Pogrążyły ich rachunki za prąd. Pomogliśmy

- Bardzo dobrze, że zadzwoniłam do Interwencji, bo tylko tu dostałam pomoc – mówi Teresa Kanownik, której po naszym programie firma Energa umorzyła część wielotysięcznego długu za prąd. Zadłużenie powstało, choć rencistka regularnie opłacała rachunki. Pomogliśmy też małżeństwu Margasów, którzy mieli jeszcze większy dług. Okazało się, że powodem był „błąd układu pomiarowo-rozliczeniowego”.

Teresa Kanownik z Pułtuska, rencistka po dwóch zwałach, zgłosiła się do redakcji Interwencji o pomoc.

- Bardzo się cieszę, że zadzwoniłam, że natchnienie dostałam. Nie wiem skąd. Tyle razy widziałam w telewizji, ile ludziom pomagają – opowiada.

Od września pani Teresa nie mogła spać spokojnie. Wszystko przez rachunek za prąd. Rencistka miała do zapłaty prawie 4 tys. zł.

- Ja normalnie płaciłam rachunki, tylko nie czytałam, czy to jest obrót czy operator. Które mi przyszło, to płaciłam – mówiła pani Teresa, gdy pierwszy raz odwiedziliśmy ją z kamerą.

Okazało się, że rencistka płaciła za dostawę prądu, ale nie za sam prąd. Niestety, nikt przez dwa lata jej o tym nie poinformował.

Postanowiliśmy pomóc i interweniować.

- Ona płaciła za dystrybucję, ale niestety gdzieś te pieniądze umknęły. Zgromadziły się za dystrybucję, a nie były zapłacone za sprzedaż. System dziurawy, niestety tego nie zauważył, więc tutaj jest nasza wina. Oczywiście chcemy to naprawić – obiecywał Adam Kasprzyk, rzecznik prasowy Grupy Energa.

Energa zwróciła pani Teresie ponad 2 tys. zł, a resztę długu rozłożyła na raty. Starsza pani może spać spokojnie.

- Bardzo jestem zadowolona z Interwencji, to mnie postawiło na nogi. Myślałam, że nie dam sobie rady - cieszy się pani Teresa.

Pani Magdalena i pan Marcin z Gdańska też zgłosili się do redakcji Interwencji. Walczyli z Energą od wielu miesięcy. Nie zgadzali się z gigantycznymi rachunkami, jakie im wystawiono. Razem to 21 tys. zł. Twierdzili, że rachunki płacili na bieżąco i nie byliby w stanie zużyć takie ilości energii, jak na fakturach.

- Pierwsza faktura za dwa miesiące to 480 zł, kolejna 437 zł i dalej 400 zł. I nagle pojawia się korekta na kwotę 6 tys. zł, potem mam fakturę, że ta wysoka kwota Enerdze się nie należy, więc jest korekta na te 6 tysięcy. A później otrzymujemy na plus, czyli trzeba zapłacić i jednak się należy – przedstawia nam faktury Marcin Margas.

Pani Magdalena i pan Marcin płacili rachunki regularnie, ale jak się okazuje zaniżone. Bo inkasent, który licznik spisywał… kłamał. Tak twierdziła Energa.

- Przekazywał nam liczby, które nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Pisał i twierdził, że tak jest.  Musieliśmy rozstać się z tym z panem wiedząc, że jego praca jest wykonywana nieuczciwe. Te sumy, o których rozmawiamy, to jest rzeczywiste zużycie energii elektrycznej tej rodziny – zapewniał Adam Kasprzyk, rzecznik prasowy Grupy  Energa.

To się jednak zmieniło. Po emisji materiału sprawa nabrała tempa. Firma Energa umorzyła 18 tys. zł rzekomego długu!

- Pięknej niedzieli, jakieś dwa, trzy tygodnie po emisji materiału, zaczęły przychodzić sms-y z Energi, że wystawili korekty. Przeczytam: faktury zostały wystawione z powodu błędu układu pomiarowo-rozliczeniowego, łączna kwota do zwrotu to 18 tys. zł. A wcześniej przez cały rok w odpowiedzi na nasze reklamacje otrzymywaliśmy informację, że układ pomiarowo-rozliczeniowy jest w stu procentach sprawny – mówi Magdalena Cybulska-Margas.*

* skrót materiału

Reporter: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl