Afera w zakopiańskich wodociągach
Miesiąc temu nagłośniliśmy aferę w zakopiańskiej gminnej spółce wodociągowo-kanalizacyjnej SEWIK. Jedna z mieszkanek wynajęła detektywów, bo podejrzewała iż pracownicy - w godzinach pracy - budują w Chochołowie dom swojemu kierownikowi. Te ustalenia potwierdziła kontrola w zakopiańskich wodociągach. Kierownik, u którego wykonano usługi będzie musiał dopłacić do kasy gminnej spółki.
- Wykorzystywani są pracownicy, sprzęt do prywatnych celów kierownika oczyszczalni ścieków. Trwa budowa dwóch budynków wielorodzinnych na działkach prywatnych. Oni wykonują prace proste, płot, odgromienie, wbijanie desek, prace porządkowe plus 2dwóch elektryków tam pracowało. Prawdopodobnie instalacja w budynkach jest zrobiona przez nich – mówiła wówczas Edyta Sobańska.
Wynajęci przez kobietę detektywi przez dwa miesiące zrobili w Chochołowie ponad pięćset zdjęć dokumentujących prace robotników i sprzętu zakopiańskiej spółki wodociągowej. Kiedy poinformowaliśmy o tym prezesa Spółki Eksploatacji Wodociągów i Kanalizacji (SEWIK - red.), którego spotkaliśmy w urzędzie miasta, ten obiecał spotkać się z nami jeszcze tego samego dnia w siedzibie firmy.
Kiedy przyjechaliśmy na umówione spotkanie, prezesa spółki nie było w firmie. Wręczono nam jedynie oświadczenie, że po wstępnej analizie zarzutów należy uznać je jako nieuzasadnione. Dopiero po tygodniu prezes SEWIK-u zdecydował się udzielić wywiadu. Przyjechał do Warszawy, aby spotkać się z naszym reporterem. Stwierdził wówczas, że kierownik zapłacił za wynajem pracowników i sprzętu 4300 zł.
- Prace wykonywane na posesji pana kierownika były wykonywane za moją zgodą. Dwa miesiące temu kierownik poprosił na piśmie o zgodę na te prace – powiedział Krzysztof Strączek, prezes SEWIK-u.
Reporter: Ale tydzień temu jak rozmawialiśmy pan nie miał o tym pojęcia.
Prezes: W spółce dzieje się tyle rzeczy. Wszystko było legalne, za moją zgodą. Te roboty zostały rozliczone, zafakturowane i zapłacone przed sesją rady gminy.
- Tam nie są wyszczególnione samochody. W rozliczeniu podane jest 200 km przebiegu samochodów, to jest tylko 4 razy tam i z powrotem do Chochołowa. Uważam, że ta kwota jest dużo zaniżona – ocenia Edyta Sobańska.
Dziś już wiemy, że mieliśmy rację. Wewnętrzna kontrola w zakopiańskich wodociągach stwierdziła wiele nieprawidłowości. A kierownik, u którego usługi wykonywali pracownicy SEWIK-u, będzie musiał dopłacić do kasy gminnej spółki 1700 zł. Pani Edyta uważa, że łączna kwota 6 tysięcy zł to i tak zbyt mało. Nie ma nawet rejestru przepracowanych godzin, czy przejechanych kilometrów.
- Rozliczenie zostało wystawione i podpisane przez pana kierownika. Sam sobie rozliczył pracę pracowników, sprzętu na własnej posesji – zauważa Edyta Sobańska.
Reporter: Za pracę 10 pracowników przez dwa miesiące przy użyciu kilku samochodów oraz koparki, to są małe kwoty (6 tys. zł).
Krzysztof Strączek, prezes SEWIK-u: Liczba godzin jest jasno określona na podstawie oświadczenia kierownika oraz pozostałych pracowników, którzy pracowali.
Reporter: Czy kierownik pana oszukał?
Prezes: Nie
Reporter: Mówił pan, że podał zbyt małą ilość godzin.
Prezes: Ale to wynika ze sposobu liczenia, ja zakładam jego dobrą wolę, poniósł za to karę, to kara nagany za nierzetelne prowadzenie dokumentacji.
- Będę podejmował inne kroki, jeżeli rada nadzorcza nie wyciągnie konsekwencji od prezesa, a prezes nie wyciągnie daleko idących od tych, którzy ewentualne nieprawidłowości tam mieli – zapowiedział Leszek Dorula, burmistrz Zakopanego.
Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia na sesji rady miasta Zakopane wybuchła awantura. Przewodniczący rady i niektórzy radni domagali się wyjaśnień na temat wykorzystywania pracowników gminnych wodociągów do prywatnych celów. Jednak byli i tacy radni, którzy chcieli przerwać dyskusje na ten temat.
- To jest bezczelna prywata to co się wydarzyło w spółce SEWIK. I dziwie się, że tak niskie konsekwencję zostają wyciągnięte przy takim materiale dowodowym. Państwo udowodniliście, że ta sprawa miała miejsce, a tutaj starają się zamieść ją pod dywan – ocenił Łukasz Filipowicz, wiceprzewodniczący Rady Miasta Zakopane.
- Tylko i wyłącznie dlatego, iż sprawa została nagłośniona przez Telewizję Polsat, zainteresowali się tym burmistrzowie i pozostałe osoby. Wcześniej dostawali sygnały, że dzieje się coś niepokojącego w tej spółce i to niejednokrotnie. Nikt nie reagował - ocenia Edyta Sobańska.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl