Rodzice Kacpra wygrali. Szpital zapłaci 800 tys. zł

Po kilku latach sądowych batalii państwo Nosalowie udowodnili, że za niepełnosprawność ich syna odpowiada szpital, w którym chłopiec przyszedł na świat. Sąd prawomocnie zasądził na rzecz 8-letniego Kacpra 800 000 zł zadośćuczynienia plus odsetki i dożywotnią rentę w kwocie ponad 4400 zł miesięcznie.

8-letni Kacper Nosal ma czterokończynowe porażenie mózgowe, małogłowie, padaczkę. Nie siedzi. Nie mówi. Bez pomocy swoich rodziców nie funkcjonuje. I nigdy nie będzie.

- On rozumie dużo, ale niestety ciało go blokuje. Dużo by chciał, na przykład ręką ruszyć. Czasami popatrzy się na mnie, na rękę i na rzecz, którą chce dotknąć, żebym ja ruszyła po nią jego ręką. Jego życie to tylko ból, rehabilitacja, leki i poznawanie świata, który i tak nie jest kolorowy, bo im syn starszy, tym bariery są coraz większe – opowiada Monika Nosal, mama Kacpra.

Tragedii nic nie zapowiadało. 14 marca 2010 roku pani Monika, w 9 miesiącu ciąży, trafiła do nowosądeckiego szpitala. Zaczęła rodzić. 

- Zostało mi zrobione pierwsze i ostatnie badanie KTG, po którym lekarz stwierdził: no może urodzimy. Tak się rozpoczęło najgorsze 12-13 godzin mojego życia. Pięć minut po godzinie dwunastej urodził się Kacper. Jedynie to co zobaczyłam to jego, przepraszam ale nie mogę… blade plecy. Zaczęłam panikować dlaczego Kacper nie płacze – wspominała Monika Nosal, gdy pierwszy raz opowiadaliśmy o porodzie Kacpra.

Pani Monika od początku twierdziła, że winę za stan jej syna ponosi przyjmujący poród personel. Przy porodzie nie było pielęgniarki neonatologicznej. Zlekceważono zielone wody płodowe. Nie podpięto nawet KTG.

- Ja Kacpra rodziłam, a on się po prostu dusił, nikt tego nie widział. Mimo tego, że odchodziły zielone wody płodowe, co już było wskazaniem, że dziecko jest niedotlenione. Niestety, wtedy też nikt nie pomyślał, żeby KTG zrobić  - mówi pani Monika.

Szpital nie miał sobie jednak nic do zarzucenia. Rodzice Kacpra zgłosili sprawę do prokuratury, ale ta nie dopatrzyła się przestępstwa. Nosalowie nie poddali się i poszli po sprawiedliwość do sądu cywilnego. Domagali się zadośćuczynienia i renty dla Kacpra. Towarzyszyliśmy im z kamerą na jednej z rozpraw.

Sędzia: W którym momencie  pani się zjawiła na jakim etapie porodu na sali porodowej?
Pielęgniarkia neonatologiczna: Weszłam jak już dziecko było urodzone, jak już leżało na łóżku porodowym.
- Czy nie powinna pani tam być wcześniej?
- Zawsze żeśmy chodziły, wołały nas zawsze troszkę wcześniej.

- Żeby przeprosić, to trzeba być winnym, na razie nie ma takich przesłanek i myślę, że nie będzie – mówił wówczas Robert Witowski, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Specjalistycznego w Nowym Sączu.

Ale sąd był innego zdania. I prawomocnym już wyrokiem dwóch instancji zasądził na rzecz Kacpra 800 000 zł zadośćuczynienia plus odsetki oraz dożywotnią rentę w kwocie ponad 4400 zł miesięcznie. I orzekł odpowiedzialność szpitala za ewentualne przyszłe konsekwencje feralnego porodu.

- Sąd doszedł do przekonania, że istnieje związek przyczynowy między tym, co się wydarzyło, między tym jak postępował personel medyczny, a tym w jakim obecnie stanie on się znajduje. Trudno sobie wyobrazić, żeby skutki błędu medycznego mogły być dalej idące, niż te, z którymi mieliśmy do czynienia w tej sprawie - informuje Dominik Skoczeń, rzecznik Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.

- Udowodniliśmy prawdę po tych prawie ośmiu latach, bo tyle ma już prawie Kacper, udowodniliśmy szpitalowi, lekarzom, że to oni popełnili błędy przy porodzie. Jesteśmy już drugi miesiąc po wyroku, wszystko zostało wypłacone, Kacper otrzymuje rentę, ale słowo „przepraszam” nadal nie padło. I nie ma chyba nikt zamiaru za to przeprosić – komentuje Monika Nosal.

- Wszystko co miało być powiedziane, zostało powiedziane na sali rozpraw. I to świadkowie i nasz prawnik jako przedstawiciel szpitala, wszystko wyjaśnił w sądzie – mówi Agnieszka Zelek-Rachtan, rzecznik prasowy Szpitala Specjalistycznego w Nowym Sączu.
Reporterka: ale to może jednak czas, aby przeprosić tych rodziców i Kacpra?
Rzecznik: Nie jestem osobą uprawnioną do przepraszania rodziców. Tak jak powiedziałam, na sali rozpraw zostało wszystko powiedziane, co miało być powiedziane do rodziców.*

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl