Był reportaż, są pieniądze. Pomogliśmy po wypadku przy pracy

Piotr Głąb, który uległ tragicznemu wypadkowi w pracy, po naszym reportażu dostał tak potrzebne zadośćuczynienie. W 2013 r. podczas cięcia drewna pana Piotra uderzył w głowę odłamek. W efekcie mężczyzna nie widzi na jednego oko, nie ma węchu i traci pamięć. Sąd uznał, że winny wypadku jest pracodawca pana Piotra, który nie zadbał o jego bezpieczeństwo. Robert K. miał zapłacić 30 tys. zł zadośćuczynienia. A płacił po 50, 100 zł miesięcznie.

W lutym do redakcji Interwencji napisała pani Dorota z miejscowości Tarzymiechy Drugie koło Zamościa. Poprosiła o pomoc w imieniu jej 25-letniego syna Piotra. Mężczyzna nie mogł doprosić się od byłego pracodawcy spłaty należnego mu zadośćuczynienia.

- Napisałam ten list, bo chciałam, żeby syn żył godnie, miał pieniążki na leczenie. Napisałam, bo sama sobie nie dawałam rady – mówi Dorota Mazur.

W lipcu 2013 roku pan Piotr poszedł do pracy w pobliskiej suszarni owoców i jarzyn. Tam podczas cięcia drewna doszło do tragedii, która na zawsze zmieniła jego życie. Mężczyznę uderzył w głowę odłamek drewna odrzucony przez wirującą piłę tarczową.

- Stracił syn przytomność, mózg miał na wierzchu. A kolega, który z nim rżnął drzewo, nie wezwał pogotowia, tylko
zadzwonił po pracodawcę. Ten przyjechał, włożył go do samochodu i zawiózł do ośrodka zdrowia. Tam wezwano pogotowie – opowiadała nam pani Dorota, gdy pierwszy raz opowiadaliśmy tę historię.

Piotr Głąb nie pamięta wypadku. Przytomność odzyskał dopiero po kilku miesiącach w szpitalu.

- Najpierw jeździł na wózku, potem chodził o balkoniku. Teraz sam chodzi, ale boimy się puszczać go samego, bo ma zaniki pamięci. Zmiany w mózgu. Nie widzi zupełnie na jedno oko, niedowidzi na drugie. Ma zmiany w głowie, nie ma węchu, ma zniekształconą twarz – wyliczała pani Dorota.

- Jeżdżę cały czas do laryngologa, neurologa, urologa, psychiatry.  I nie mogę pracować po tym wypadku – dodaje Piotr Głąb.

W prokuraturze i w sądzie nie było żadnych wątpliwości: winę za wypadek ponosi właściciel suszarni Robert K. To przez jego liczne zaniedbania pan Piotr będzie kaleką do końca życia.

- On się cały czas wypierał, że Piotrek sam tak poszedł, tzw. samowolka. Tak mówił przedsiębiorca. A na początku
kazał nam mówić, że to stało się u nas na podwórku - powiedziała Patrycja Kijowska, partnerka pana Piotra.

- Prokuratura oskarżyła Roberta K. o to, że nie zachował odpowiednich zaleceń związanych z BHP. Pilarka tarczowa nie posiadała odpowiednich osłon i prowadnic. Sam poszkodowany nie był przeszkolony do pracy na pilarce i nie posiadał wymaganej odzieży ochronnej, w wyniku czego pracownik doznał ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – poinformował Bartosz Wójcik z Prokuratury Okręgowej w Zamościu.

- Za to został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Została wymierzona kara grzywny i sąd zasądził od oskarżonego na rzecz pokrzywdzonego 30 tys. zł jako zadośćuczynienie – dodała Jolanta Baran, prezes Sądu Rejonowego w Zamościu. 

Rodzina pana Piotra ledwo wiąże koniec z końcem. Mimo to, Robert K. przez lata unikał spłaty zadośćuczynienia, płacąc co jakiś czas po 50, 100 zł. A cały swój majątek wart kilkaset tysięcy złotych przepisał na swoją żonę. Sam twierdził, że nie ma ani grosza.

Rodzina zaciągnęła na leczenie i rehabilitację pana Piotra kredyty i pożyczki. Egzekucja należnych pieniędzy od Roberta K. nie była możliwa. Bezsilny był nawet komornik. Po naszej interwencji stało się to, co wydawało się wcześniej niemożliwe. Były pracodawca wypłacił całą należną sumę zadośćuczynienia.

- Po wizycie programu Interwencja wypłacił 13 tys. zł, później 5 tysięcy i później większą kwotę. Spłacił całość -30 tysięcy. Półtora miesiąca jak wszystko spłacił. Czyli oficjalnie nie miał majątku, a okazało się, że jednak miał. Piotrek zaciągnął kredyty, bo trzeba było kupować leki i rehabilitować. To nas przerastało – powiedziała Dorota Mazur.

Dzięki nagłośnieniu sprawy poszkodowany pan Piotr otrzymał również pomoc prawną. I w sądzie złożył pozew przeciwko właścicielom suszarni o odszkodowanie, a także wniosek o unieważnienie przepisania majątku na żonę.

- W kwietniu tego roku do sądu wpłynął pozew Piotra Głąba przeciwko żonie Roberta K. Sąd udzielił zabezpieczenia poprzez ustanowienie zakazu zbywania przez żonę Roberta K. nieruchomości.  Zabezpieczenie jest po to, żeby w trakcie procesu pozwana nie pozbyła się majątku – poinformował Jolanta Baran, prezes Sądu Rejonowego w Zamościu. 

- Dziękuję redakcji programu Interwencja za pomoc w uzyskaniu odszkodowania. Pieniądze przydały się na leczenie. Ten wypadek zmienił całe moje życie. Nie mogę normalnie żyć, pracować, funkcjonować – powiedział Piotr Głąb.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl