniczym. Dla większości lokatorów była to jedyna szansa, by podjąć pracę w szpitalu.
- Mieszkam tutaj ponad 30 lat. Ze szpitalem jestem związana ponad 30 lat i pracuje jako sekretarka medyczna. Ze względu na pracę muszę tutaj mieszkać – opowiada pani Grażyna.
- Zamieszkałam tutaj z córką. Mój dom rodziny jest 130 km stąd. Nie byłabym w stanie dojeżdżać do pracy – zauważa pani Iwona.
Lokatorzy na własny koszt remontowali wynajmowane lokale. Jak twierdzą, dyrekcja szpitala nie interesowała się losem hotelu. A czynsze płacili regularnie. Niestety kilkanaście dni temu dostali wypowiedzenia umowy najmu mieszkań.
- Informacja była wywieszona przy windzie. Jeżeli ja byłabym zarządcą budynku i działoby się coś z budynkiem, straż by mi zakwestionowała, to zwołałabym zebranie z mieszkańcami. Powiedziałabym, jaka jest decyzja straży pożarnej, co musimy zrobić i prosiłabym o ich opinię, czy mamy podnieść czynsze i remontować, czy budynek likwidować – mówi pani Gertruda, mieszkanka hotelu.
- Szpital nie zainwestował przez te 30 lat ani złotówki – rozpacza pan Ireneusz.
Pan Przemysław pokazał nam swoje wyremontowane mieszkanie. - Trochę pieniążków było włożone, a teraz będę musiał to zostawić. I tak żyje ratownik medyczny za 2050 zł brutto. I jeszcze SOR zamkną, bo wszyscy zrezygnowali. Taki prezent na Święta, a jesteśmy cztery miesiące po ślubie – tłumaczy.
Jak się okazało, hotel został skontrolowany przez straż pożarną. Strażacy stwierdzili, że instalacja jest wadliwa i pokoje nie mogą być użytkowane. Hotel w ciągu kilku miesięcy zostanie zamknięty.
Obok niego w takim samym bloku funkcjonuje inny hotel.
- „Jowisz” prosperuje, a to taki sam budynek. Takie same kształty, wszystko to samo. Oni są na plusie i dostali pieniądze z Unii. Ocieplili budynek, okna wymienili, a tu się nic nie dzieje – tłumaczy pan Krzysztof, mieszkaniec hotelu.
- 40 lat pracuję w służbie zdrowia, pochodzę z biednej rodziny i to mieszkanie jest jedynym, co mam. Teraz będę musiała je opuścić i też pod most, jak to się mówi – przyznaje pani Janina.
Mieszkańcy czują się oszukani. Wielu z nich nie ma gdzie zamieszkać. Po latach pracy zostali bez dachu nad głową.
- Sytuacja trudna dla wszystkich: i dla lokatorów, i dla szpitala, który ma problem ludzki i nie tylko, ponieważ większość lokatorów to pracownicy szpitala, na których nam bardzo zależy i których byśmy chcieli zatrzymać. Może się zdarzyć , że jeśli stracą mieszkanie, będą szukali pracy gdzie indziej, natomiast możliwości działania szpitala są ograniczone. Szpital nie ma środków na to, by ten obiekt remontować – tłumaczy Konrad Napierała, rzecznik Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu.*
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz
interwencja@polsat.com.pl